Sukces żużlowca Gezet Stali Gorzów. Łzy Lebiediewa po Grand Prix Niemiec
– Nie jestem tu przypadkiem. Ten pierwszy puchar to potwierdzenie – mówił ze łzami w oczach Andrzej Lebiediew po swoim historycznym występie w Grand Prix Niemiec. To był wieczór pełen emocji, łez i wdzięczności. Dla Łotysza, a od tego sezonu zawodnika Gezet Stali Gorzów – najważniejszy w karierze.
„Piszę historię”. Zawodnik Gezet Stali Gorzów na podium Grand Prix
Andrzej Lebiediew, reprezentant Gezet Stali Gorzów, po raz pierwszy w karierze stanął na podium cyklu Speedway Grand Prix. Trzecie miejsce w Landshut było dla niego jak złoto. Po wyścigu nie krył wzruszenia.
W rozmowie z Marceliną Rutkowską-Konikiewicz na antenie Eurosport Extra mówił szczerze i emocjonalnie:
– Czuję się jak zwycięzca. To bardzo dużo dla mnie znaczy – dla mnie i mojej rodziny – powiedział przez łzy.
Słaby początek, mistrzowska końcówka
Początek turnieju nie zapowiadał takiego sukcesu. W pierwszym biegu Lebiediew przegrał start, ale walczył na dystansie i zdobył dwa punkty. W kolejnym został zamknięty już na starcie i nie zdobył żadnego. Trzeci wyścig znów pokazał problemy z refleksem – po starcie był trzeci i nie udało się już nic nadrobić.
Ale wszystko się zmieniło w drugiej części zawodów. Czwarty bieg – znakomita reakcja, prowadzenie od startu do mety. Piąty – powtórka z rozrywki. W półfinale zrobił to po raz trzeci – pewna wygrana i awans do finału. W decydującym biegu nie był najszybszy, ale dobrze wystartował i utrzymał trzecią pozycję do końca.
Z przeciętnego początku wyszedł wielki finał. To była końcówka z podręcznika.
„Nigdy by mnie tu nie było bez mojego miasta”
Lebiediew podkreślał, że jego droga do Grand Prix była możliwa dzięki wsparciu rodzinnego miasta Daugavpils i lokalnego klubu żużlowego.
– Nigdy nie byłoby mojej rodziny stać na uprawianie tak kosztownego sportu. Gdyby nie miasto i klub, nie byłoby mnie tutaj – tłumaczył.
To dzięki tej pomocy mógł rozwinąć swoją karierę i dziś reprezentować barwy Łotwy a także Stali Gorzów.
„Moja mama dała mi wszystko”
Najbardziej poruszający fragment rozmowy dotyczył jego mamy.
– To dzięki niej jestem tutaj. Zrobiła wszystko, żebym czuł się równy innym dzieciom. Wiem teraz, ile ją to kosztowało – mówił z ogromnym wzruszeniem.
Podkreślił, że nie wstydzi się łez. – To są łzy szczęścia. Nie wstydzę się ich – zaznaczył.
„Nie jestem zawodnikiem z łapanki”
Zawodnik Gezet Stali Gorzów odniósł się także do wcześniejszej krytyki.
– Wszyscy, którzy mówią i piszą – motywujecie mnie. A ja robię swoje i żyję swoim marzeniem. Niech inni siedzą na dywaniku i piją sobie piwko, a ja robię to, co kocham – stwierdził.
Podkreślił, że jego obecność w cyklu Grand Prix nie jest przypadkowa. – Nie jestem prostakiem ani zawodnikiem z łapanki. Ten pierwszy puchar to potwierdza – podsumował.