Gorzów Wielkopolski: Miasto nie ma wątpliwości: "Nie będziemy robić skansenu z ruin"
Zamiast rozwiązań – kolejne znaki zapytania. Po spotkaniu z konserwatorem zabytków, który wstrzymał rozbiórkę ruin przy ul. Przemysłowej i Prostej, urzędnicy nie mają wątpliwości: ta droga prowadzi donikąd. Ich zdaniem miasto nie udźwignie kosztów "ratowania" zdewastowanych budynków, które od lat stoją puste. – Ochrona zabytków ma sens, ale nie za wszelką cenę – mówią wprost.
Zrujnowane kamienice przy ul. Przemysłowej i Prostej od lat są w tragicznym stanie technicznym. Dachy są zawalone, stropy zerwane, a budynki zabezpieczone i wyłączone z użytkowania. Zakład Gospodarki Mieszkaniowej w Gorzowie jeszcze w 2023 roku zdecydował, że jedynym racjonalnym rozwiązaniem jest ich rozbiórka. Teren miał zostać przeznaczony pod nowe budownictwo komunalne.
W czerwcu 2025 roku ZGM rozstrzygnął przetarg na rozbiórkę, który wygrała firma z Gorzowa. Prace ruszyły na początku lipca. Jednak już po kilku dniach, decyzją konserwatora zabytków Błażeja Skazińskiego, zostały nagle wstrzymane. W uzasadnieniu wskazano, że mimo złego stanu technicznego, kamienice posiadają wartość historyczną i architektoniczną, a ich rozbiórka mogłaby doprowadzić do bezpowrotnej utraty dziedzictwa. Choć tylko jeden z budynków był wpisany do gminnej ewidencji zabytków, konserwator objął decyzją wszystkie sześć obiektów.
Miasto nie kryje zaskoczenia i frustracji. Urzędnicy podkreślają, że działali zgodnie z prawem i posiadali wszystkie niezbędne zgody. Ich zdaniem budynki nie nadają się do remontu i stanowią realne zagrożenie, a decyzja konserwatora może zablokować rozwój budownictwa komunalnego i narazić Gorzów na duże straty.
Prace przerwane, decyzja wciąż niezrozumiała
W poniedziałek 14 lipca odbyło się spotkanie, w którym uczestniczyli przedstawiciele Urzędu Miasta Gorzowa, Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej, konserwator Błażej Skaziński oraz rzeczoznawca. Tematem były właśnie zrujnowane budynki na Zawarciu i decyzja o wstrzymaniu ich rozbiórki.
Jak relacjonuje Wiesław Ciepiela, rzecznik prasowy Urzędu Miasta Gorzowa, spotkanie potwierdziło powagę sytuacji, ale też brak konkretnego rozwiązania.
Zostawić jedną ruinę w środku osiedla?
– Wydaje nam się, że racjonalne argumenty są po naszej stronie. Staramy się tę sprawę rozwiązać. Mamy nadzieję, że uda się znaleźć jakieś dobre wyjście. Ale jeśli mamy zostawić jeden budynek i wszystko dookoła wyburzyć, a potem tam montować oświetlenie… Jak to ma wyglądać? To absurd. Apelujemy o racjonalizm - komentuje Wiesław Ciepiela, rzecznik prasowy Urzędu Miasta Gorzowa.
Miasto ostrzega: to zagrożenie i blokada inwestycji
W ocenie urzędników, decyzja konserwatora może doprowadzić do sytuacji, w której miasto utknie z ruinami na lata, bez możliwości ich zagospodarowania i bez środków na ich odbudowę.
– Spotkanie potwierdza potężny dylemat. Ochrona zabytków jest ważna, ale nie za wszelką cenę. Te budynki są potężnie zdewastowane. Po pierwsze – stanowią zagrożenie dla życia i zdrowia. Po drugie – rozbiórka i zagospodarowanie tego terenu leży w interesie mieszkańców, w tym młodych ludzi czekających na mieszkania. A jeśli to zablokujemy, to uniemożliwimy pozyskiwanie funduszy i realizację inwestycji, która miała realny sens – podkreśla Ciepiela.
„Zabytki” bez pieniędzy będą tylko straszyć
Miasto przypomina, że podobna sytuacja miała już miejsce w przypadku innych obiektów.
– Zobaczmy choćby przykład budynku B Centrum Edukacji Zawodowej i Biznesu. Też został uznany za zabytek, a dziś gorączkowo szukamy kilkudziesięciu milionów złotych, żeby go w ogóle doprowadzić do użytkowania. I nikt nie chce tych pieniędzy wyłożyć. Efekt? Budynek stoi pusty i straszy – mówi rzecznik. – Mamy podobne przypadki w Gorzowie. Mieszkańcy się irytują, a my mamy związane ręce.
„Nie chcemy skansenu. Chcemy działać”
Miasto nie mówi „nie” ochronie zabytków, ale oczekuje realistycznego podejścia. – Jeśli nie zmienimy tej drogi, to będziemy budować skansen, zamiast normalnie planować przestrzeń miejską. A na to nas po prostu nie stać – podsumowuje Ciepiela.