Jak lotniskowiec Admirał Kuzniecow stał się kulą u nogi Rosji
Krok w tył: Rosja po cichu żegna swój jedyny lotniskowiec
Według doniesień rosyjskiej gazety Izwestia, Ministerstwo Obrony Federacji Rosyjskiej rozważa wycofanie ze służby swojego jedynego lotniskowca Admirała Kuzniecowa. Formalnie mowa jedynie o „czasowym wstrzymaniu prac remontowych”, ale w rzeczywistości może to oznaczać ciche pożegnanie z jednostką, która od lat bardziej ciążyła rosyjskiej flocie wojennej, niż jej służyła.
W depeszy wspomniano również o przerwaniu „modernizacji”, choć trudno mówić o jakimkolwiek realnym unowocześnianiu okrętu – wymieniano co najwyżej elementy niezbędne do utrzymania go na wodzie, nie do prowadzenia działań bojowych. Często robiono to nie z ambicji, lecz z konieczności: z braku części zamiennych i sprawnych systemów, których nie dało się już reanimować. W tle tej decyzji nie widać więc strategii, lecz rezygnację – z projektu, który od lat bardziej przypominał polityczną atrapę niż sprawny środek projekcji siły.
Czytaj więcej: Rosja marzy o atomowym lotniskowcu, choć nie może naprawić starego Kuzniecowa
Lotniskowiec Kuzniecow miał być narzędziem demonstracji siły – pływającym symbolem rosyjskiej obecności globalnej. Misje na Morzu Śródziemnym, widowiskowe przejścia przez morza, kanały i cieśniny, to wszystko miało pokazywać, że Rosja wraca do gry jako mocarstwo morskie. W praktyce okazał się platformą z innej epoki: awaryjną, zadymioną, z ograniczoną zdolnością do bezpiecznego przenoszenia na swoim pokładzie myśliwców. Wyjścia w morze kończyły się fiaskiem operacyjnym z powodu usterek pokładowych, a sama jednostka stawała się bardziej memem niż realnym narzędziem projekcji siły.
Analiza opłacalności remontu Kuzniecowa
Remont Admirała Kuzniecowa od lat pochłania ogromne środki, stając się finansową czarną dziurą rosyjskiej marynarki wojennej. Koszty odbudowy obejmują wymianę siłowni, modernizację radarów i systemów bojowych, naprawę uszkodzeń kadłuba spowodowanych zatopieniem suchego doku PD‑50 w październiku 2018 roku oraz usunięcie skutków pożaru, do którego doszło w grudniu 2019 – już dziś przekraczają wartość budowy nowoczesnej fregaty czy niszczyciela. Według niezależnych źródeł, całkowity koszt tych prac może sięgać nawet 40 mld rubli (ok. 700 mln dolarów), a realna wartość bojowa okrętu pozostaje iluzoryczna. Każdy kolejny miesiąc zwłoki czy technicznych problemów tylko pogłębia finansowy i operacyjny absurd tego projektu.
W realiach rosyjskiej gospodarki, osłabionej sankcjami i przeciążonej kosztami wojny na Ukrainie, dalsze utrzymywanie Kuzniecowa staje się decyzją polityczną, a nie wojskową. Zamiast inwestować w niesprawną i przestarzałą jednostkę, Rosja mogłaby skierować środki na rozwój nowocześniejszych i bardziej elastycznych zdolności – jak fregaty projektu 22350, bezzałogowe systemy nawodne i powietrzne czy rakiety dalekiego zasięgu. Współczesne pole walki coraz wyraźniej premiuje efektywność, mobilność i precyzję, a nie ciężkie, symboliczne platformy z czasów zimnej wojny. W tym kontekście Admirał Kuzniecow jawi się nie jako atut floty, lecz kosztowny relikt epoki, która już dawno minęła.
