Inowrocław: Made by Effka. Jest takie miejsce w Inowrocławiu - tu stare przedmioty, zamiast wylądować na śmietniku, dostają nowe życie
W tym artykule:
Tworzy z tego, co już żyło, co miało swoją historię. Stare gwoździe, drewno z odzysku, fragmenty mechanizmów, naturalne łupiny - to dla niej nie są odpady, lecz nośniki emocji i pamięci - Effka z Inowrocławia.
Niepozorne miejsce w Inowrocławiu przy ulicy Młyńskiej - to tutaj za wielką bramą ma swoją klimatyczną pracownię pani Ewa. Woli, jak się do niej mówi Effka.
Ktoś chce się czegoś pozbyć? To idzie na warsztat do Effki
Dziewczyna z Giżycka przyjechała na Kujawy 25 lat temu - sprawy sercowe.
Choć w Inowrocławiu odnalazła "kawałek nieba na ziemi", to w sercu wciąż ma i swoje piękne Mazury.
- Całe życie spełniałam oczekiwania innych, pracowałam przez lata w gastronomii i już wtedy zajęłam się carvingiem, czyli rzeźbieniem w owocach i warzywach - wspomina Effka.
Opowiada, że gdy przyszła pandemia, obostrzenia, praca w gastro stała się udręką.
- Miałam dość! Postanowiłam z tym skończyć i zawalczyć o siebie. I tak to się jakoś zadziało, że u mamy na strychu urządziłam mały warsztacik i zaczęłam dawać nowe życie różnym przedmiotom. Większość z nich wylądowałaby zapewne na śmietniku, ale ja zamieniałam je w moje dzieła sztuki. Ktoś chciał - zresztą tak jest do dziś - pozbyć się czegoś, to "ciach" na warsztat do Effki. Zmieniałam komody z PRL-u, przerabiałam stare lampy, przemalowywałam, co tylko się da. Dużo z tych przedmiotów, dziś już w mojej pracowni w Inowrocławiu, pochodzi z recyklingu - pani Ewa pokazuje mi np. obraz z łupinek po pistacjach, inny z dżinsu, dzwoneczki z doniczek czy rzeźby z pianki poliuretanowej.
- Pianka została komuś po ociepleniu domu, naprawdę - śmieje się. - Żal było wyrzucić!
Made by Effka. Skąd ta nazwa?
Pracownię w Inowrocławiu założyła dwa lata temu i nazwała ją "Made by Effka". Sama ją urządziła i nawet sama postawiła w niej ściany!
Zdradza, skąd wzięła się nazwa: - Nie chciałam, by znalazło się w niej wyświechtane słowo "art". Uważam, że każdy człowiek tworzy w życiu jakąś sztukę, ba, samo życie jest już sztuką. A nasz rynek - o zgrozo! - jest zalewany chińszczyzną, wszystko jest made in China. I jest "Made by Effka", by od razu wiadomo, że moje rączki to wszystko zrobiły. Zięć wymyślił.
- A dłonie te są zaczarowane! - przekonuje Bernadeta Lewandowska, koleżanka Effki, która również maluje obrazy i wydaje tomiki z poezją, jej bratnia dusza.
Dłonie pani Ewy zaczarowały m.in. zwykłą, ażurową tacę z Ikei, którą ktoś chciał wyrzucić do kosza, że znalazł się na nią klient i poleciała aż do Afryki.
Polecamy także: Bernadeta od aniołów. Parkinson też musi się z nimi liczyć
- Mój stolik stoi w Galerii Sztuki "Schron" w Giżycku. "Koguty portugalskie" zdobią teraz "Fado Cafe" w Grudziądzu. Miałam również wernisaż w Inowrocławiu u mojego idola, Leonarda Berendta. Wykonałam nagrodę dla reżysera z Wadowic, którą odbierał w inowrocławskim teatrze. Było to zlecenie Elżbiety Pniewskiej (przewodnicząca Sejmiku Województwa Kujawsko- Pomorskiego - red.). Ona mnie odkryła, zaglądając do mojej pracowni zupełnie przypadkowo, podczas spaceru. Zaprosiła na spotkanie "Biznes jest kobietą". Wcale nie chciałam tam iść, ale wybrałam się ze względu na Bernadetę, gdyż wydarzeniu towarzyszyła wystawa jej obrazów. Pierwszy raz wtedy przemawiałam, coś strasznego! - właścicielka "Made by Effka" nigdy nie zapomni tego "występu" przed publicznością.
