Gdynia: Kino kocha morze i Gdynię. Festiwal Filmowy kończy pół wieku
Festiwal Filmów Fabularnych obchodzi w tym roku jubileusz 50-lecia, i jest niewiele młodszy ode mnie. Pół wieku. W świecie kina to epoka, w której całe pokolenia aktorów zdążyły dorosnąć, zestarzeć się i zostać uhonorowane owacją na stojąco.
Kiedy w 1974 roku władze PRL wymyśliły, że przydałby się w Polsce festiwal filmowy "na miarę Cannes", zapewne nie przypuszczały jakie problemy im wkrótce zgotuje. Władze dostrzegały już wówczas, że polskie filmy odnoszą sukcesy za granicą i chciały stworzyć w kraju centralną imprezę, która będzie pokazem dorobku rodzimej kinematografii, ale też narzędziem propagandy.
Tymczasem pierwsze edycje festiwalu, odbywające się w czasach "gierkowskiego otwarcia na Zachód", zaowocowały rozkwitem tzw. kina moralnego niepokoju, krytycznego wobec panującego w Polsce ustroju.
"Człowiek z marmuru" i "Człowiek z żelaza" Andrzeja Wajdy, "Wodzirej" Feliksa Falka, "Barwy ochronne" Krzysztofa Zanussiego, "Aktorzy prowincjonalni" Agnieszki Holland - to dziś film toposy tego nurtu kina. Pokazywały konflikty jednostki z wszechwładnym systemem, a głównych bohaterów stawiały przed moralnym dylematem - wyborem między uczciwością a konformizmem. I mimo, że pokazywały realia innej epoki są do dziś aktualne.
W latach 80-tych, w stanie wojennym komunistyczne władze zawiesiły festiwal na trzy lata, a w 1987 roku przeniesiono go z Gdańska do Gdyni. Decyzja ta miała swoje powody polityczne (Gdańsk przez władze PRL uważany był za zbuntowane miasto 'Solidarności"), ale też organizacyjne. Dotychczasowe miejsca festiwalu (kino "Neptun") nie spełniało już rosnących wymagań technicznych, a w Gdyni powstał nowoczesny Teatr Muzyczny z wielką widownią.
Po latach okazało się, że ta decyzja miała wymiar artystyczny. Gdynia miała coś świeżego, nowoczesnego ze swoim architektonicznym modernizmem, a do tego morze i plażę w centrum z widokiem na Dar Pomorza, gdzie robiło się lepsze zdjęcia niż na Długiej w Gdańsku.
Po upadku komuny, festiwal wyzwolił się z kagańca politycznej cenzury, ale polskie kino musiało odnaleźć się w nowej, wolnorynkowej rzeczywistości. Cenzor nie patrzył już artystom na ręce, ale z drugiej strony nie dało się już kręcić filmów nie licząc się z budżetem, jak w przypadku monumentalnego "Potopu" Jerzego Hoffmana, który zdobył pierwsze Złote Lwy w 1974 r.
W latach 90-tych i w XXI wieku na festiwalu nadal dominowało kino artystyczne, ale pojawiło się też sporo filmów stricte komercyjnych, kręconych pod dużą widownię.
Były czasy, kiedy Złote Lwy dostawały filmy heroiczne, o robotnikach i partyjnych sekretarzach. Były też lata, gdy nagradzano kino tak artystyczne, że nawet jury miało problem, by streścić fabułę. Ale były też momenty prawdziwej chwały: "Człowiek z marmuru", "Krótki film o zabijaniu", "Ida" czy "Dzień świra" - to filmy, które naprawdę kształtowały polską kulturę i czasem wpychały nas na światowe salony.
Dziś, w 2025 roku, pięćdziesiąta edycja festiwalu to już impreza o europejskim formacie: z czerwonym dywanem, galą, na której selfie robią sobie zarówno debiutanci jak i nestorzy. Ale mimo tego blichtru, gdzieś pod spodem wciąż drzemie ta sama energia: ekscytacja, że to właśnie tu, nad Bałtykiem, polskie kino pokazuje to co ma najlepszego.
Dziennik Bałtycki był obecny na wszystkich edycjach festiwalu, dlatego z okazji podwójnego jubileuszu (50-lecie festiwalu i 80-lecie Dziennika), przygotowaliśmy wystawę, którą jeszcze przez kilka dni możecie Państwo oglądać w Teatrze Muzycznym w Gdyni. Ta wystawa pokazuje "w pigułce" historie zmieniającego się Dziennika oraz Festiwalu, które na swój sposób są do siebie podobne.
W przyszłym roku miasto Gdynia, będzie obchodziło z kolei swój setny jubileusz. I może dlatego dobrze, że ten festiwal odbywa się w jednym z najmłodszych miast w Polsce. Bo kino lubi morze, które nie tylko odbija światła reflektorów, ale też faluje w rytm naszych historii.