Jan Englert i jego powrót na duży ekran. Owacje w Koninie i przesłanie dla młodych
W wydarzeniu bierze udział kilkuset twórców z całej Polski. Ich filmy ocenia profesjonalne jury. Jak powiedział portalowi LM.pl jeden z jurorów, Łukasz Maciejewski, poziom tegorocznych produkcji jest bardzo wysoki. Możecie się o tym przekonać, przychodząc jutro do Oskardu. Wstęp na projekcje konkursowe jest wolny.
Spotkanie z Janem Englertem i pokaz filmu „Skrzyżowanie” przyciągnęły tłumy. Sala kina Oskard dosłownie pękała w szwach. Dwugodzinne spotkanie z 82-letnim aktorem, reżyserem i wieloletnim dyrektorem Teatru Narodowego okazało się nie tyle promocją jego najnowszego filmu, ile pełną pasji lekcją o sztuce i człowieku.
Forma ważniejsza od treści
Englert rozpoczął od zawodowego „ostrzeżenia”: – W takich wystąpieniach forma jest ważniejsza od treści – powiedział, pokazując, jak ciałem i modulacją głosu budować przekaz silniejszy niż same słowa. Przekonywał, że dotyczy to również nauczycieli, księży czy polityków, których „ciało często kłamie”.
Ptaki przed burzą i ucieczka od sztucznej inteligencji
Zdaniem artysty, rosnąca popularność teatru wynika dziś ze zmęczenia światem zdominowanym przez algorytmy. – Im bardziej rozwija się sztuczna inteligencja, tym bardziej pokolenie z humanizmem w sercu będzie szukać realnego kontaktu. Czujemy się jak ptaki przed burzą, które zbierają się, by wspólnie przeczekać czas niepewności – mówił.
Film zrodzony z prezentu
Kulisy powstania „Skrzyżowania” brzmią jak gotowy scenariusz. Trzy lata bezskutecznych prób pozyskania budżetu przerwała Beata Ścibakówna, żona aktora. – Na moje 80. urodziny wymyśliła, że da mi w prezencie rolę Tadeusza. Zbierała pieniądze „od Annasza do Kajfasza” i dołożyła własne. Dziś kameralny dramat obejrzało już ponad 40 tys. widzów, a Englert żartuje, że to sukces „bez efektownych fajerwerków i marketingu opartego na liczbach”.
Jakość kontra kultura lajków
Aktor nie krył sceptycyzmu wobec cyfrowych rankingów popularności. – Nie ma większych oszustw niż te, które wyrażamy w cyferkach i algorytmach. Jestem z pokolenia, które stawia jakość ponad ilość. Ta deklaracja współbrzmiała z artystyczną konsekwencją teatru, który stawia na „tu i teraz”, a nie na natychmiastowość kliknięcia. Radość dawania (i jego pułapki) W najbardziej osobistym fragmencie spotkania Englert przyznał, że jego życiowym odkryciem była przewaga dawania nad braniem. – Dawanie daje ogromną frajdę, ale jest niebezpieczne – bo gdy nie zostaje odwzajemnione, strasznie boli. Zachęcał przy tym do szukania równowagi między obiema postawami – i w sztuce, i w codziennym życiu.
Od Pigmaliona do studentów
Choć opuścił gabinet dyrektora Teatru Narodowego, wciąż czuje się nauczycielem. – Jeśli przechodzę do historii, to nie dlatego, że zagrałem kilka ról, ale dlatego, że bezinteresownie przekazuję to, co pożyczyłem od mistrzów.
Przesłanie dla młodych twórców
Na koniec zwrócił się do uczestników Ogólnopolskiego Konkursu Filmów Niezależnych: – Poszerzajcie swoją przestrzeń. Jeśli macie potrzebę napisać wiersz – piszcie. Nawet grafomański tekst może być świetną terapią – zachęcał, przypominając, że każdy zawód może (i powinien) być twórczy. Spotkanie w Koninie pokazało Englerta jako wybitnego artystę i czujnego obserwatora współczesności. Jego opowieść – o odwadze przepraszania, wartości kompromisu i potrzebie humanizmu w czasach sztucznej inteligencji – publiczność nagrodziła owacją na stojąco. A pytanie, z którym wyszli słuchacze, brzmiało prosto: czy potrafimy być twórcami własnej codzienności, zamiast tylko kolekcjonerami lajków?