100 tomów akt i plany apelacji. Losy Anioła Śmierci z Torunia pozostają w zawieszeniu
Na razie, od lutego, trwa przygotowywanie przez sąd pisemnego uzasadnienia wyroku. Wniosły o jego sporządzenie wszystkie strony procesowe. Takie wnioski są jasnym zwiastunem planowanych apelacji do Gdańska.
-Sporządzanie tego uzasadnienia nadal trwa. Materiał jest bardzo obszerny. Same akta podstawowe tej sprawy to 42 tomy, razem z załącznikami to już 70 tomów, a z kolejnymi - blisko sto - słyszymy w Sądzie Okręgowym w Toruniu.
Jak zatem widać, droga do samego wniesienia apelacji i rozpoczęcia potem procesu apelacyjnego w Gdańsku już jest długa. Zanim Sąd Apelacyjny wyda potem prawomocny wyrok, też mogą minąć lata.
Maciej B. zatem pozostaje zatem przez cały ten czas osobą "nieprawomocnie skazaną na karę dożywotniego pozbawienia wolności" i tkwi w zawieszeniu. Tymczasowo aresztowany jest od kilku lat i areszt ten jest mu sukcesywnie przedłużany.
Wyrok w Toruniu: przede wszystkim za zabójstwo pani Marii z Szosy Lubickiej
Ubezpieczał ludzi, a oni ginęli - tak media pisały o Macieju B. ochrzczonym przez tabloidy "Aniołem Śmierci z Torunia". W lutym br. ten przedsiębiorca z branży nieruchomości skazany został przez Sąd Okręgowy w Toruniu na karę dożywotniego więzienia i utratę praw publicznych przez dekadę. Uznał jego winę we wszystkich zarzucanych mu czynach (pomijając jedno przedawnione pomocnictwo w aborcji).
Maciej B. uznany został po pierwsze za winnego wywołania pożaru w wieżowcu przy Szosie Lubickiej w Toruniu (w nocy 20 grudnia 2021 roku) i zabójstwo w ten sposób pani Marii, 68-letniej lokatorki. Co ważne - zabójstwo dokonane z pobudek zasługujących na szczególne potępienie. Celem sprawcy było zainkasowanie pieniędzy z polisy na życie - był do tego osoba uposażoną.
W procesie udało się jednak udowodnić winę Macieja B. także w innym zakresie. Przedsiębiorca ubezpieczył sześciu rzekomych pracowników, z czego pięciu zmarło krótko od tego ubezpieczenia. Miał zataić stan zdrowia tych osób, w ten sposób usiłując doprowadzić do wypłaty odszkodowań w łącznej kwocie około pięciu milionów złotych. Ostatecznie towarzystwa wypłaciły mu 326 tysięcy złotych.
Te ustalenia w procesie sądowym się potwierdziły - na mocy wyroku Maciej B. dokładnie tyle pieniędzy ma towarzystwom ubezpieczeniowym oddać. Wśród oszukanych są tak znane marki jak np. Warta czy Nationale Nederlanden.
To jednak nie wszystko. Potwierdziły się w procesie także kolejne zarzuty: posiadania narkotyków oraz oszustwo dotyczące zaświadczeń BHP.
Prawie 100 tomów akt do analizy. Długa droga do procesu apelacyjnego
Kto nie pogodził się z wyrokiem orzeczonym w Toruniu? Wnioski o wydanie uzasadnienia wyroku na piśmie do sądu wnieśli: sam oskarżony Maciej B., jego obaj obrońcy, Prokuratura Okręgowa w Toruniu, pełnomocnicy dwóch pokrzywdzonych w tej sprawie oraz pełnomocnik prawny oskarżyciela posiłkowego.
-My na pewno -będziemy się od niego odwoływać do Sądu Apelacyjnego w Gdańsku. Nie chodzi tylko o wymiar kary, ale całość orzeczenia - z uznaniem winy. Mój klient od początku sprawy podkreśla, że nie wywołał pożaru w wieżowcu, nie miał też zamiaru i nie doprowadził do śmierci lokatorki - mówił "Nowościom" adwokat Adam Wygralak, obrońca Macieja B., po ogłoszeniu wyroku.
Jak piszemy na wstępie, droga do apelacji i potem - prawomocnego wyroku w Sądzie Apelacyjnym w Gdańsku - jest daleka. A w grę przecież jeszcze wchodzi zawsze wywiedzenie skargi kasacyjnej po orzeczeniu sadu drugiej instancji. Losy "Anioła Śmierci z Torunia" zatem mogą latami pozostawać nierozstrzygnięte.