Pierwszy wernisaż. Z przerażenia powstał obraz... "Przerażona"
Podobny stres dopadł ją przed pierwszym wernisażem. - Byłam tak przerażona, że powstał kontrowersyjny obraz "Przerażona". Wykorzystałam w nim gwoździe z podłogi starej kamienicy z 1890 roku. Proszę spojrzeć na twarz z obrazu. Dokładnie tak się wtedy czułam, ale emocje były: "co ja Effka na wernisażu?" To moja mina, gdy dowiedziałam się o pierwszej wystawie - wspomina artystka, choć bardzo nie lubi, jak się ją tak nazywa.
Obok stoi inny obraz namalowany w... okienku.
- Znajoma powiedziała: "Mam takie okienko, mąż chce porąbać, chcesz?" Odpowiedziałam: "Boże, tylko nie porąbać". I wymalowałam w tym starym okienku po dwóch stronach dwie postaci. Z życia wzięte. Każdy człowiek ma przeznaczoną dla siebie inną osobę, nawet jak się czasami z nią mijamy i życie się strasznie plącze - mówi filozoficznie autorka.
Seria z maskami. Wszyscy mówią o prawdzie, a nikt nie chce jej usłyszeć
A np. seria obrazów z maskami powstała, bo każdy czasem zakłada różne maski: - Robi to, żeby coś ugrać, zyskać, udać kogoś, kim nie jest. Albo się czegoś boi. Ludzie dziś tak łatwo mówią o prawdzie, że rzekomo wolą ją ponad wszystko. Jednak to jest tylko puste hasło w ich ustach. Wcale nie chcą usłyszeć prawdy, ewentualnie tylko wygodne dla nich jej fragmenty.
Na trochę ponad 20-metrach "warsztatu" u Effki znajdziemy mnóstwo przedmiotów, obrazów czy rzeźb, które wręcz emanują emocjami. Powstają w dzień i w nocy. Każdy może je mieć. Drzwi do jej pracowni są otwarte.
Materiały z przeszłości - one mają głos
- Dla mnie sztuka jest jak medytacja, czyszczenie duszy. Tworząc, przenoszę się do innego świata, gdzie nie ma żadnych problemów, mimo że w twórczości poruszam trudne i poważne tematy. Nie potrafię bez tego żyć - zdradza pani Ewa. - Lubię materiały z przeszłością - ich rysy, nierówności, ślady zużycia. One mają głos. Ja tylko go wydobywam.
Mówi, że sztuka jest jej formą dialogu, między człowiekiem a naturą, między przemysłem a wrażliwością, między strukturą a emocją. Nie musi krzyczeć - może szeptać, czasem tylko oddychać.
Wierzy, że w czasach nadprodukcji, warto zatrzymać się i spojrzeć na to, co już mamy, z nowym zachwytem.
Zaproszenie na wernisaż "Drogi pięciu artystów" - 12 września
Sztuka może być nie tylko estetyczna, ale też świadoma - ekologiczna, bliska naturze i ludziom - Effka robi dziś wreszcie coś tylko dla siebie i zaprasza na wernisaż, który odbędzie się 12 września w GOK we Włoszakowicach pod hasłem: "Drogi pięciu artystów". Będzie tam można obejrzeć prace takich artystów, jak: Ewa Gliniewicz - Berkowska, Bernadeta Lewandowska, Agata Mrozińska, Edyta Lasota i Marius Bogdan Sujecki.