22 czerwca 1944: Sztorm, który niemal zatopił statek SS Poznań
W nocy z 21 na 22 czerwca 1944 roku, kiedy alianci próbowali utrzymać świeżo zdobyte przyczółki w Normandii, jeden z polskich akcentów operacji „Overlord” zmagał się z żywiołem nie mniej niebezpiecznym niż ostrzał wroga — z morzem. Statek handlowy SS „Poznań”, który miał odegrać swoją rolę w wielkiej inwazji, stanął w obliczu potężnego sztormu, który niemal zakończył jego misję na zawsze. Historia ta, choć często pomijana w narracjach o D-Day, jest nie tylko opowieścią o odwadze załogi, ale również świadectwem wkładu polskiego wysiłku w alianckie zwycięstwo w II wojnie światowej.
SS „Poznań” był jednostką handlową pływającą pod banderą polską, należącą do floty Gdynia-America Line. Nazwa statku nie była przypadkowa — miała symbolizować rozwój nowoczesnej Polski i dumę z jednego z najważniejszych ośrodków przemysłowo-kulturalnych międzywojennej Rzeczypospolitej. Gdy wybuchła wojna, jednostka — podobnie jak wiele innych polskich statków — została wcielona do brytyjskiego systemu konwojowego, uczestnicząc w działaniach transportowych na rzecz aliantów.
Operacja „Overlord” — logistyczne wyzwanie
Lądowanie w Normandii 6 czerwca 1944 roku, czyli słynny D-Day, to nie tylko militarna inwazja, ale gigantyczna operacja logistyczna. Aby dostarczyć ludzi, broń, amunicję, żywność i paliwo, alianci potrzebowali floty tysięcy statków. Do tej machiny włączono również statki handlowe, takie jak SS „Poznań”.
Była 14:30 w Zakopanem. Ludzie aż się zatrzymywali i nagrywali
Jego zadaniem było zaopatrzenie prowizorycznego portu Mulberry A, skonstruowanego przy plaży Omaha. Był to pływający port zbudowany z betonowych caissonów i pontonów, który umożliwiał szybki rozładunek w sytuacji, gdy niemieckie siły nadal kontrolowały kluczowe porty Francji.
Noc grozy – 21/22 czerwca 1944
Właśnie przy tym porcie znalazł się SS „Poznań”, gdy Normandię nawiedził jeden z najpotężniejszych sztormów tamtego lata. Wicher i wysokie fale nie tylko utrudniły rozładunek, ale zagroziły wręcz zniszczeniem całej konstrukcji Mulberry A. SS „Poznań”, stojący na redzie, został mocno uszkodzony – fale rozbiły część nadbudówki, a ładownie zostały zalane wodą. Mimo tragicznej sytuacji, załoga podjęła walkę o uratowanie statku. Kierując jednostkę na pobliską mieliznę, marynarze zapobiegli jej zatonięciu.
To była decyzja, która wymagała odwagi i doświadczenia — sztorm nadal szalał, a statek stawał się coraz mniej sterowny. Dzięki szybkiemu manewrowi udało się jednak ocalić zarówno ludzi, jak i cenny sprzęt wojenny na pokładzie.
Powrót przez kanał i dalszy los
Po uspokojeniu się pogody rozpoczęto działania ratunkowe. Brytyjskie służby holownicze przeprowadziły SS „Poznań” przez kanał La Manche do portu w Cardiff, gdzie przeszedł tymczasowe naprawy. Choć jednostka nie wróciła już do Normandii, jej udział w operacji pozostał symbolem wysiłku polskich marynarzy w kluczowym momencie wojny.
Polski ślad w historii D-Day
Wielu historyków podkreśla, że udział Polaków w operacji „Overlord” nie ograniczał się do słynnej 1 Dywizji Pancernej gen. Stanisława Maczka, która wkroczyła do Normandii późnym latem 1944 roku. Byli tam też polscy piloci, cichociemni, oddziały marynarki wojennej, a także — właśnie — polscy marynarze flot handlowych. Choć ich misje były mniej spektakularne niż frontalne ataki na bunkry, bez ich pracy cała logistyka inwazji mogłaby się załamać.
„Poznań” jako symbol
Dziś o SS „Poznań” pamięta się rzadko, ale jego historia zasługuje na przypomnienie — szczególnie w kontekście lokalnym. Statek nosił nazwę naszego miasta i był jednym z niewielu, które przeszły przez piekło alianckiej inwazji i powróciły. Jego załoga wykazała się nie tylko odwagą, ale i determinacją, którą można zestawić z walką powstańców, żołnierzy podziemia i innych zapomnianych bohaterów tamtej epoki.