Zamek Sobień będzie przebadany archeologicznie i restaurowany
Zgodnie z decyzją konserwatora ochrony zabytków Nadleśnictwo Lesko ma zabezpieczyć ruiny zamku, gdyż warownia znajduje się na terenie zarządzanym przez Lasy Państwowe.
Ruiny mają trwać
W zeszłym roku nadleśnictwo otrzymało na ten cel 400 tys. zł z Funduszu Leśnego. Nie była to wystarczająca kwota w stosunku do zadania, przed jakim stanęli leśnicy, jak i skali ruchu turystycznego, który odnotowuje się w tym miejscu w ostatnich latach. Nie ma oficjalnych statystyk, ale nawet pobieżna obserwacja wskazuje, że zamek Kmitów odwiedzają tysiące turystów rocznie.
Nadleśnictwo wystąpiło więc z wnioskiem do dyrektora generalnego Lasów Państwowych i otrzymało dwukrotnie większą kwotę.
W planach jest wykonanie prac archeologiczno-odgruzowujących i zabezpieczających.
– Robimy to, idąc za decyzją konserwatora ochrony zabytków, ale jak już bierzemy się za coś, to chcemy wykonać to porządnie, aby ruiny postały jeszcze długi czas – podkreśla Jan Mazur, nadleśniczy Nadleśnictwa Lesko.
Nadleśnictwo ma już za sobą wszystkie uzgodnienia (min. konieczne było wydanie nowego zarządzania odnośnie rezerwatu ‘Góra Sobień” oraz zadań ochronnych) i rozstrzygnęło przetargi w trybie zamówień publicznych na prace archeologiczno-konserwatorskie. Wybrano Pracownię Konserwacji i Restauracji Elementów i Detali Architektonicznych „Kons-Art” z Trzciany.
Koszt jest oszacowany na 915 209 zł.
Prace archeologiczne będą polegać na wykonaniu 6 wykopów sondażowych o łącznej powierzchni 142 m kw. Archeolodzy mają też sprawować pieczę nad odgruzowywaniem murów obwodowych zamku, wnętrza baszty północno-zachodniej i oczyszczeniu odsłoniętych reliktów.
Nowa odsłona rezerwatu będzie gotowa w przyszłym roku
Nadleśnictwo już wykonało część prac, odnowiło mostki, barierki i platformę widokową. Usunięto drzewa, które komisyjnie z udziałem z wicedyrektora Regionalnej Redakcji Ochrony Środowiska wyznaczono. Podkrzesano też wskazane okazy. Teraz do pracy wchodzą archeolodzy i firma, która będzie zabezpieczała zabytek. Roboty potrwają do jesieni.
Nadleśnictwo zaplanowało też prace związane z ruchem turystycznym. Na terenie warowni zostaną ułożone chodniki z siatki, tak by turyści nie chodzili po ruinach. Zmiany dotyczyć będą też parkingu. Zyska on ogrodzenie, które będzie emitować palisadę.
Na wiosną przyszłego roku rezerwat „Góra Sobień” powita turystów już w w nowej odsłonie.
Niedostępna warownia
Wzgórze zostało zaanektowane przez ludzi ze względu na jego walory obronne. Położone jest na wysokości 450 m npm. Można z niego patrolować dolinę Sanu. Ten atut wykorzystano strzegąc handlowego szlaku prowadzącego z Węgier do Krakowa i na Ruś.
Zamek na Sobieniu postał na zgliszczach starszej warowni, o której niewiele wiemy. O jej istnieniu świadczą warstwy osadnicze z XII i XIII wieku.
Pierwsza wzmianka o zamku pochodzi z kroniki Jana Długosza. Opisuje on przejazd króla Władysława Jagiełły do Sanoka z nowo poślubioną żoną Elżbietą. Działo się to w 1417 r. Najprawdopodobniej to właśnie na zamku król spotkał się z oblubienicą i tu wyprawiono wesele.
Wysoki zamek
O tym jak wyglądał zamek wiemy od historyków i archeologów.
Najwyższy punkt wzgórza stanowił „wysoki zamek”, do którego można było wejść przez basztę. Do „wysokiego zamku” nie można było wjechać, np. konno. W latach 70. baszta została zakonserwowana. Znajdował się tu nieregularny dziedziniec, a na jego końcu stał dwupiętrowy dom zamkowy, gdzie mieszkała „elita”.
Zamek w XVI wieku został opuszczony. Warownia popadła w ruinę. Jeszcze w XVI wieku opiekowano się zamczyskiem. Potem prawdopodobnie obrali go sobie za kryjówkę bieszczadzcy rozbójnicy. Na pewno schronili się w zamku konfederaci barscy.
Dużych zniszczeń dokonali tu Austriacy, którzy wypróbowali na Sobieniu armaty nowego typu. Wstrząsy od próbnych strzałów naruszyły budowlę.
W 1970 roku góra Sobień została uznana za rezerwat przyrody.