Gdańsk: Ekostrada do przebudowy? Jackowski: "Tam istnieje prawdziwe niebezpieczeństwo"
Rozchodzi się o niebezpieczny odcinek przy ul. Rogaczewskiego, bo cała trasa - jak podkreśla Roger Jackowski z Rowerowej Metropolii - jest zgodna z pierwotnym pomysłem i słuszna. Na wspomnianych problematycznych 50 metrach pojawiają się jednak poważne wątpliwości co do bezpieczeństwa. Chodzi z jednej strony o kwestie widoczności na drodze, a z drugiej o odstępujący od normy nachylenie. Rowerowa Metropolia twierdzi, że wybrany przez Urząd Miasta wariant, o którym aktywiści od początku mówili negatywnie, jest nie tylko niebezpieczny, ale wręcz nielegalny.
Andrzej Kowalski: Rowerowa Metropolia łącznie już od dziewięciu lat walczy o trasę rowerową, która teraz nazywa się ekostradą. Jaka jest geneza tego projektu, kto ją zaproponował jako pierwszy?
Roger Jackowski: Miasto w tej chwili ukuło sobie taką modną nazwę, ale to po prostu trasa rowerowa Śródmieście - Chełm. Pierwsze pomysły, żeby znaleźć tam miejsce na trasę rowerową - ze względu na bardzo łagodne nachylenie alei Armii Krajowej, pojawiły się około 9-10 lat temu. Już nie sięgnę pamięcią, kto z nas był pomysłodawcą. W Rowerowej Metropolii działamy na rzecz tej trasy od 2017 roku. Dwukrotnie wygraliśmy Budżet Obywatelski z projektem jej budowy. Było też wiele innych działań.9 lat temu zaczęliśmy jednak od analizy dotyczącej tego, czy da się w ogóle to gdzieś zmieścić. Czy to poprzez dobudowanie czegoś czy wykorzystanie jezdni, a jeżeli tak to w jakiś sposób.
Czyli jeszcze na samym początku była szeroka analiza dotycząca tego czy jest to po prostu możliwe. Jak poszło?
Trasa została dobrze przeanalizowana wbrew niektórym, emocjonalnym komentarzom. Te analizy najpierw wykonane przez nas, a potem przez Zarząd Dróg i Zieleni w Gdańsku, wskazały, że na jezdni w kierunku Chełmu jest rezerwa przepustowości. One się teraz potwierdziły, bo trasa jest gotowa, jezdnia została zawężona do dwóch pasów, a korków w tym miejscu nie ma.
Czyli jak na razie rzeczywistość zgadza się z wynikami analizy.
Tak, to była trafna analiza. Ona wynika z prostej rzeczy. Jeżeli mamy wloty na al. Armii Krajowej w stronę Chełmu z trzech ulic (Podwale, Okopowa i 3 maja) i każdy z tych wlotów ma tylko dwa pasy skrętu albo jazdy w Armii Krajowej, to nie ma możliwości, żeby zabranie jednego pasa z jezdni trzy pasmowej kończyło się korkami.
A temat korków podnoszą pewnie sami kierowcy? Kto bije na alarm w tej sprawie?
Nie do końca wydaje mi się trafne utożsamienie tego z "kierowcami" jako jakąś generalizacją. Na pewno jakaś część kierowców była przeciwna trasie, ale czy to jest większość? Nie wiem tego, natomiast wydaje mi się, że znacząca część rowerzystów, którzy korzystają z tej trasy, a w pierwszych dniach korzysta po około 2 tys. osób dziennie, to również kierowcy. To nie są grupy rozłączne.Mało tego, jestem przekonany, że część osób, która wcześniej nie miała alternatywy dojazdu rowerem z Chełmu do Śródmieścia, teraz taki wybór ma. Może ktoś z nich wybierze rower i tego samochodu już na Armii Krajowej nie będzie. Na pewno takich wyborów mieszkańcy dokonują i to też trzeba liczyć do bilansu.
Korków nie ma, ale pojawił się zupełnie inny problem. Mówił pan, że to bubel. Na czym polega i dlaczego pojawił się w rzeczywistości, skoro w projekcie Rowerowej Metropolii go nie było?
