Uczucia gwiazdy Instagrama. „Miłość Danae” w Monachium
Claus Guth umieścił swoją inscenizację w nowojorskim wieżowcu. Przez jego przeszklone ściany obserwujemy liczne sąsiadujące z nim drapacze chmur (scenografia – Michael Levine, projekcje wideo – rocafilm). Polluks łudząco przypomina amerykańskiego prezydenta: nosi blond perukę, przykrótki garnitur, niezdarnie przeciska się między wierzycielami, gdy Ci bałaganią w biurowcu. Jego piękna córka Danae jest gwiazdą Instagrama – modelką łasą na lajki i atencję obserwujących, a także na wszelkie potencjalne korzyści materialne wynikające z rozpoznawalności. Nieco tandetnie i zbyt dosłownie zostało to zobrazowane w spektaklu złotymi rekwizytami, łóżkiem i kostiumami projektu Ursuli Kudrny.
Drugi i trzeci akt pokazują przemiany tytułowej bohaterki. Będąca nieustannym źródłem zainteresowania serwisów plotkarskich celebrytka odkrywa, że nie pasuje do świata kreowanego przez swojego wpływowego ojca, w którym rządzi pieniądz, a nie ma miejsca na prawdziwe, szczere emocje. Zamiast bogactw Jowisza Danae wybiera – wbrew woli ojca – uboższego, za to szczerze ją kochającego Midasa.
Ostatnie sceny spektaklu pokazują zniszczone wybuchami i pożarem wnętrza biurowca. Bohaterowie próbują odszukać resztki dawnej świetności budynku, który bezpowrotnie utracił swą wartość. Pozostały za to uczucia – Danae i Midas łączą się w miłosnym uścisku, podczas gdy za ich plecami wyświetlane są archiwalne filmy z czasów II wojny światowej.
Pojawia się na nich także Richard Strauss. Kompozytor stworzył swoje przedostatnie dzieło sceniczne w latach 1938-40. Szalejący konflikt zbrojny uniemożliwił publiczne wykonanie „Miłości Danae” zaraz po ukończeniu ostatnich stron partytury. Prapremierę dzieła zaplanowano na lato 1944 roku w Salzburgu, na 80. urodziny kompozytora, ale – z przyczyn politycznych – odbyła się jedynie otwarta próba generalna spektaklu. Publiczne prawykonanie dzieła miało miejsce latem 1952 roku, również w Salzburgu, w tej samej reżyserii Rudolfa Hartmanna, trzy lata po śmierci Richarda Straussa.
Siłę monachijskiego spektaklu, oprócz niebanalnej interpretacji reżyserskiej, tworzy również wyrównana obsada. Jedna z nielicznych na świecie odtwórczyń roli Danae, szwedzka sopranistka Malin Byström idealnie wpisała się w wizję Clausa Gutha – zarówno nieprzeciętną urodą, jak i lirycznym w barwie, szlachetnym głosem, tworząc portret kobiety silnej i niezależnej.
Jeśli Danae miałaby zakochać się w głosie jednego z protagonistów, to z pewnością w nasyconym w barwie, doskonale prowadzonym barytonie Christophera Maltmana, który nadał postaci Jowisza autorytarny, nieco brutalny rys. Trudno, żeby uwodził obsadzony w roli Midasa Andreas Schager, gdyż jego krzykliwemu tenorowi daleko jest od wszelkich kanonów piękna i subtelności.
Znakomicie śpiewał przygotowany przez Christopha Heila chór, a poprowadzona przez Sebastiana Weigla orkiestra zagrała z taką pasją i zaangażowaniem, że – mimo dramaturgicznych mielizn – momentami trudno było uwierzyć, dlaczego to dzieło jest aż tak rzadko grywane.