Dług niepodległościowy Haiti – czyli ile (dosłownie) kosztuje wolność?
Krwawa rewolucja i polskie legiony
Haiti jest prawdopodobnie jedynym państwem na świecie, które za swoją niepodległość zapłaciło nie tylko daninę krwi, ale i… opłatę niepodległościową w wysokości 150 mln franków, którą (wraz z odsetkami) kraj ten spłacił dopiero w 1947 roku.
Kiedy niedawno oglądaliśmy w naszych domach telewizyjne relacje z ulic Paryża, wstrząsanych rozruchami, których uczestnikami byli głównie imigranci przybyli nad Sekwanę m.in. z dawnych francuskich kolonii, trudno nie zastanowić się nad historią państwa, które jeszcze w pierwszej połowie XX wieku można było nazwać imperium kolonialnym.
Pod koniec XVIII w. jedną z najbardziej dochodowych francuskich kolonii było Santo Domingo, na które Napoleon wysłał polskich legionistów, by ci pomogli stłumić antyfrancuskie powstanie niewolników. Jak wiemy, większość Polaków przyłączyła się do powstańców i ostatecznie pomogła wywalczyć niepodległość wyspy w 1804 roku. Francuzi nigdy jednak całkowicie nie zrezygnowali z zamiaru odzyskania dawnej kolonii, a już na pewno nie zrezygnowali z możliwości… zarobienia na niepodległości Haitańczyków góry pieniędzy. Jak do tego doszło?
Niepodległość bez uznania
Haiti ogłosiło swoją niezależność od Francji oficjalnie w 1804 roku. Dwa lata później kraj został podzielony na dwie części, którymi rządzili dwaj weterani rewolucji: na południu Alexandre Pétion, a na północy Henry Christophe.
Król Ludwik XVIII, który miał ambicje, by Francja znów stała się imperium kolonialnym, już w 1814 roku – zaraz po objęciu władzy – wysłał na Haiti trzech komisarzy, by wybadać gotowość władców wyspy do zrzeczenia się niepodległości. Warto zaznaczyć, że na niepodległość Haiti żadne z ówczesnych państw nie patrzyło życzliwie. Tak Wielka Brytania, jak i Stany Zjednoczone żyły z niewolnictwa – „zaraza wolności” mogła się rozlać na ich terytoria.
Henry Christophe, który w 1811 roku ogłosił się królem, pozostał nieprzejednany wobec Francuzów, zdając sobie sprawę, że ich powrót oznaczałby przywrócenie niewolnictwa. Baron de Vastey obwieścił wręcz: „Naszą niepodległość zagwarantują nam ostrza naszych bagnetów!”. Haitańczycy byli gotowi walczyć. Jednak doszło do rozłamu.
Pétion, rządzący południem, postanowił spróbować negocjacji. Wyszedł z założenia, że za uznanie niepodległości przez Francję lepiej zapłacić, niż z nią walczyć. Zakładał, że za kwotę porównywalną do tej, którą Napoleon otrzymał za Luizjanę (15 mln franków), Francja mogłaby „sprzedać” także Haiti. Przeliczył się. Ludwik XVIII z pogardą odrzucił propozycję, nie chcąc rozmawiać ze „zbiegłymi niewolnikami”.
Eskadra z 500 działami i ultimatum
W 1818 roku Pétion zmarł. Jego następca Jean-Pierre Boyer kontynuował negocjacje, ale Christophe nadal odrzucał wszelkie kompromisy. Stanowisko jego rządu głosiło, że „jakiekolwiek odszkodowanie dla byłych kolonistów jest niedopuszczalne”. Negocjacje zawieszono do 1820 roku – śmierci Christophe’a. Wtedy Boyer zjednoczył wyspę i wznowił rozmowy.
W 1824 roku haitańscy komisarze spotkali się z Karolem X, nowym królem Francji, który zażądał… ustanowienia protektoratu. Groźba wojny zawisła nad krajem.
I wtedy, w 1825 roku, nadeszło „rozwiązanie”.
Dekret Karola X: wolność za 150 milionów
17 kwietnia 1825 roku Karol X wydał dekret: Francja uzna niepodległość Haiti – pod warunkiem wypłaty 150 milionów franków „odszkodowania” dla byłych kolonistów za utracone plantacje i dochody z niewolnictwa. Dokument dostarczył baron de Mackau… eskortowany przez 14 francuskich brygów z ponad 500 działami.
To nie była propozycja – to był szantaż. 11 lipca 1825 roku Boyer podpisał dokument, w którym Haiti zobowiązało się zapłacić ogromną sumę w pięciu ratach.
Wasze bogactwo jest naszą biedą
Francja doskonale wiedziała, że Haiti nie ma jak spłacić takiej kwoty – to było ponad dziesięć razy więcej niż roczny budżet kraju. Jedna z brytyjskich gazet napisała wówczas, że na taką kwotę byłoby stać tylko najbogatsze kraje Europy.
A jednak haitański rząd wziął pożyczkę – 30 mln franków we francuskich bankach, by spłacić… Francji pierwsze raty. Pieniądze nie opuściły Francji – po prostu zmieniły nazwę: z długu kolonialnego stały się długiem bankowym.
Spirala zadłużenia i amerykańska okupacja
Mimo pożyczek Haiti nie mogło nadążyć z płatnościami. Francuskie okręty znów wyruszyły na Karaiby, a pod presją podpisano nowy traktat – nazwany ironicznie „Traktatem Przyjaźni” – obniżający sumę do 90 milionów franków. Haitańczycy musieli wziąć kolejne kredyty. W 1880 roku francuski bank CIC założył Narodowy Bank Haiti – kontrolując finanse wyspy. Do końca XIX wieku Haiti zaciągnęło kolejne pożyczki – już w bankach amerykańskich.
W 1915 roku, po kolejnej rewolcie i śmierci prezydenta Haiti, Amerykanie przejęli wyspę – by „chronić swoje interesy”. Zarządzali nią przez 19 lat. Ponad 40% budżetu okupowanego kraju szło na spłatę długu. Wycofali się dopiero w 1934 roku. Ostatnią ratę Haiti spłaciło w 1947 roku.
Cena wolności: szkoły, szpitale i przyszłość
Za niepodległość Haiti zapłaciło życie ok. 350 tys. niewolników i miliardy franków, które wzbogaciły Francję i USA. Dług niepodległościowy zablokował rozwój kraju – wstrzymano reformy, wprowadzono drakońskie podatki. Naukowcy wykazali, że skutki długu były odczuwalne w XX wieku – brak szkolnictwa, opieki zdrowotnej, infrastruktury.
Według obliczeń ekonomistów Haiti zapłaciło dwukrotnie więcej niż wartość roszczeń. Thomas Piketty ocenił, że Francja powinna zwrócić co najmniej 28 miliardów dolarów. Gdy w 2015 roku prezydent François Hollande odwiedził Haiti i powiedział, że jego kraj ma „dług do spłacenia”, szybko doprecyzował, że chodziło mu tylko o „moralny dług”.
Dziś, gdy zastanawiamy się nad pojęciem reparacji i historycznej sprawiedliwości, historia Haiti powinna być jednym z najważniejszych symboli kolonialnej niesprawiedliwości. To kraj, który dosłownie musiał kupić swoją wolność – a cena była tak wysoka, że jeszcze długo po spłacie długów płacili ją jego obywatele.