Historia pierwszego Kentucky Derby i plan, który się… nie powiódł
Choć dziś to z najbardziej kultowych sportowych widowisk w Stanach Zjednoczonych, wszystko zaczęło się skromnie – na świeżo wybudowanym torze w Louisville. 17 maja 1875 roku, przed oczami 10 tysięcy widzów Oliver Lewis wskoczył w siodło Aristidesa — nie wiedząc, że za chwilę stanie się bohaterem pierwszego Kentucky Derby.
Miał tylko narzucać tempo i zmęczyć stawkę… sięgnął po zwycięstwo
Gdy Oliver Lewis stanął na starcie pierwszego Kentucky Derby, miał zaledwie 19 lat. Był jednym z trzynastu czarnoskórych dżokejów w stawce. W tamtych czasach to właśnie Afroamerykanie stanowili trzon amerykańskich wyścigów konnych. Choć odegrali ogromną rolę w rozwoju tego sportu, z biegiem lat zostali niemal całkowicie z niego wypchnięci z powodu rasizmu i segregacji rasowej.
Lewis dosiadał konia o imieniu Aristides, który nie był faworytem. Miał pełnić jedynie rolę pomocnika dla drugiego konia tego samego właściciela. Plan był prosty. Narzucić szybkie tempo na początku, by zmęczyć stawkę i tym samym otworzyć drogę faworytowi.
Gdy okazało się, że faworyt nie nadąża, a Aristides wciąż trzyma tempo, Lewis przestał kalkulować. W końcówce wyścigu przyspieszył i ku zaskoczeniu wszystkich – przekroczył linię mety jako pierwszy, wygrywając z przewagą dwóch długości.
Trenerem zwycięskiego konia był Ansel Williamson, również Afroamerykanin i późniejszy członek Galerii Sław Wyścigów Konnych.
Narodziny legendy: „Run for the Roses”
Wyścig, który wtedy miał skromną oprawę i nagrodę wynoszącą 2850 dolarów, z czasem przerodził się w spektakl pełen tradycji, wielkich pieniędzy i emocji. Dziś Kentucky Derby to „najwspanialsze dwie minuty w sporcie”, pierwsza część tzw. Potrójnej Korony, święto ekskluzywnych kapeluszy, szampana i… miętowych julepów.
Zwycięzca otrzymuje dziś słynną różaną girlandę, a cały świat zna ten wyścig jako „Run for the Roses”. Ale wszystko zaczęło się 17 maja 1875 roku – od młodego chłopaka z Kentucky, który po prostu… pojechał po swoje.