My chcieliśmy konsekwentnie prowadzić ruch rowerowy poprzez prawy skraj trasy Armii Krajowej od ul. 3 Maja. Jest tam miejsce, żeby na początkowym odcinku zmieścić drogę rowerową. Był też wariant puszczenia jej obok chodnika przed budynkiem dyrekcji Lasów Państwowych. Tam też jest miejsce i można dobudować drogę rowerową.Natomiast urząd od początku tych rozmów obstawał, że poprowadzi to przez małą uliczkę Rogaczewskiego za budynkiem dyrekcji Lasów Państwowych. I tak też zrobił, mimo że nasze opinie były co do tego negatywne. Niestety w szczegółach wykonawstwo tego podłączenia jest fatalne. Mamy tam dwie rampy nachylone na bardzo dużym spadku. Bardzo wiele osób tam zsiada z rowerów, nie może jechać.Te rampy mają nachylenia na poziomie kilkunastu procent. To jest bardzo niebezpieczne, bo w sytuacji, kiedy tam będą jakieś elementy śliskie, czyli woda, lód, szron, piasek to poślizg przy zjeździe z góry jest bardzo łatwo. Są to pochylenia niezgodne z rozporządzeniem ministra dotyczącym warunków technicznych budowy dróg. To nie tylko bubel, to jest po prostu niezgodne z prawem.
Miasto zbudowało... nielegalne rampy na hucznie otwartej ekostradzie?
To ok. 50-metrowy błąd projektowy i wykonawczy. Nikt tego nie ze strony urzędu nie skorygował. Naszym zdaniem jest to po prostu wadliwe. Po pierwsze zniechęca ludzi do jazdy, bo mają piękną trasę o nachyleniu 3-4%, ale żeby się na nią dostać, muszą przejechać odcinek z nachyleniem 15%.Tworzymy niebezpieczeństwo, ponieważ zwłaszcza w warunkach deszczu, śniegu czy zimna będzie to niezwykle niebezpieczny element. Niestety są tam także błędy, jeśli chodzi o widoczność wzajemną rowerzystów i pieszych. To dodatkowo zwiększa ryzyko kolizji. Mamy bubel na zwieńczeniu przepięknej trasy za 16 milionów złotych, a zaoszczędzono 200 czy 300 tys., aby poprowadzić to w poprawnym wariancie, z łagodnym nachyleniem i dobrą widocznością.
A dlaczego w ogóle miasto postanowiło postawić na ten wariant?
Nie mam dobrej odpowiedzi, bo nie jestem przedstawicielem miasta. Zadecydowano na naradach projektowych, na które nas nie zaproszono. Jest dobry zwyczaj, że się zaprasza autorów projektu budżetu obywatelskiego. Z nami tak nie było.Mam jednak swoje teorie. Jedna tdotyczy tego, że ten pierwszy odcinek, pierwszą rampę i fragment Rogaczewskiego zbudowano kilka lat temu jako ślepe. Wtedy to było chyba zbudowane tak "na odczepnego", żeby pokazać, że coś zbudowano. Taka forma pokazania mi, że nawet jeżeli wygrałem projekt BO, to oni zbudują ślepy, wadliwy fragment na małej uliczce głównej trasy i dalej nie będą budowali.Druga teoria dotyczy tego, że tam jest problem z własnością terenu. Działka, na której stoi dyrekcja Lasów Państwowych sięga poza płot i wystaje aż na pas jezdni Amii Krajowej. Może to był strach przed tym, że administracja Lasów Państwowych była jeszcze parę lat temu w innej opcji politycznej niż samorząd i nie zgodzi się na trasę na niewielkim fragmencie swojej działki? Uważam że gmina pokpiła sprawę takie rzeczy się powinno załatwiać porządnie np. przez wykup fragmentu działki.
Strasznie zastanawiające jest to, że padło na wariant, który wprowadza spore niebezpieczeństwo w ruchu, a nie na jakikolwiek inny. Rowerowa Metropolia proponowała trzy.
