Czasem wystarczy kanapka z jajkiem. Komentarz Justyny Wojciechowskiej-Narloch
Młodzi ludzie cierpią, bo są nieakceptowani, wykpiwani, karani za swoją inność. Jedni bo mają nadprogramowe kilogramy, inni bo przeciwnie - są za chudzi, a jeszcze inni - bo kiedyś przynieśli do szkoły kanapkę z jajkiem, która pachniała w swój charakterystyczny sposób. Powodem do hejtowania (agresywne, obraźliwe wypowiedzi lub działania), ghostowania (nagłe zerwanie kontaktu, traktowanie drugiej osoby jak ducha) czy karania ciszą może być każdy drobiazg, jeśli tylko trafi na podatny grunt. I to jest naprawdę przerażające. Dorosłym ciężko to unieść, a co dopiero dzieciom czy bardzo młodym ludziom.
Znam historię nastolatki, córki znajomych, która przez długie miesiące była nękana przez grupę koleżanek z klasy. Niby nic strasznego się nie działo - głupie uśmieszki, wytykanie placami, przezwiska, izolowanie od innych. Kiedy dziewczyna zaczęła wagarować, zareagowali rodzice. Córka opowiedziała im, co się dzieje i błagała, by nic nie robili, bo będzie jeszcze gorzej. I niestety, miała rację. Rodzice rozmawiali z wychowawczynią, dyrektorką szkoły, pedagożką. Potem spotkali się z rodzicami hejterek, była pogadanka w klasie. I co? I nic. Po ponad roku takich przepychanek, nastolatka zmieniła szkołę. Teraz chodzi na terapię, godzina za 300 zł.
To, o czym piszę powyżej, jest codziennością w każdym środowisku, także w szkole. Obronić się przed tym nie sposób, zaakceptować czy zobojętnieć wobec tych zjawisk - niezwykle trudno. I tu pojawia się pytanie, czy toruńscy uczniowie będą umieli odsłonić swoje poranione dusze i opowiedzieć o nienawiści, wykluczeniu i prześladowaniach swojej nowej pani rzecznik? Czy jej kompetencje wystarczą, by podjąć skuteczną walkę z psychiczną przemocą? Mam nadzieję, że tak.
Dziś, kiedy tak trudno dostać się do psychiatry czy terapeuty, na wagę złota jest każda wspierająca osoba. Każdy człowiek, który pomoże przezwyciężyć lęki, ostracyzm, kpiny. Każdy, który pokaże ludzką twarz i podejmie walkę o odzyskanie godności.