Człowiek cienia. Scottie Pippen

A przecież jego historia zaczynała się bardzo niepozornie. Urodził się 25 września 1965 roku w Hamburgu, niewielkim miasteczku w Arkansas. Pochodził z biednej, wielodzietnej rodziny. Był najmłodszy z dwanaściorga rodzeństwa. Niańczony przez braci i siostry twierdził, że dzieciństwo miał dobre. Ot, takie nieświadome realiów, wesołe dziecko ze skromnej rodziny.
Scottie Pippen fot. Steve Lipofsky/CC BY-SA 3.0Scottie Pippen fot. Steve Lipofsky/CC BY-SA 3.0
Źródło zdjęć: © Licencjodawca
Sowa Tomasz

W młodości marzył o pracy w sporcie, ale bliżej mu było do futbolu niż do koszykówki. Los sprawił, że trafił do Central Arkansas University, uczelni mało znanej, ale dla niego wystarczającej. Nie wyglądał wtedy jak przyszła gwiazda NBA. Więcej, do koszykarskiego zespołu przychodził jako postać drugoplanowa. Tyle że trener Donald Wayne, który go rekomendował, widział w nim potencjał. Czuł, że ten dzieciak może grać na wysokim poziomie. Jeszcze wówczas niewysoki, ale pracowity, inteligentny i uczący się szybko Pippen, zaczynał jako rozgrywający. Rzucano go po pozycjach, dzięki czemu, może i nieświadomie, trenerzy budowali jego wszechstronność. Był bardzo skoordynowany. Pracował też nad siłą fizyczną. Ale dopiero gdy zaczął bardzo szybko rosnąć – finalnie osiągnął 203 centymetry – talent eksplodował.

Nos Jerry’ego

W 1987 roku został wybrany w drafcie z numerem piątym. Jerry Krause, generalny menedżer Bulls, ryzykował, choć wielu ekspertów podśmiewało się z wyboru zawodnika, który był praktycznie anonimem. Krause miał nosa. Tak bardzo chciał, by Scottie został „Bykiem”, że zaproponował mu nawet wakacje na Hawajach. Wszystko na koszt klubu! Pippen odmówił. Nie potrzebował luksusowych wczasów, by przeprowadzić się do Chicago.

Dołączył do drużyny, w której już rządził Michael Jordan. „Air” był wówczas maszyną do zdobywania punktów, ale sam nie był w stanie przepchnąć Bulls przez próg finałów NBA. Dopiero gdy pojawił się Pippen, pojawiła się równowaga. Jordan błyszczał, zachwycał efektownymi wsadami i akcjami, które trafiały na plakaty. Pippen tymczasem robił „czarną robotę”: krył najlepszych rywali, zbierał piłki z tablic, rozgrywał je i w odpowiednim momencie zdobywał punkty. W finałach 1991 roku zatrzymał samego Magica Johnsona, otwierając Bulls drogę do pierwszego mistrzostwa. Potem przyszły kolejne. W sumie sześć. Wszystkie zdobyte ramię w ramię z Jordanem. Był tym, który nosi fortepian, by wirtuoz mógł na nim zagrać.

Scottie Pippen po zakończeniu kariery fot. Sea Cow/CC BY-SA 4.0
Scottie Pippen po zakończeniu kariery fot. Sea Cow/CC BY-SA 4.0

Choć w cieniu kolegi, Pippen coraz mocniej błyszczał. Stał się graczem wszechstronnym, jednym z najbardziej kompletnych koszykarzy NBA. Średnio w karierze notował 16,1 punktu, 6,4 zbiórki i 5,2 asysty, a jego 2 przechwyty na mecz plasują go w ścisłej czołówce wszechczasów. Był siedmiokrotnie wybierany do Meczu Gwiazd, siedem razy trafiał do najlepszej piątki obrońców ligi. Dwukrotnie zdobywał złoto olimpijskie, w tym to najcenniejsze, jako członek legendarnego Dream Teamu w Barcelonie w 1992 roku. W 1996 roku znalazł się w gronie 50 najlepszych koszykarzy w historii NBA, co było potwierdzeniem jego statusu. Był uosobieniem profesjonalizmu, jak mówił o nim John Paxson: zwycięzcą, dla którego drużyna zawsze stała wyżej niż jednostka.

Trudna relacja z Jordanem

Ale życie w cieniu Jordana miało swoją cenę. Gdy Mike zawiesił buty na kołku, Pippen mógł wreszcie zostać liderem. Choć był znakomitym koszykarzem, brakowało mu charyzmy i żelaznej woli zwyciężania swojego słynnego kolegi. Bulls bez Jordana nie zdobyli mistrzostwa, a sam Pippen nigdy już nie sięgnął po najwyższy laur.

– Często go przyćmiewam, ale nasza relacja jest wyjątkowa. Na boisku uzupełniamy się bez słowa; nigdy nie zapominam o jego talencie. Był dla mnie ogromnym wsparciem w moich sukcesach – mówił kilkanaście lat temu MJ. Ale później ich relacja uległa rozpadowi. Świat zachwycał się dokumentem „Ostatni taniec” i opowieściami Michaela, a Pippen krytykował postawę i narrację, którą przyjął w serialu. Ale to historia na osobny wpis…

Próbował jeszcze w Houston Rockets, gdzie dołączył do Hakeema Olajuwona i Charlesa Barkleya, a potem w Portland Trail Blazers, z którymi dotarł do finału Konferencji Zachodniej. Ale pierścień mistrzowski już nigdy nie trafił na jego palec. Na koniec kariery wrócił do Chicago, jednak coraz częściej przegrywał z własnym organizmem. Kolano, które dziesięciokrotnie przechodziło operacje, odmawiało posłuszeństwa. W ostatnim sezonie zagrał zaledwie w 23 meczach.

