Chcemy swojskich smaków, nawet jeśli kosztują 30 zł za miseczkę kapusty z kluskami
Tradycyjny smak ma swoją cenę, ale "raz, nie zawsze"
Aromat wędzonki, świeżego pieczywa i smażonych pierogów unosił się przez tradycyjne 2 dni nad Grucznem w województwie kujawsko-pomorskim. W miniony weekend 23 i 24 sierpnia gościł tu Festiwal Smaku, przyciągając producentów tradycyjnej żywności z różnych części Polski.
Sprzedawcy wędlin, serów i miodów zgodnie stwierdzają, że klient jest w stanie zapłacić więcej za wysoką jakość, jednocześnie szuka nowości, dlatego trzeba ciągle rozwijać swój biznes, szukać dodatków np. owocowych, ziołowych. Mają świadomość, że cena nie może być też zbyt wysoka, by nie odstraszała.
Podobne festiwale nie są tanie, to prawda. Potwierdzają to w rozmowach sąsiedzi z kolejki, ale jak mówią o większym wydatku: "raz, nie zawsze". Czasem można pozwolić sobie na coś specjalnego.
Jedni przyjeżdżają, żeby się rozejrzeć i zdać na oko oraz nos, wybrać spontanicznie, inni szukają konkretnych stoisk, przyzwyczajeni, że znajdą ulubiony ser albo chleb.
Kolejka po chleb za 17 zł i miskę kapusty za 30 zł
Jak zwykle długa kolejka ustawia się do Piekarni Polowej Czarże. Kilkadziesiąt osób potrafi stać i czekać po bochen świeżego chleba za 17 zł albo miseczkę klusek ziemniaczanych z kapustą za 30 zł od koła gospodyń. Chłodny dzień sprzyjał konsumpcji na ciepło, ale klienci chętnie robili zapasy, np. czarniny w słoiku, pasztetu wieprzowego w foremce albo z dodatkiem gęsiny.
Nie brakowało chętnych po pierogi, pakowane hermetycznie poleżą w lodówce, o ile nie skuszą wcześniej domowników. U mnie przetrwały zaledwie dobę i nie żałuję. Były pyszne!
Na festiwalu goście szukają tego, czego nie mają na co dzień. Dlatego czekały na nich m.in. racuchy ze słodkim syropem z buraka, czyli ruchanki z fjutem albo parowane ziemniaki z gzikiem.
Wyjątkowa jest tu także pasja ludzi, którzy karmią tym, co sami zrobili. Ogromna otwartość młodych pszczelarzy albo na stoisku lokalnej masarni. Sprzedająca sery wie, skąd jest mleko, a producent ryb w słoikach zna łowiska, z których pozyskał produkt. I na tym polega krótki łańcuch, kupujemy prosto od lokalnych producentów.
Tradycyjne specjały dają poczucie, że jemy coś prawdziwego, pełnego, w przeciwieństwie do masowej produkcji oferowanej przez markety, gdzie liczy się przede wszystkim ilość.
Tak było w przypadku kawałka chleba, dodatku do żurku (20 zł). Żurek był dobry, ale to chleb mnie zachwycił! I chętnie kupiłabym cały bochenek, nawet jeśli kosztowałby 25 zł. Niestety, kolejka ponownie obejmowała kilkanaście osób.
Udział w festiwalu dla wystawcy nie jest tani
Trudno oprzeć się wrażeniu, że na festiwalu było mniej wystawców niż jeszcze kilka lat temu. Dla producentów taki udział to koszt stoiska, dojazdu, noclegu. Zaglądam do cennika dla wystawców:
- Wytwórcy regionalni i artyści ludowi; Pszczelarze i bartnicy - 861 zł
- Producenci artykułów spożywczych o zasięgu lokalnym - 1968,00 zł, tyle samo winiarze i inni wytwórcy/producenci napojów alkoholowych
- Producenci artykułów spożywczych o zasięgu ponadregionalnym oraz restauratorzy - po indywidualnym uzgodnieniu z organizatorem
- Producenci rekomendowani przez Slow Food Polska - 1722,00 zł
- Stoisko informacyjne - 738,00 zł
Ser z małej przetwórni smakuje inaczej niż ten z marketu, pieczywo również. Oby ich wytwórcy i oferowane smaki przetrwały.