Bartosz Diduszko zostaje w Twardych Piernikach. Oto nowa rola legendy toruńskiej drużyny
Trudno o bardziej wyrazisty symbol Twardych Pierników. Przed rokiem kibice pożegnali Aarona Cela, teraz muszą pogodzić się ze stratą Bartosza Diduszki, który w Toruniu spędził dziewięć lat i świętował z drużyną jej największe sukcesy.
Waleczny skrzydłowy trafił do Torunia w 2016 roku z Anwilu Włocławek, gdy klub szukał strzelca w miejsce Michała Michalaka. Od razu świetnie wkomponował się w ekipę, która pod wodzą Jacka Winnickiego sięgnęła po niespodziewane wicemistrzostwo Polski. Potem Diduszko spędził w Toruniu osiem kolejnych lat, raz lepszych, raz gorszych, ale nigdy poważnie nie rozważał odejścia. Dołożył jeszcze brąz w 2018 roku, kolejne wicemistrzostwo w 2019 roku, Puchar i Superpuchar Polski, grał z Twardymi Piernikami w Lidze Mistrzów.
W ostatnim sezonie Diduszko grał już niewiele (choć po kontuzji Wojciecha Tomaszewskiego sporo meczów zaczynał w wyjściowej piątce), ale wciąż cieszył się niezwykłym szacunkiem młodszych kolegów.
- Widzę w szatni dwie osoby, których wpływ na Twarde Pierniki jest w tym sezonie szczególny. To Viktor Gaddefors i Bartek Diduszko. Obaj mają olbrzymie doświadczenie i mentalnie są liderami naszej paczki. Wszyscy bardzo liczymy się z ich zdaniem - przyznał Michael Ertel w rozmowie z serwisem Superbasket.
Właśnie ta charyzma, zdolności przywódcze, rozumienie koszykówki i zaangażowanie sprawiają, że koszykarz jest świetnym materiałem na trenera, a pierwsze doświadczenia w tej roli będzie zbierał w Toruniu.
Bartosz Diduszko wystąpił w 318 meczach toruńskiej drużyny, w których zdobył 2175 punktów. Ostatnim w barwach Twardych Pierników był mecz w ćwierćfinale play off z Anwilem Włocławek.
Po nim powiedział tak: - Jestem bardzo dumny z drużyny. Nikt przed sezonem nas nie stawiał wyżej niż 13, 14. miejsca, a my zagraliśmy w play off. Ta grupa chłopaków była wyjątkowa i jestem dumny, że mogłem być jej częścią. Chciałem podziękować mojej żonie, która mnie zawsze wspierała, rodzinie, trenerom, zawodnikom, z którymi grałem i przede wszystkim Toruniowi i kibicom z tego miasta, którzy przyjęli mnie jak swojego od pierwszego dnia.