GKS Tychy postraszył hokejową potęgę. Kontrowersyjny gol
Drużyna z drugiego największego szwedzkiego miasta dominuje we wszystkich klasyfikacjach historii HLM. Grała w pięciu finałach, prowadzi w tabeli wszech czasów, a dziś zanotowała specjalny jubileusz, bo rozegrała swój setny mecz w Hokejowej Lidze Mistrzów i została pierwszym zespołem, który osiągnął tę granicę.
Istniała obawa, że dzisiejsze spotkanie rozpocznie się pół godziny później. Miało to związek z opóźnionym lotem "Indian", ale finalnie mecz rozpoczął się planowo.
Dbałość o defensywę i euforia
Tyszanie od samego początku skupili się na uważnej grze w defensywie. Przyjmując ataki rywali starali się być blisko siebie i w ten sposób utrudnić rywalom poczynania ofensywne. Z kolei swoich szans szukali w kontrach.
Podopieczni Pekki Tirkkonena już po 145 sekundach mogli zagrać w przewadze, a ten element w rozgrywkach Hokejowej Lidze Mistrzów jest szalenie istotny. Tyszanie praktycznie nie zagrozili bramce Tobiasa Normanna, a w czwartej minucie nadziali się na kontrę. Max Lindholm urwał się obrońcom GKS-u i znalazł się w sytuacji sam na sam z Tomášem Fučíkiem. Naszego reprezentacyjnego golkipera uratowało spojenie słupka z poprzeczką, od którego odbił się krążek. Kibice mistrzów Polski odetchnęli z ulgą.
W 10. minucie Stadion Zimowy eksplodował z radości, zgromadzeni na hali kibice rozpoczęli świętowanie gola. Rasmus Heljanko objechał bramkę i dograł do ustawionego w korytarzu międzybulikowym Hannu Kuru. Fiński środkowy uderzył bez przyjęcia i utonął w ramionach swoich kolegów.
Mając jednobramkową zaliczkę tyszanie starali się możliwie jak najlepiej zabezpieczyć tyły. Ta prosta strategia, połączona z dobrą postawą w bramce Fučíka, przynosiła efekty. Ale tylko do 36. minuty.
Szwedzki finisz
Trzeba jednak dodać, że ekipa z Göteborga wyrównała w kontrowersyjnych okolicznościach. Podczas gry w przewadze Max Friberg skierował krążek do bramki łyżwą, ale sędziowie główni: Bartosz Kaczmarek i Wojciech Czech orzekli, że w tym zagraniu nie było znamion "wyraźnego ruchu kopnięcia" krążka (artykuł 37.4). Zawodnicy GKS-u Tychy, a także ich kibice byli innego zdania. I - jak pokazały powtórki - trudno im się dziwić.
To trafienie podcięło skrzydła mistrzom Polski, którzy w trzeciej tercji stracili dwa gole. W 42. minucie przepięknym uderzeniem z bulika popisał się Noah Hasa, który posłał gumę w okienko. Siedem minut później golkiper trójkolorowych znów musiał wyciągnąć gumę z siatki. Z linii niebieskiej huknął Linus Högberg, ale trafił w swojego kolegę Noaha Dowera-Nilssona. Do gumy najszybciej dopadł Arttu Ruotsalainen i błyskawicznie posłał ją w okienko.
Tyszanom nie udało się już skorygować wyniku, choć grali w przewadze. Podczas power playu znakomitą okazję zmarnował Henri Knuutinen, który z najbliższej odległości nie trafił do pustej bramki. W końcówce Pekka Tirkkonen zdecydował się jeszcze na manewr z wycofaniem golkipera i wprowadzeniem do gry dodatkowego napastnika, ale nie przyniósł on zamierzonego efektu.
GKS Tychy - Frölunda Göteborg 1:3 (1:0, 0:1, 0:2) 1:0 Hannu Kuru - Rasmus Heljanko (09:29), 1:1 Max Friberg (35:32, 5/4), 1:2 Noah Hasa - Noah Dower-Nilsson (41:15), 1:3 Arttu Ruotsalainen - Noah Dower-Nilsson, Linus Högberg (48:32). Sędziowali: Bartosz Kaczmarek, Wojciech Czech (główni) - Michał Żak, Eryk Sztwiertnia (liniowi). Minuty karne: 6-6. Strzały: 15-34. Widzów: 2147. GKS Tychy: T. Fučík - O. Kaskinen, M. Bryk; M. Lehtonen, J. Monto (2), M. Viitanen - O. Viinikainen, V. Kakkonen; H. Knuutinen, H. Kuru, R. Heljanko - J. Walli (2), B. Pociecha; A. Łyszczarczyk, F. Komorski, D. Paś - O. Bizacki; , R. Drabik, S. Kucharski (2), J. Janik oraz M. Ubowski. Trener: Pekka Tirkkonen. Frölunda: T. Normann - L. Högberg, T. Nilsson; J. Innala, J. Peterson, M. Friberg - H. Tömmernes, D. Egli; M. Lindholm, T. Niederbach, N. Dower-Nilsson - I. Heens, F. Hasa; E. Thorell (2), A. Ruotsalainen, I. Stenberg - O. Wahlberg; N. Hasa F. Cederqvist, N. Lasu (2), M. Westergård. Trener: Robert Ohlsson