25-latka wjechała na czerwonym świetle w samochód 89-latka w Poznaniu. Policja wyjaśniała sprawę przez miesiąc. "Ktoś chce mnie oszukać"
W tym artykule:
Z pozoru błaha sprawa wyjaśniana przez miesiąc
Do zderzenia doszło 16 maja na ulicy Grunwaldzkiej w Poznaniu, tuż obok pętli tramwajowo-autobusowej. Wyjeżdżając z cmentarza Junikowo na zielonym świetle w ulicę Grunwaldzką w stronę centrum, 89-latek nagle poczuł uderzenie w bok jego pojazdu.
- Usłyszałem trzask z lewej strony. Jak się okazało, w bok mojego samochodu wjechał inny samochód od strony centrum. Wjechał na skrzyżowanie na czerwonym świetle - opowiada Józef Lisa, który zgłosił się w sprawie wypadku do naszej redakcji.
Jego uwagę zwróciła opieszałość, z jaką miał się spotkać ze strony poznańskich policjantów. Mimo, że tuż po zderzeniu do radiowozu policjantów zgłosił się bezpośredni świadek zderzenia, który potwierdził, że 25-letnia kierująca wjechała na skrzyżowanie na czerwonym świetle, sprawa nie została zakończona na miejscu.
Czytaj także: Stare bloki z wielkiej płyty i kamienice będą musiały posiadać nowe windy. Ruszy wielka dobudowa dźwigów w Poznaniu?
- Po zderzeniu wzięli mnie do szpitala, więc nie byłem przy sprawdzaniu wszystkich okoliczności. Mam stłuczenie i chodzę na masaże - opowiada pan Józef.
Poszkodowany prawie stał się sprawcą
Sprawa prostego wypadku trafiła do tak zwanej wykroczeniówki, czyli policyjnego Zespołu ds. Wykroczeń. Pana Józefa zdziwiło to, że z pozoru prosta sprawa nie została zakończona na miejscu. Tymczasem otrzymał on od ubezpieczyciela list. Został w nim poinformowany, że został wskazany jako sprawca kolizji, a pismo zawierało prośbę o przyznaje się do winy.
- To mnie zbulwersowało. Poczułem, że ktoś chce mnie oszukać i wrobić w coś, czego nie zrobiłem - mówi pan Józef.
Także kontakt z policjantką prowadzącą sprawę nie przyniósł oczekiwanych rezultatów. Tymczasem przez brak zakończenia sprawy jego samochód cały czas czeka na naprawę i nie może z niego korzystać. Dlatego też postanowiliśmy zapytać policję o to co dzieje się ze sprawą pana Józefa.
Policja: sprawy nie dało się zakończyć na miejscu
Okazuje się, że zeznania uczestników zderzenia oraz relacja bezpośredniego świadka wypadku, to było dla policjantów za mało. Mimo, że bezpośrednio po zderzeniu sprawdzono działający na miejscu monitoring miejski, nie udało się ustalić sprawcy. Jego zasięg nie objął sygnalizatora, co pozwoliłoby sprawdzić, który z kierujących mógł wtedy wjechać na skrzyżowanie, a który nie.
- Sprawa kolizji nie została zakończona przez policjantów na miejscu z uwagi na odmienne relacje uczestników dotyczące przebiegu tego zdarzenia - informuje mł. asp. Anna Klój z Zespołu Prasowego KMP w Poznaniu. - Weryfikacja i ustalenie stanu faktycznego wymagało przeprowadzenia czynności wyjaśniających, podczas których prowadząca postępowanie zabezpieczyła dodatkowe zapisy kamer monitoringu, które znajdowały się w okolicy miejsca zdarzenia - dodaje.
Potencjalna sprawczyni ukarana mandatem za brak pasów
Na zapisach z kamer zainstalowanych na prywatnych posesjach widać wyraźnie kolor sygnału nadawanego przez sygnalizator w momencie zderzenia. Z nagrania wynika, że to właśnie 25-latka kierująca samochodem marki citroen wjechała na skrzyżowanie na czerwonym świetle.
- Obrażenia, którzy doznał uczestnik były poniżej 7 dni, dlatego 11 czerwca czynności wyjaśniające zostały zakończone skierowaniem do sądu wniosku o ukaranie wobec 25 - letniej kierującej citroenem - dodała Klój.
Wniosek o ukaranie został skierowany dzień po tym, kiedy pan Józef zgłosił się do naszej redakcji. Rzeczniczka prasowa policji poinformowała nas, że poza sprawą kolizji 25-latka została ukarana mandatem za niekorzystanie z pasów bezpieczeństwa. O ostatecznym rozstrzygnięciu sprawy zdecyduje sąd.