Derby Wielkopolski w II lidze siatkarzy w hali AWF. Mecz z podtekstami i o dużym znaczeniu dla układu tabeli
Gospodarze, prowadzeni przez Dominika Hajduka, po czterech kolejkach byli liderem z kompletem zwycięstw (10 punktów, bo dwa mecze wygrali 3:2). Z kolei rywale pod wodzą Michała Kolana zajmowali szóste miejsce z dorobkiem 6 punktów (dwa zwycięstwa i dwie porażki). Michał Kolan już w trakcie sezonu zastąpił doświadczonego szkoleniowca, Marka Jankowiaka, który zrezygnował z prowadzenia drugoligowego zespołu ze względów zdrowotnych.
Smaczku rywalizacji o prymat w aglomeracji poznańskiej pod męską siatką dodaje fakt, że przed sezonem prezes Tarnovii Volleyball, Bartosz Witkowski zapowiedział, że w ciągu dwóch sezonów będzie chciał awansować z drużyną do I ligi i nie wyklucza jej przeniesienia do Poznania lub połączenia z Eneą Energetykiem. Nieoficjalnie mówi się też, że w listopadzie chciałby zostać prezesem Enei Energetyka. Obecny szef energetycznego klubu, Robert Rakowski, nie jest jednak entuzjastą takiego rozwiązania i nie do końca wierzy w mocarstwowe plany sponsora ekipy z Tarnowa Podgórnego. Na razie jednak nie doliczymy się szabel podczas Walnego Zebrania, za to dowiemy się, który z klubów dysponuje poważniejszymi argumentami sportowymi...
- Czy dla nas jest to wyjątkowe spotkanie? Raczej nie, bo my do każdego meczu podchodzimy tak samo. O mocarstwowych planach Tarnovii słyszałem, ale to chyba było jeszcze trochę aktualne miesiąc temu. Teraz każdy robi swoje i koncentruje się na aspekcie sportowym ligowej rywalizacji. Owszem jesteśmy liderem po czterech kolejkach, ale my do tego podchodzimy spokojnie. Na razie nie mamy narzędzi finansowych, by myśleć o I lidze, bo do gry w niej potrzeba 250 tys. zł, a szczebel wyżej już 1 mln zł. Z drugiej strony mamy skład i narzędzia do tego, by wygrać te rozgrywki. A co się stanie jak wywalczymy awans? Wtedy usiądziemy z prezesem, sponsorami klubu i będziemy rozmawiać. Na razie jednak jesteśmy w początkowej fazie sezonu - zauważył Dominik Hajduk, trener Enei Energetyka.