Gorlice: Altanka w Parku McGarveya. Miało być pięknie, jest jak zwykle
Altana w Parku Mc Garveya w Gorlicach, a konkretnie w Gliniku Mariampolskim nie jednen raz była obiektem wniosków o przeprowadzenie mniejszych czy większych napraw. Ukryta pośród gęstej zieleni, która stanowiła niegdyś pas izolacyjny od działającej rafinerii, w założeniu miała być miejscem spotkań mieszkańców, małych rodzinnych pikników, areną plenerowych lekcji organizowanych przez pobliską szkołę.
- Są kamerki, ale one nic nie dają - próbowała przekonywać Joanna Bubak, radna miejska. - Jest dużo zniszczeń, które trzeba byłoby usunąć - dodała.
Miała być integracja, jest dewastacja
Rafał Kukla, w odpowiedzi na sugestie radnej odpowiedział nieco szerzej, niż sam temat wymagał, a wszystko sprowadziło się do stwierdzenia, że taki jest niestety los "sztucznych tworów". I przypomniał, że niewiele z zapowiadanych planów dotyczących miejsca doszło do realizacji. W większych spotkań były dwa - Narodowe Czytanie i piknik parafialny. Plenerowe lekcje też się do końca nie sprawdziły. Miejsce omijają również seniorzy, o dzieciach nie wspominając, a to wszystko dowód na to, że najwidoczniej nie potrzebują się integrować.
- Gdyby miejsce było faktycznie użytkowane, nikt by miejsca nie dewastował - skomentował. - Ciężko powiedzieć, co z tym zrobić - dodał.
Nie zawsze warto wracać do przeszłości
Burmistrz nawiązał też do pomysłów, które pojawiają się w przestrzeni publicznej, a dotyczą wskrzeszania różnych inwestycji. Co raz wraca temat kultowej niegdyś kawiarni Parkowej, a wraz z nim wspomnienia kawy pitej w parkowym zaciszu. Gdy jeden z lokalnych przedsiębiorców próbował wrócić do nich, codzienność pokazała coś zupełnie innego.
- Najwyraźniej nie mamy potrzeby przebywania ze sobą - podsumował.
Samorządowiec przypomniał o różnych imprezach organizowanych przez miasto, w których uczestniczy niewielki odsetek mieszkańców. I porównał do tego, co dzieje się choćby w sąsiednim Bardejowie.
- Podczas ostatniego jarmarku, cały rynek wypełniony był ludźmi. Nawet w czasie, gdy ze sceny przemawiali lokalni politycy - opisywał.
Jak dodał, u nas wygląda to zupełnie inaczej.
Centrum życia Glinika z... kolejką linową
Park Mc Garveya tylko dzisiaj wydaje się na uboczu. Kilka dekad temu był prawdziwym centrum życia dzielnicy. W stworzonym przez Urszulę Karasińską cyklu wywiadów "Świadkowie Lokalnej Historii" można wysłuchać wspomnień Jacka Kolarzyka, gorliczanina, które dotyczą tego, co niegdyś działo się w tym miejscu.
- W parku bardzo często odbywały się festyny, podczas których zbierane były pieniądze na różne cele - opowiadał. - Organizowane były na różne okoliczności, nie tylko państwowe święta - podkreślał.
Mało kto pewnie dzisiaj pamięta, że była tam między innymi ręczna kolejka linowa. Jak to możliwe? Bardzo prosto, jak się okazuje.
- Od drzew na górze po dęby, które rosną na dole przy drodze, rozciągnięta była taka właśnie lina, do której przyczepiony był jednoosobowy wózek wyposażony w ręczny hamulec - wspominał rozmówca Karasińskiej.
Jak przyznał, owego hamulca raczej się nie używało. Kolejka miała swoją obsługę, która po zjeździe w dół, wciągała pasażera na powrót na górę. Dla dzieci była to największa atrakcja. Za zjazd płaciło się grosze, a kolejka była długa i kręta - wszak atrakcja nie była codziennością, a tylko od święta.