Scottie Pippen mówi dość

Decyzja o zakończeniu kariery w 2004 roku była dla niego bolesna, ale nieunikniona.

– Koszykówka była istotną częścią mojego życia, dlatego podjęcie decyzji o odejściu była bardzo trudne – mówił wtedy. Dodawał, że chciałby być zapamiętany jako dobry kolega, a nie tylko wielki zawodnik. I rzeczywiście, tak został zapamiętany. Nie jako gwiazda świecąca najjaśniej, lecz jako ta, bez której całe niebo Bulls nigdy nie rozbłysło.

Pippen przez siedemnaście lat w NBA rozegrał 1178 spotkań sezonu zasadniczego i 208 meczów play-off. I to właśnie w fazie play-off był zawsze najlepszy, wtedy podnosił poziom swojej gry i wtedy widać było, że urodził się, by wygrywać. „Pająk”, jak go nazywano, miał niezwykłą zdolność do gry na każdej pozycji. Mógł być rozgrywającym, obrońcą, skrzydłowym, a nawet egzekutorem. Elastyczność, inteligencja i poświęcenie dla drużyny uczyniły go koszykarzem, którego wartość często doceniało się dopiero po latach.

NBA lat 80. i 90. była wyjątkowa. Larry Bird, Magic Johnson, Patrick Ewing, Charles Barkley, Hakeem Olajuwon, lista legend tamtego okresu jest długa. Ale to duet Jordan–Pippen pozostaje symbolem tamtej epoki. Dwóch zawodników, którzy razem stworzyli najbardziej znaną dynastię koszykówki. I choć to Jordan był ikoną, to bez Pippena jego loty mogłyby być krótsze. Paradoks polega na tym, że obaj potrzebowali siebie nawzajem. Jordan nie zdobył tytułu bez Pippena, a Pippen bez Jordana.

Największe wyzwanie?

Kiedy w 2004 roku Scottie Pippen mówił, że nie wróci już do gry, w jego głosie słychać było ulgę i smutek zarazem. Ulgę, bo organizm miał dość, a kolano nie pozwalało już na rywalizację na najwyższym poziomie. Smutek, bo kończył się pewien rozdział. Nie tylko jego życia, ale także historii NBA. Zniknął jeden z ostatnich bohaterów złotej ery. Koszykarskiego boomu.

W 2008 pojawił się na fińskich i szwedzkich parkietach. Na krótko. Zagrał raptem w trzech meczach.

– Czasami największym wyzwaniem dla zawodnika jest pogodzenie się ze swoją rolą w zespole – mówił.

I on się pogodził. Stał w cieniu, ale dzięki temu uchodzi za legendę koszykówki.

Źródło artykułu:
Wybrane dla Ciebie
Poznań: Potrącenie seniorki na os. Chrobrego. Na miejscu pracują służby
Poznań: Potrącenie seniorki na os. Chrobrego. Na miejscu pracują służby
Wągrowiec: Zmiana w harmonogramie odbioru odpadów w części gminy
Wągrowiec: Zmiana w harmonogramie odbioru odpadów w części gminy
Białystok: Dojlidy dostają nowe tablice. Dzięki nim znikną TIRy
Białystok: Dojlidy dostają nowe tablice. Dzięki nim znikną TIRy
Zabijali je na stosach. Jak średniowiecze tępiło koty
Zabijali je na stosach. Jak średniowiecze tępiło koty
Kleczew: Radni zdecydowali ws. dofinansowania rozbudowy biokompostowni
Kleczew: Radni zdecydowali ws. dofinansowania rozbudowy biokompostowni
Konin: Spełnione marzenia dzieci z rodzin zastępczych
Konin: Spełnione marzenia dzieci z rodzin zastępczych
Czerwionka-Leszczyny: Pies zostawiony bez opieki. Właściciel może usłyszeć zarzut znęcania
Czerwionka-Leszczyny: Pies zostawiony bez opieki. Właściciel może usłyszeć zarzut znęcania
Bojszowy: Pijana 35-latka uciekała przed policją. W aucie małe dziecko
Bojszowy: Pijana 35-latka uciekała przed policją. W aucie małe dziecko
Katowice: Rozbój na seniorce. 33-latek zatrzymany
Katowice: Rozbój na seniorce. 33-latek zatrzymany
Gliwice: 54-latek okradł byłą żonę. Trafił do aresztu
Gliwice: 54-latek okradł byłą żonę. Trafił do aresztu
Poznań: Ulica Kilińskiego czeka na metamorfozę. Zyska nową przestrzeń
Poznań: Ulica Kilińskiego czeka na metamorfozę. Zyska nową przestrzeń
Warszawa: Dramatyczne odkrycie. Torba pełna szczeniaków w śmietniku
Warszawa: Dramatyczne odkrycie. Torba pełna szczeniaków w śmietniku
ZANIM WYJDZIESZ... NIE PRZEGAP TEGO, CO CZYTAJĄ INNI! 👇