Gorzów: Miasto przegrywa w walce z bazgrołami
Miasto kontra bohomazy
Wyznania miłości, kibicowskie hasła czy niezrozumiałe znaki zapełniają mury. Pojawiają się nie tylko w ciemnych zaułkach, ale też w bardziej reprezentacyjnych miejscach. Niedawno ofiarą wandali padła nowa siedziba Miejskiego Centrum Kultury. Ledwo ukończona inwestycja, a już z została oszpecona, bo ktoś wpadł na pomysł, aby podpisać się sprayem na elewacji. Podobny los spotkał kamienicę przy ulicy Teatralnej. Budynek również zyskał niechcianą ozdobę. Ten przypadek pseudoartystycznej twórczości chuliganów rzucił się w oczy jednemu z gorzowskich radnych, który zwrócił się do władz miasta z prośbą o interwencję.
- Zwracam się z prośbą o pilne usunięcie graffiti z elewacji budynku należącego do miasta. Dewastacja ta wpływa negatywnie na estetykę przestrzeni publicznej, a także może tworzyć atmosferę przyzwolenia na podobne akty wandalizmu w mieście - zaapelował Roman Sondej, radny Prawa i Sprawiedliwości.
Problem w tym, że nawet jeśli miasto chce działać, to często ma związane ręce. W przypadku elewacji przy ulicy Teatralnej problemem okazała się symboliczna kwota odszkodowania. Ubezpieczyciel wypłacił zaledwie czterysta złotych.
- Usunięcie graffiti będzie możliwe dopiero po wypłacie pełnej kwoty ubezpieczenia. Dotychczas przyznana suma nie pokrywa kosztów związanych z oczyszczeniem elewacji. Administracja Domów Mieszkalnych nr 4 odwołała się od tej decyzji - tłumaczy Jacek Szymankiewicz, wiceprezydent Gorzowa.
Malunek jest, a wandal?
Radny postanowił pociągnąć sprawę dalej. Zadał miastu konkretne pytania: jak duża jest skala zniszczeń, ilu sprawców udało się namierzyć i czy magistrat w ogóle odzyskuje pieniądze za naprawy od wandali? Magistrat przyznaje, że problem jest poważny i robi co może, żeby z nim walczyć. Ale może niestety niewiele, bo chuliganów trudno złapać na gorącym uczynku.
- Administracje Domów Mieszkalnych za każdym razem dokonują zgłoszeń aktów wandalizmu bezpośrednio do policji. Od czerwca ubiegłego roku zgłoszono ponad dwadzieścia takich przypadków. Wszystkie postępowania zostały przez policję umorzone z uwagi na brak możliwości wykrycia sprawców. W związku z powyższym, administracje nie mają możliwości dochodzenia roszczeń od sprawców wandalizmów, którzy nigdy nie zostali ustaleni. Szkody likwidowane są z polis ubezpieczeniowych budynków - dodaje wiceprezydent miasta.
Aby zniszczyć elewację budynku, ławkę czy przejście podziemne wystarczy zaledwie chwila i kilka złotych na spray. Usunięcie efektów takiej twórczości to już zupełnie inna historia: czasochłonna, kosztowna i wymagająca specjalistycznego sprzętu. Przekonało się o tym miasto, gdy kilka lat temu nieznani sprawcy oszpecili elewację zabytkowej łaźni miejskiej. Jej odnowienie pochłonęło ponad dwadzieścia tysięcy złotych.
Bazgroły są jak chwasty
Temat miejskich bohomazów zna od podszewki Tomasz Rybak ze Stowarzyszenia na rzecz Estetyki Gorzowa. Od lat, z własnej inicjatywy i z wielką determinacją walczy z niechcianym ozdabianiem miasta.
- To problem praktycznie w każdym mieście, co wynika z przepisów prawa, które niestety pozwalają takim pseudoartystom działać. Nawet kiedy kogoś uda się złapać na gorącym uczynku, to kary są mało dotkliwe. To powoduje, że tych grup, które się tym zajmują jest sporo i często funkcjonują na zasadzie rywalizacji oraz oznaczania swoich rewirów. Usunięcie tego, co po sobie zostawiają jest żmudnym procesem, który zajmuje dużo czasu i wymaga sporych nakładów. Jest to często walka z wiatrakami i powód do frustracji, bo na przykład w ubiegłym roku czyściliśmy zachodnią część estakady i nie minął nawet miesiąc, a już pojawiły się kolejne bohomazy - mówi Tomasz Rybak.
Będzie graffiti na legalu?
Miasto nie zamierza jednak poprzestawać na samej walce ze skutkami działalności wandali. Chce sięgnąć głębiej - do przyczyn problemu. Zaproponowano kompleksowy program, który ma przeciwdziałać wandalizmowi nie tylko przez sprzątanie, ale też edukację, szybką reakcję i wsparcie dla legalnej sztuki ulicznej. Chodzi między innymi o wyznaczenie specjalnych stref dla legalnego graffiti. Czy to wystarczy, by powstrzymać falę niszczenia przestrzeni publicznej? Tomasz Rybak patrzy na pomysł z umiarkowanym entuzjazmem.
- To nie rozwiąże problemu całkowicie, ale trzeba działać. Bo jeśli nie będziemy reagować, to chaos wygra z estetyką. Brak reakcji tylko zachęca. Dlatego każda inicjatywa, która stawia na edukację, szybkie usuwanie graffiti i promowanie legalnej sztuki ulicznej, jest krokiem w dobrą stronę. Trzeba pokazać, że miasto dba o swoje oblicze, bo tylko tak możemy zacząć budować przestrzeń, w której wszyscy będziemy czuć się dobrze - tłumaczy.
Warto dodać, że temat nielegalnego graffiti poruszali już przedstawiciele Młodzieżowej Rady Miasta. W czerwcu ubiegłego toku prowadzili konsultacje z młodzieżą na temat stworzenia w Gorzowie przestrzeni dedykowanej street artowi. Wiceprzewodniczący formalnie zgłosił taki postulat podczas marcowych obrad rady miasta w tym roku.