Elektryczne busy na drodze do Morskiego Oka nie zakończą konfliktu? Spór o konie trwa
Transport wciąż na zakręcie
Od lat droga do Morskiego Oka jest areną sporu między góralami powożącymi końmi a organizacjami prozwierzęcymi. Zwierzęta ciągną turystów na ponad 7-kilometrowym odcinku asfaltu (z Palenicy Białczańskiej do parkingu na Włosienicy), a każda zwiększona liczba odwiedzających przekłada się na większą ilość kursów fasiągów.
Wprowadzenie elektrycznych busów miało złagodzić konflikt - pozostawiając konne zaprzęgi w roli uzupełnienia transportu. Jednak nowy system nie przyniósł oczekiwanego uspokojenia sytuacji.
Górale podkreślają, że możliwość pracy na drodze do Morskiego Oka była historycznym zadośćuczynieniem za utracone grunty po utworzeniu Tatrzańskiego Parku Narodowego i podstawą utrzymania wielu rodzin.
Z kolei Fundacja VIVA i inne środowiska prozwierzęce mówią wprost: konie powinny całkowicie zniknąć z tej trasy.
Minister klimatu: "To dobre porozumienie. Musi wejść w życie"
Minister klimatu i środowiska Paulina Hennig-Kloska, która nadzoruje proces wprowadzania elektrycznego transportu, broni porozumienia zawartego kilka miesięcy temu:
- Jesteśmy w fazie wprowadzania tego porozumienia. Wejdzie ono w życie dopiero od pierwszego stycznia. Uważam, że to jest bardzo dobre porozumienie, które ściąga transport konny z tych najbardziej trudnych terenów.
Minister podkreśla również, że rząd poszerzył program umożliwiający dofinansowanie elektrycznych pojazdów:
- Busy, po pewnym falstarcie, cieszą się ogromną popularnością. Rozwiązują problem transportu w regionie szerzej niż tylko na trasie do Morskiego Oka. Liczba busów w nowym sezonie turystycznym zapewne się zwiększy.
Turyści polubili busy. Ale co dalej z końmi?
Jak wynika z danych TPN, bilety na kursy elektrycznych busów wykupowane są z kilkudniowym wyprzedzeniem. System częściowo odciążył drogę, jednak zdaniem obrońców zwierząt to wciąż za mało.
Tymczasem dostępność elektrycznych busów wcale nie zmniejszyła zainteresowania turystów do jazdy konnymi zaprzęgami. W sezonie ustawia się do nich długa kolejka chętnych i tu nie chodzi o sam fakt transportu.
- Konie to atrakcja. Mało jest w Polsce miejsc, gdzie można przejechać się zaprzęgiem konnym, a jazda w tak wspaniałych okolicznościach przyrody jak w Tatrach, to prawdziwa okazja - mówią fiakrzy.
Spór trwa - a sezon coraz bliżej
Choć rząd przekonuje, że kompromis jest najlepszym możliwym rozwiązaniem, a elektrycznych pojazdów będzie przybywać, konflikt ideowy i emocjonalny pozostaje nierozstrzygnięty.
Jedno jest pewne: Morskie Oko dalej będzie przyciągać tłumy. Pytanie tylko, czy z górskiego krajobrazu znikną konie?