W tym artykule:
Ciąg dalszy afery w częstochowskim MOPS-ie
To jedna z najbardziej kuriozalnych afer ostatnich lat w Częstochowie. Z bazy danych Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej wyciekły informacje dotyczące pracowników - imiona, nazwiska, adresy i numery PESEL. Te dane miały zostać wykorzystane podczas głosowania w budżecie obywatelskim w listopadzie 2020 roku.
Agnieszka Żulewska o swoich rolach i serialu "Na Wspólnej". Jest szansa, że do niego powróci?
Ktoś, mając komplet danych osobowych, logował się w systemie głosowania i oddawał głos za niczego nieświadomych ludzi. Głosowano na zadanie nr 821 - "Dzielnicowe Kluby Mieszkańca". Projekt promowały władze miasta jako użyteczną kontynuację programu "Częstochowa silna dzielnicami".
Mechanizm ujawniony został przypadkiem. Jeden z pracowników MOPS próbował zagłosować, ale system poinformował, że... już to zrobił. Kolejni potwierdzili, że ich PESEL-e "zostały wykorzystane" bez ich wiedzy.
Nie ustalono, czy do podobnych nadużyć doszło również podczas głosowania na inne zadania, ponieważ system umożliwiał oddanie głosów na kilka projektów jednocześnie.
Przesłuchano blisko 2700 osób
Zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa wpłynęło do prokuratury 17 lutego 2021 roku. Złożył je pełnomocnik dyrektor MOPS-u, a osobną informację - radna Monika Pohorecka, która nagłośniła sprawę.
Początkowo postępowanie dotyczyło ok. 30 pracowników MOPS, ale z czasem lista potencjalnych pokrzywdzonych znacząco się wydłużała. Ostatecznie zdecydowano o przesłuchaniu blisko 2700 osób, które mogły zostać objęte nielegalnym wykorzystaniem danych.
Skala sprawy sprawiła, że śledztwo trafiało kolejno do różnych jednostek: od Prokuratury Okręgowej w Częstochowie, przez Prokuraturę Regionalną w Katowicach, aż do Prokuratury Rejonowej w Jaworznie. Ostatecznie wróciło do prokuratury w Sosnowcu.
Prokuratura umarza sprawę wobec 200 osób
Prokuratura Okręgowa w Sosnowcu poinformowała właśnie, że część śledztwa zostaje umorzona - dokładnie w zakresie czynów z art. 190a § 2 k.k., dotyczących kolejnych 200 osób. Wcześniej stało się tak już kilkukrotnie. Dlaczego? Powód okazuje się dość zaskakujący - te osoby nie złożyły formalnego wniosku o ściganie sprawców. A w tej kategorii czynu (uporczywe nękanie z wykorzystaniem danych osobowych) wniosek pokrzywdzonego jest warunkiem prowadzenia sprawy. Bez niego prokuratura nie może stawiać zarzutów ani kontynuować postępowania - nawet jeśli istnieją ślady wskazujące na przestępstwo.
To oznacza, że mimo ogromu pracy, setek godzin przesłuchań i czterech lat postępowania, duża część afery zostaje zamknięta z przyczyn formalnych, a nie z powodu braku dowodów.
Paradoks całej sytuacji polega na tym, że projekt, na który "zagłosowano" cudzymi danymi nie uzyskał wymaganej liczby głosów i w ogóle nie został zrealizowany.