Gorzów: Zawęzili chodnik, a teraz będą go poszerzać

To miejsce znają tysiące gorzowian. A i ja darzę je sentymentem. Mowa o chodniku, który biegnie wzdłuż ul. Estkowskiego, na wysokości AWF-u.

Gdy dawno, dawno temu uczyłem się w niedalekim liceum, to w tej części miasta bywałem każdego dnia. I pamiętam doskonale, że chodnik - jak na XX-wieczne standardy przystało - był szeroki. Tak na osiem rzędów płyt chodnikowych. Choć gorzowian było wówczas o kilkanaście tysięcy więcej niż teraz, a samochodami jeździła zdecydowana mniejszość, szerokość chodnika w zupełności wystarczała.

Kilkanaście lat temu ekipa ówczesnego prezydenta Tadeusza Jędrzejczaka podjęła się jednak przebudowy ulicy Estkowskiego. U jej zbiegu z ul. Orląt Lwowskich jezdnia została poszerzona, nieznacznie zmieniono lokalizację przystanku autobusowego. Przy okazji zawężono też chodnik. Teraz jest on na szerokość czterech - a fragmentami nawet trzech - płyt chodnikowych i "opaski" z kostki. To jakieś niewiele ponad sześć "tip-topków", czyli dwa metry.

Że zawężenie chodnika było błędem, pokazały kolejne lata. Przechodnie i korzystający z autobusów zwyczajnie się tu nie mieścili. Zaczęli wydeptywać pobliski trawnik. W kość dostało pobliskie drzewo, które tym samym trzeba było wyciąć. Miejsca przechodniom i stojącym na przystanku musiał też ustąpić miejski słup ogłoszeniowy.

Lata mijały i oto w te wakacje w sprawie wąskiego chodnika interpelację napisał Robert Surowiec, gorzowski radny, a nawet rady miasta przewodniczący.
"Osoby oczekujące na przyjazd autobusu zmuszone są stać na poboczu, co w przypadku opadów deszczy wiąże się ze staniem w błocie. Ponadto swobodny przejazd wózkiem w tym miejscu również jest utrudniony" - napisał. Poprosił przy tym o wyeliminowanie problemu i w miarę możliwości o poszerzenie chodnika.

Minęło pół miesiąca i...? Jest sukces! Małgorzata Domagała, wiceprezydent, zapowiedziała: "Zadanie zostanie zlecone do realizacji w tym roku". Peron zostanie poszerzony o około dwa metry, czyli drugie tyle, ile jego szerokość wynosi. Ja już od dziś będę wyglądał w tym miejscu robotników.

Przy okazji cieszę się, że historia pokazuje, iż nieustannie zatacza koło. Że skoro zabierają, to znaczy, że będą dawać. I że skoro zawężają, to będą poszerzać.
Gdy poprzedni prezydent Gorzowa wyciął klony wzdłuż ul. Chrobrego, to przyszedł jego następca i drzewa w tej części posadził. Teraz ten jego następca ulicę Mieszka I zawęził, więc nie ma co na taki stan rzeczy utyskiwać - przyjdzie kolejny prezydent i ją poszerzy.

Takie same oczekiwania mam do chodnika wzdłuż ul. Sikorskiego. Ekipa obecnego prezydenta wybrała płyty, które "usyfiają" się niemiłosiernie i widać na nich ślady po każdym lodzie czy soku. Przyjdzie nowy gospodarz, to chodnik pewnie wymieni. I znów będzie czysto jak kiedyś.

Prawa do zmian urzędującemu jednak nie odbieram. On w tym roku - przy Miejskim Centrum Kultury - też nieźle kołem zakręcił. W lutym "podziękował" jednej dyrektorce za pracę. Wskazana przez niego następczyni zrezygnowała. W efekcie dziś dyrektorem jest osoba, która - tak jak ta zwolniona dyrektorka - zna MCK jak własną kieszeń. Wiele się zatem musiało zmienić - i nawet kryzys w miejskiej koalicji powstał - by zostało w MCK po staremu. Gorzów, tak jak życie, kołem się toczy...