Giby: Ważą się losy chlewni na niemal 2 tys. świń w gminie
Budowa chlewni na 1996 świń wzbudziła w ubiegłym roku wiele emocji. Mieszkańcy gminy Giby oraz gminy Sejny sprzeciwiali się inwestycji, były liczne spotkania, protesty, petycje. Ich działania wspierali radni wojewódzcy, gminni, a Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska i Wody Polskie wydały negatywne opinie w sprawie budowy. Wójt gminy Giby, Robert Bagiński na realizację inwestycji także nie wyraził zgody.
Inwestor jednak nie poddaje się. Odwołał się od tej decyzji, a sprawa trafiła do ponownego rozpatrzenia. Po raz kolejny swoje opinie muszą wydać w tej sprawie Wody Polskie, sejneński Sanepid (który za pierwszym razem wydał pozytywną opinię) oraz RDOŚ w Białymstoku. Ostatnia instytucja wydała negatywną opinię bo inwestor nie wyjaśnił w swojej dokumentacji szeregu istotnych dla ochrony przyrody kwestii.
- To m.in. niewskazanie sposobu zagospodarowania gnojowicy, która będzie pochodziła z tej tuczarni, ale przede wszystkim niewyjaśnienie skutków dla przyrody, które ta inwestycja może przynieść. Obszar, na którym planowana jest tuczarnia leży na terenach cennych przyrodniczo - obszar Natura 2000, w sąsiedztwie obszaru chronionego krajobrazu Pojezierze Sejneńskie oraz rezerwatu przyrody Pomorze - informowało wówczas RDOŚ.
Mieszkańcy sprzeciwiają się budowie chlewni
Obecnie do instytucji opiniujących trafił poprawiony raport inwestora, a także dokument komitetu społecznego.
- Z naszej strony, jako tej strony społecznej, m.in. Stowarzyszenia jezioro Gieret, które jest stroną postępowania administracyjnego, złożyliśmy ekspertyzę i opinię przygotowaną przez eksperta. W dokumencie odnieśliśmy się do raportu inwestora, który jest zafałszowanym obrazem rzeczywistości. W tej inwestycji nie widzimy żadnych korzyści. To dewastacja naszego środowiska - mówi Anna Miszkiel, mieszkanka wsi Posejnele, przewodnicząca Społecznego Komitetu, który sprzeciwia się budowie chlewni w gminie Giby.
Sprzeciwiający się mieszkańcy obawiają się skażenia środowiska. Jak tłumaczą emisja toksycznych gazów może wpłynąć na jakość powietrza. Z kolei odpady z chlewni mogą przeniknąć do gleby i lokalnych cieków wodnych, zagrażając zdrowiu ludzi i środowisku naturalnemu. Obawiają się także spadku wartości ich nieruchomości.
- Sprawa jest w toku, każda strona się wypowiada, na dzień dzisiejszy nie mamy jeszcze uzgodnień z RDOŚ czy sanepidu. W tym roku myślę, że sprawa raczej się nie rozwiąże. Jeszcze sporo rzeczy jest do zrobienia przez inwestora. A później my do wszystkiego się odniesiemy - komentuje Robert Bagiński, wójt gminy Giby.