Ewa Weber wraca z Warszawy na Śląsk, żeby pokierować miastem rozdartym po referendum. "Mam Zabrze w sercu. Nie ukrywam, że bolało"
Ewa Weber została pełniąca obowiązki prezydenta Zabrza. Będzie kierowała miastem do przedterminowych wyborów, które odbędą się w efekcie odwołania w referendum prezydentki Agnieszki Rupniewskiej. Mieszkańcy zdecydowali o tym zaledwie rok po objęciu przez nią urzędu.
Inicjatorzy referendum krytykowali Rupniewską m.in. za zwolnienia grupowe w jednostkach samorządowych, podnoszenie opłat lokalnych, rezygnację z organizacji stałych wydarzeń kulturalnych oraz opóźnienia w prywatyzacji klubu Górnik Zabrze.
O sytuacji Zabrza rozmawiamy z Ewą Weber, dotychczasową dyrektor generalną Ministerstwa Aktywów Państwowych w Warszawie, a w przeszłości m.in. sekretarzem miasta Zabrze i wiceprezydentką Gliwic, wyznaczoną do nowej roli przez premiera Donalda Tuska.
Paweł Pawlik, "Dziennik Zachodni": Wynik referendum. Szok?
Ewa Weber, p.o. prezydenta Zabrza: Dla mnie nie.
Nie?
Obserwowałam to, co się dzieje. Interesowałam się tym, co się dzieje w Zabrzu poprzez media społecznościowe i widziałam, jakie są nastroje oraz jaka była liczba osób, które podpisały się pod referendum.
Czyli spodziewała się pani takiego rozstrzygnięcia?
Spodziewałam się, że może taka sytuacja nastąpić.
Jak ocenia pani to, co się działo w mieście przez ostatni rok?
Ocenę będę mogła dokonać, kiedy zapoznam się z dokumentacją, zobaczę, jakie tematy były podejmowane. Myślę, że był to trudny okres. Miasto ma trudną sytuację finansową, wysokie zadłużenie nie pozwala na krótkoterminowe wyjście z tej sytuacji.
A z lotu ptaka, z Warszawy, jak to wyglądało?
Z lotu ptaka nie wygląda to dobrze, natomiast ja jestem optymistką, dlatego podejmuję się trudnych zadań. Potrafię realizować duże projekty i przedsięwzięcia, a to na pewno będzie proces długofalowy. Musi być dobrze przygotowany, dobrze przemyślany. Uważam, że trzeba też bardzo dobrze i rozsądnie podejść do kadry, która wykonuje zadania i dobrze ułożyć zespoły. Nie boję się poważnych decyzji — one muszą być po prostu ekonomicznie uzasadnione i muszą mieć rzeczywisty efekt dla podejmowanych decyzji dalszego funkcjonowania miasta. A ponieważ Zabrze mam w sercu, więc te decyzje będą nie tylko ekonomiczne, ale również związane z tym, żeby zachować jakość i funkcjonalność. Bardzo chcę wsłuchać się również w głos mieszkańców.
Na ministerialnych korytarzach pytano panią o upadające Zabrze?
Proszę mi wierzyć, że przez ostatni czas mieliśmy naprawdę bardzo dużo swoich tematów, które trzeba było w bardzo szybkim czasie rozwiązywać. Ministerstwo Aktywów Państwowych ma 110 spółek, które nadzoruje, gdzie trzeba było przeprowadzić potężne procesy profesjonalizacji zasobów ludzkich, zbudowania systemów nadzoru. Ale nie ukrywam, że codziennie przeglądałam zabrzańskie social media, bo mam Zabrze w sercu. Nie ukrywam, że bolało.
W social mediach dominowała narracja przeciwników Agnieszki Rupniewskiej, z kolei prezydentka niewiele robiła, żeby nadać ton w komunikacji miasta z mieszkańcami.
Nie chciałabym na tym etapie oceniać tej komunikacji, bo nie znam wszystkich spotkań, rozmów i negocjacji, które były prowadzone. To będę mogła tak naprawdę ocenić, jak popracuję tutaj przez jakiś czas.
Została pani powołana, żeby przygotować wybory w Zabrzu. Mają one zostać ogłoszone w ciągu trzech miesięcy.
To jest zadanie ustawowe i też dlatego jestem powołana do pełnienia funkcji prezydenta miasta, ale to nie jest jedyne wyzwanie. Pełniąc tę funkcję w tym czasie, trzeba poprowadzić miasto pod każdym kątem, od zabezpieczenia potrzeb mieszkańców, czyli dziedzin takich jak edukacja, kultura, sport, gospodarka komunalna, w tym wywóz śmieci. Jak mówimy o sporcie, to wszyscy oczekują prywatyzacji Górnika Zabrze. Jestem, jako osoba związana ze sportem, zajmująca się również analizami finansowymi, za taką prywatyzacją. Oczywiście będę weryfikowała, czy została ona przygotowana w sposób prawidłowy.
Czyli to nie będą trzy miesiące na przeczekanie?
Gdyby była potrzebna osoba na przeczekanie, to na pewno ja bym się na to nie zgodziła. Jestem osobą zadaniową, pracującą na efekty, na dużej skali i dlatego też decydując się i podejmując to wyzwanie, które powierzył mi pan premier, zorientowałam się, jakie są kluczowe problemy miasta i jestem gotowa od pierwszego dnia nad tym pracować. Zresztą już poprosiłam pana sekretarza i panią skarbnik miasta, żebyśmy od razu sobie przekazali tematy, żeby zaczęły dokumenty "schodzić", ponieważ przez tydzień od referendum do mojego przyjścia, nazbierało się sporo spraw.
A co z pracą w Ministerstwie Aktywów Państwowych?
Żeby pełnić funkcję prezydenta miasta Zabrze, podjęłam decyzję jednokierunkową. Złożyłam wniosek do ministra o rezygnację ze stanowiska dyrektora generalnego i stosunek pracy w ministerstwie został zakończony z dniem 16 maja 2025 roku.
Co trzeba w Zabrzu zrobić na już?
To sprawy, o których wspomniałam oraz prywatyzacja Górnika i temat wyborów, które są ustawowo zdeterminowane czasem. Myślę, że przede wszystkim trzeba nawiązać współpracę z wszystkimi grupami społecznymi. Mamy trudną sytuację finansową i nie da się tego naprawić ani jednoosobowo, ani tylko z jednym zespołem, czy jednym środowiskiem. Współpraca musi nastąpić pomimo różnego podejścia do poszczególnych tematów.
Można się dogadać z referendystami?
Uważam, że z każdym człowiekiem można dojść do porozumienia, jeżeli się z nim rozmawia.
Chyba że oni nie chcą się dogadać.
Będę próbowała.
Będzie pani kandydować w wyborach na prezydenta Zabrza?
Decyzja, że przychodzę tutaj, była bardzo szybką decyzją. Podjęłam ją z pełną odpowiedzialnością i determinacją wsparcia mieszkańców Zabrza, zaś na decyzję o starcie w wyborach przyjdzie jeszcze czas.