Dramat w pasiekach. Pszczelarze biją na alarm
W rolnictwie to pogoda dyktuje warunki. Wiedzą o tym producenci, przetwórcy, leśnicy czy pszczelarze. W tym roku, wiosną, branża musiała zmierzyć się z przymrozkami, lipiec zaś przyniósł burze i silne opady deszczu. Sporadycznie występowały też gradobicia. Ucierpiały m.in. plantacje owoców miękkich, na straty narzekają niektóre pasieki.
Straty są widoczne, mniej miodu lipowego
Na Mazowszu kapryśna aura ma odzwierciedlenie w ulach. O ile udało się zebrać zadowalające zbiory pierwszych miodów - rzepakowego i wielokwiatowego, o tyle tych letnich jest mniej.
- Deszczowe i chłodne miesiące letnie, czyli czerwiec i lipiec, sprawiły, że zbiory miodów odmianowych - akacjowego i lipowego, były dużo mniejsze niż w roku poprzednim, co może mieć wpływ na ich cenę. Obecnie w naszych rejonach występuje luka pożytkowa, co przyczynia się do pogorszenia kondycji pszczół - mówi nam Edward Kaliński z Bartnika Mazowieckiego.
W praktyce pszczoły miały mniej nektaru do zebrania. Kwitnienie lipy i akacji było słabe, a w deszczowe dni owady nie garnęły się do pracy. Większość z nich pozostała w ulach i to, co udało się zmagazynować, zostało przeznaczone na ich potrzeby.
- Pszczoły, mimo zebrania sporych zapasów nektaru z facelii, w dużej mierze przeznaczyły go na własne potrzeby, co uniemożliwiło nam jego odwirowanie. Niestety miodu lipowego, który w naszym regionie jest jednym z kluczowych pożytków, udało nam się w tym roku zebrać jedynie symboliczną ilość. W związku z tym ten sezon postanowiliśmy poświęcić na dalszy rozwój i rozbudowę naszej pasieki, z nadzieją, że kolejne lata przyniosą bardziej sprzyjającą pogodę i zaowocują lepszymi zbiorami - wskazuje Tomasz Cheda z Pasieki Rogowa.
W Łódzkiem branża wskazuje, że w niektórych pasiekach nie udało się wyodrębnić miodów gatunkowych, w ofercie jest więc wielokwiatowy letni, gdzie lipa stanowi jedynie komponent.
Dla właścicieli pasiek brak miodu to straty i poniesione koszty. Wierzą jednak, że w kolejnych sezonach sytuacja wróci do normy. Chętnych na lokalne miody nie brakuje, ale tam, gdzie produkcja znacznie się zmniejszyła, mogą zwiększyć się ceny za gotowy produkt.
Nie wszędzie sytuacja jest kryzysowa. Na południu kraju miodu nie brakuje
Trudna sytuacja jest m.in. w centrum, na Warmii i Mazurach, w rejonach północnych. Tam, gdzie jednak gradobicia i ulew było mniej, pasieki nie odnotowują strat. Jak informuje Olaf Pest z Pasieki Żerniki na Śląsku, ilość opadów była optymalna, wpłynęła na lepsze nektarowanie roślin, nie zalewając ich i nie niszcząc.
- Jeśli chodzi o miód lipowy, w 65 proc. naszych pasiek zebraliśmy go więcej niż rok temu. Tylko w jednej lokalizacji wystąpił spadek. Warto zaznaczyć, że w okresie kwitnienia lipy nie pojawiła się spadź, która zwykle zwiększa objętość miodu, ale wpływa na jego skład. Dzięki temu tegoroczny miód lipowy jest wyjątkowo czysty, pozbawiony domieszek innych pożytków - dodaje.
Śląska pasieka jedynie wiosną zanotowała niższe zbiory miodu rzepakowego w porównaniu do poprzednich sezonów. Właściciele wskazują, że co roku bilans każdej polskiej produkcji jest zależny od regionu kraju i tego, jaka akurat będzie tam pogoda.