Byłbym wyrozumiały, gdyby to był pierwszy taki przypadek. Każdemu może zdarzyć się błąd. Niestety tak jest często - społecznicy, aktywiści, czy to są z organizacji pozarządowych, czy z rad dzielnic, wskazują urzędnikom oczywiste błędy i... nie ma korekty kursu.Niestety dla mnie jest to element większej diagnozy - procesy zarządzania miastem nie przebiegają prawidłowo. Wielu mieszkańców ma taką refleksje, że sporo rzeczy jest po prostu robionych ewidentnie błędnie i z uporem kontynuowanych. Nie ma refleksji, jakiegoś mechanizmu naprawy. To można było skorygować już wiele lat temu - dogadać się z Lasami Państwowymi na wymianę działek czy na wykup.Podobne problemy mieliśmy parę lat temu z przeprowadzeniem trasy rowerowej przez Hucisko. Tam była prywatna działka, nigdy nie wykupiona przez miasto. Mieliśmy fragment torów tramwajowych od pętli w Oliwie, które przechodziły przez prywatną działkę nielegalnie i przez dziesiątki lat ignorowano właściciela terenu.To nie jest pierwszy przypadek tego typu bałaganu.
Co teraz Rowerowa Metropolia planuje zrobić w sprawie tego odcinka trasy rowerowej?
Liczyliśmy, że jak opublikujemy nasze materiały w przededniu otwarcia trasy, to ktoś zdobędzie się na refleksję. Jeśli w najbliższym czasie zdarzy się wypadek to wiadomo będzie, kto fizycznie odpowiada za to, że dopuszczano do ruchu tak niebezpieczny fragment trasy. Do refleksji nie doszło.Miasto brnie w narrację, że nie ma problemu. Okej, w takim razie my kontynuujemy nasze działania. Po pierwsze od strony prawnej sprawdzimy, czy w ogóle zgodne z prawem było dopuszczenie do ruchu takiej trasy. Naszym zdaniem nie jest to zgodne z rozporządzeniem. Jeżeli miasto nie uzyskało jednostkowego odstępstwa udzielanego przez ministerstwo, będziemy podejmować dalsze kroki prawne. Miasto nie może sobie budować, co chce. Musi budować zgodnie z prawem obowiązującym w Polsce.Jeżeli to nie przyniesie efektów, rozważymy złożenie kolejnego wniosku do budżetu obywatelskiego w przyszłym roku na przebudowę odcinka. Uważam jednak, że to jest komedia, że prawidłowe zbudowanie tej trasy będzie łącznie trwało ponad 10 lat.Oczywiście dopuszczam, że mamy w tej kwestii jakieś urojenia, widzimy nieistniejący problem. Jednak ostatecznie to mieszkańcy - użytkownicy trasy wyrażają swoją opinię na portalach i sondach. W jednej z sond udział wzięło ponad 2000 osób i 73% uznało że ten fragment trasy to problem. Jak można ignorować obawy użytkowników? Ostatecznie to oni płacą za tę inwestycję - w swoich podatkach.
Co powinno zrobić teraz miasto?
Gdybym ja był w tej chwili odpowiedzialny za to, to pierwsze co bym zrobił po przyjściu do pracy, to nakazał wyznaczenie bezpiecznych objazdów na czas docelowego przebudowania. Tam istnieje prawdziwe niebezpieczeństwo. W tej chwili, jeżeli się ktoś ciężko połamie, będzie jasne, kto za to odpowiada. Należy zamknąć ten odcinek i wyznaczyć objazdy, zwłaszcza że jest łatwa możliwość a następnie przeprojektować i przebudować trasę w docelowym wariancie.
O ustosunkowanie się do sprawy poprosiliśmy gdańskiego oficera rowerowego, Remigiusza Kitlińskiego. Do momentu publikacji tekstu, nie odniósł się on do naszych pytań. W przestrzeni internetowej pojawiło się jednak stanowisko Zarządu Transportu Miejskiego w Gdańsku. Pod wpisem Rowerowej Metropolii na temat problematycznego odcinka można przeczytać taki krótki komunikat:
- Połączenie ekostrady z ul. Rogaczewskiego zostało zaprojektowane i wykonane zgodnie z przepisami, które jasno określają dopuszczalne kąty pochylenia drogi. W przypadku pochylenia podłużnego to 12 proc. a poprzecznego - 3 proc. W obu przypadkach parametry zostały utrzymane i korzystanie z ekostrady jest bezpieczne. Nie mniej, z uwagi na krzyżujące się w tym miejscu relacje z ruchem pieszym droga została dodatkowo oznakowana. Miejsce to będzie też podlegało naszej szczególnej uwadze w zakresie utrzymania zimowego - czytamy w stanowisku ZTM w Gdańsku.