Czy było zagrożenie życia na zimowisku? Jest finał sprawy zgłoszonej przez wychowawców z Kujawsko-Pomorskiego
Wracamy do sprawy, o której informowaliśmy zeszłej zimy, na początku lutego. Opisywaliśmy wtedy historię, która miała swój początek w zgłoszeniach złożonych przez opiekunów z Kujawsko-Pomorskiego, pracujących na zimowisku w rejonie Kamiennej Góry.
Wyjazd organizowało biuro podróży z Wielkopolski, a na turnus pojechały dzieci z trzech tamtejszych domów dziecka. Najmłodsze miały 7 lat, ale były też nastolatki, łącznie 49 uczestników zimowiska. W programie znajdowały się atrakcje właściwe dla tego typu wyjazdów, w tym zjazdy na nartach i snowboardzie na stokach w Polsce i w Czechach.
Była 14:30 w Zakopanem. Ludzie aż się zatrzymywali i nagrywali
Wychowawcy twierdzili, że warunki, jakie zapewniono dzieciom i młodzieży, były dalekie od wymaganych standardów. Zastrzeżenia dotyczyły zarówno stanu sanitarnego miejsca, w którym dzieci były zakwaterowane, a także sposobu sprawowania nad nimi opieki. Wyliczano konkretne sytuacje: obecność psa bez kagańca w autokarze, stan łóżek, materaców, słaby dostęp do pryszniców, niecodzienne zabawy wymyślane przez kierownictwo obozu.
- Połowa z tego co najmniej, jeżeli nie więcej, to jest nieprawda - odpowiada kierownik obozu. - To, że łóżka były takie, jak były, to jest fakt. To, że sala była przeładowana, to też, bo dostaliśmy tylko cztery sale dla dzieciaków.
Przyznał za to, że był problem z łatwą dostępnością małoletnich uczestników obozu do sprzętów kuchennych, m.in. do czajnika elektrycznego. Naczynie zostało jednak ostatecznie zabrane do innego pokoju.
Kontrolę na miejscu przeprowadziło dolnośląskie kuratorium oświaty. Była również wizyta inspektorów sanepidu. O sprawie zawiadomiono również policję, która wyjaśniała sprawę.
- Postępowanie, które prowadziliśmy w kierunku stwierdzenia, czy doszło do czynu z art. 160 kodeksu karnego, czyli , zostało umorzone z braku stwierdzenia przestępstwa - mówi mł. asp. Katarzyna Trzepak, oficer prasowy Komendanta Powiatowego Policji w Kamiennej Górze. - Z tego, co nam wiadomo, sprawa zakończyła się ukaraniem mandatem przez sanepid.