Czytaj też: Jedyny rosyjski lotniskowiec Admirał Kuzniecow będzie przenosił myśliwce generacji
Wycofanie Kuzniecowa to więcej niż decyzja o jednym okręcie. To rezygnacja z całej zdolności prowadzenia operacji lotniczych z morza. Podczas gdy USA, Chiny i Indie inwestują w kolejne generacje lotniskowców, Rosja opuszcza tę ligę, co istotne, bez planu B. Projekty koncepcyjne, takie jak lotniskowiec o napędzie jądrowym „Sztorm” projektu 23000E, od lat pozostają wyłącznie na papierze. Rosyjski przemysł stoczniowy nie wykazuje dziś realnych możliwości ich wdrożenia – ani technologicznie, ani finansowo. Pozostaje pytanie: czy Kreml naprawdę wierzy jeszcze w przyszłość własnej floty oceanicznej, czy tylko odgrywa tę rolę na potrzeby wewnętrznej propagandy?
Załoga bez okrętu
Jeszcze bardziej wymownym sygnałem niż stan techniczny jednostki jest decyzja o przerzuceniu części załogi Admirała Kuzniecowa na ukraiński front. Dla marynarki wojennej to sytuacja bez precedensu – marynarze, którzy przez lata szkolili się do operacji morskich i obsługi jedynego rosyjskiego lotniskowca, trafiają do wojsk lądowych, nierzadko na najbardziej intensywne odcinki walk. To coś więcej niż doraźna reakcja na braki kadrowe. To znak, że dowództwo nie widzi już realnej przyszłości dla tej jednostki – ani w sensie operacyjnym, ani symbolicznym.
Czytaj również: Lotniskowce Azji Południowo-Wschodniej [ANALIZA]
Okręt, który miał uosabiać ambicje Rosji jako mocarstwa morskiego, dziś staje się zarówno logistycznym, jak i wizerunkowym balastem. Nie prowadzi działań bojowych, nie szkoli nowych pilotów, nie bierze udziału w ćwiczeniach. W trwającej wojnie na Ukrainie, zwłaszcza w kontekście walk na Morzu Czarnym, jego obecność mogłaby mieć istotne znaczenie operacyjne. Paradoksalnie, właśnie teraz, gdy rosyjska flota wojenna ponosi dotkliwe straty wskutek ukraińskich ataków asymetrycznych, Admirał Kuzniecow mógłby pełnić funkcję platformy wsparcia lotniczego lub demonstracji siły. Zamiast tego pozostaje unieruchomiony, wciąż czekając na zakończenie przeciągającego się remontu. Dziś ten fikcyjny konstrukt rozpada się wraz z jednostką, która miała być jego fundamentem.
Co dalej modernizacją marynarki wojennej Rosji
Przypadek Kuzniecowa to materiał nie tylko na dogłębną analizę, ale i na szerszą refleksję o granicach morskich ambicji Rosji. Te doniesienia bezsprzecznie ujawniają, jak łatwo militarne symbole tracą znaczenie, gdy nie idą za nimi kompetencje, środki i determinacja. W epoce rosnącej roli dronów i nowoczesnych systemów precyzyjnego rażenia, klasyczny lotniskowiec wciąż pozostaje cennym narzędziem projekcji siły – ale tylko wtedy, gdy jego utrzymanie wspiera realna zdolność operacyjna marynarki wojennej, oparta na nowoczesnych, dobrze uzbrojonych okrętach nawodnych i zintegrowanych systemach bezzałogowych.
Czytaj też: Jeden z największych doków pływających świata PD-50 zatonął
Pełnoskalowa wojna na Ukrainie oraz skuteczna, asymetryczna strategia Kijowa na Morzu Czarnym – której efektem było unieruchomienie lub zniszczenie szeregu rosyjskich okrętów – brutalnie zweryfikowały realne możliwości rosyjskiej floty wojennej. Zapędy do globalnej projekcji siły, wspierane przez przestarzałe jednostki i niedoinwestowany przemysł stoczniowy, okazały się mirażem. Przewaga na morzu nie zależy już od rozmiarów jednostek, lecz od zdolności do błyskawicznego reagowania, wykorzystania nowoczesnych technologii i prowadzenia elastycznych działań bojowych. W tym kontekście lotniskowiec Admirał Kuzniecow, choć nie oficjalnie, staje się symbolicznym końcem pewnej epoki i ostrzeżeniem dla tych, którzy mylą ambicje z realnymi możliwościami.
Autor: Mariusz Dasiewicz