"Wilcze oczy". Wspierają bezpieczeństwo na drogach
Mieliście kiedyś kolizję z leśną zwierzyną? A może widzieliście, jak wygląda zwierzę i samochód po takim zderzeniu? Takie spotkania "oko w oko" na drodze jest bardzo niebezpieczne - dla zwierzęcia i dla osób w aucie. "Wilcze oczy" mają za zadanie sprawić, by do takich właśnie zdarzeń ze zwierzętami nie dochodziło, a przynajmniej było ich jak najmniej. Sprawdźcie, co to są te "wilcze oczy" i jak działają.
"Wilcze oczy" straszą dzikie zwierzęta. Czym są?
Zapewne większość z kierowców miała okazje je zobaczyć, ale być może poza stwierdzeniem, że coś zauważyli, to nie zastanawiali się, po co i dlaczego. Mowa o "wilczych oczach", czyli charakterystycznych niebieskich odblaskach, które montowane są na przy drogowych słupkach.
Umieszcza się je najczęściej na bocznej lub tylnej stronie słupka pod odpowiednim kątem, tak by odbijały światło z samochodowych reflektorów w kierunku pobocza oraz lasu i tym samym dla dzikich zwierząt były iluzją wilczych oczu.
Po co tworzyć iluzję "wilczych oczu"? Żeby na drogach było bezpieczniej!
Stworzenie takiej świetlnej iluzji "wilczych oczu" wzbudza w dzikich zwierzętach niepokój i strach przed drapieżnikiem i powoduje oddalenie się od drogi i tym samym zwiększa bezpieczeństwo kierowców i pasażerów samochodów.
Pomysł jest bardzo prosty, tani i skuteczny. Co ważne działa to tylko wtedy, gdy na drodze są samochody, czyli realne zagrożenie kolizją pomiędzy zwierzęciem a autem. Kiedy nie ma źródła światła, nie ma bariery optycznej, która zabraniałaby dzikim zwierzętom przekraczać drogę biegnąca przez ich terytorium.
Najczęściej takie rozwiązanie jak "wilcze oczy" na drogach leśnych, w obszarach wędrówek dzikich zwierząt oraz w miejscach, gdzie często dochodzi do kolizji z ich udziałem. Przykładem może być, chociażby okolice Białej Podlaskiej czy Augustowa. W Wielkopolsce takie "wilcze oczy" można spotkać między innymi w okolicy Trzcianki.
O bezpieczeństwo na drogach dbają też fotoradary: Czy "wilcze oczy" w Polsce to rozwiązanie powszechne?
Rozwiązanie to nie jest nowe. W Polsce takie odblaski imitujące niebieskie rozbłyski, które dla dzikich zwierząt są bardzo intensywne i pobudzają ich instynkt, sygnalizując obecność drapieżnika, montowane są od wielu lat.
Trudno wskaz ewidentnie pierwszy moment zastosowania tej metody, ale z naszych poszukiwań w tym temacie wynika, że miało to miejsce najprawdopodobniej w 2009 roku w na drogach w zarządzie Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad (GDDKiA) Oddział w Białymstoku, gdzie dochodziło do licznych kolizji właśnie z dziką zwierzyną.
I jak, spotkaliście się z "wilczymi oczami" będąc w trasie? Wiedzieliście, po co montuje się te niebieskie odblaski na słupkach? Jak wam się podoba to rozwiązanie? Czy w waszej okolicy są drogi, gdzie przydałyby się "wilcze oczy"? Dajcie znać!