Jeździł na rowerze i pluł na kobiety. Jego ofiarą padło ponad 70 mieszkanek Wrocławia. Niektóre wciąż nie mogą otrząsnąć się z szoku

Rozpoznają go przez ślinę. Śluz pada na twarz, do oczu i ust. Czasem trafia na dekolt lub we włosy. Zanim zdążą zareagować, on jest już daleko. Niektóre z kobiet do tej pory pamiętają jego spojrzenie. Odwraca się, sprawdzając ich reakcję. Później znika za zakrętem.
Ofiarą opluwacza padło ponad 70 kobiet. Poszkodowane uważają, że w rzeczywistości może ich być ponad dwa razy więcej (zdjęcie ilustracyjne).Ofiarą opluwacza padło ponad 70 kobiet. Poszkodowane uważają, że w rzeczywistości może ich być ponad dwa razy więcej (zdjęcie ilustracyjne).
Źródło zdjęć: © Polska Press Grupa | Aneta Kolesińska/Polska Press
Karolina Kwiatek
Ofiarą opluwacza padło ponad 70 kobiet. Poszkodowane uważają, że w rzeczywistości może ich być ponad dwa razy więcej (zdjęcie ilustracyjne).
Ofiarą opluwacza padło ponad 70 kobiet. Poszkodowane uważają, że w rzeczywistości może ich być ponad dwa razy więcej (zdjęcie ilustracyjne). © Polska Press Grupa | Aneta Kolesińska/Polska Press

Artykuł powstał na podstawie rozmów z 12 mieszkankami Wrocławia. Wydarzenia, które opisują nasze bohaterki, miały miejsce w latach 2022 - 2025. Część imion została zmieniona.

Pierwsze, drugie i każde kolejne spotkanie

Magdę opluł dwa razy. Pierwszy miał miejsce we wrześniu 2024 roku na skrzyżowaniu ulicy Ślężnej z Wyścigową. Drugi w zeszłym miesiącu, zaledwie kilkaset metrów dalej.

Oboje jechali ścieżką rowerową. Wiedziała, że coś jest nie tak. Cały czas się przybliżał. Nagle poczuła jego ślinę. Była w szoku. Chwile później zupełnie zniknął jej z oczu.

- Dopiero za drugim razem zobaczyłam jego twarz. Ma ciemne, prawie czarne włosy. Krótkie, ale nie na jeża. Z grzywką. Bez zarostu. Szczupły, może około 180 cm wzrostu. No i uroda dość przeciętna - opisuje Magda.

Na początku myślała, że to jej wina. Nie wiedziała tylko, czym mogła go sprowokować. Później mąż znalazł posty na Facebooku. Okazało się, że nie jest sama.

W mediach społecznościowych mnóstwo kobiet skarży się, że zostały oplute. Jedne dostały w twarz, inne w szyję, dekolt czy włosy. Magda z ulgą stwierdza, że za każdym razem miała na sobie kask i okulary. Wystarczyło je tylko przemyć.

Inne nie miały tyle szczęścia

Klaudia pamięta tę scenę bardzo dokładnie. Napluł jej na twarz, gdy przechodziła przez przejście dla pieszych na ulicy Ślężnej. Właśnie dzwoniła mama. Mówi, że nie była w stanie odebrać telefonu. Smartfon dzwonił, a ona stała jak wryta.

Patrzyła na niego przez kilka sekund. Odwrócił się do niej, sprawdzając reakcję. Zanim zniknął z pola widzenia zdążyła dostrzec, że miał pociągłą twarz i był ubrany na czarno. Więcej sobie nie przypomina.

- Boję się. Na mojej trasie do pracy jest najwięcej przypadków. Przestałam wychodzić na ulicę bez mojego chłopaka. Raz musiałam iść na badania, ale nie mogłam wziąć auta. Spróbowałam dojść na piechotę. Odwracałam się co chwilę. Adrenalina puściła dopiero po powrocie do domu. Schowałam się pod kołdrą i płakałam. Od tamtej pory nie chodzę już sama - dodaje Klaudia.

Mówi, że cały czas się boi. Chce się przebadać. Nie wie, czy opluwacz mógł ją czymś zarazić. Konsultowała się z lekarką. Okazuje się, że na testy jest jeszcze za wcześnie. Umówi się za kilka miesięcy.

- Człowiek w ogóle nie spodziewa się takich rzeczy. Ja akurat nie miałam żadnej ranki. Dobrze, że nie trafił w oko. To mogłoby się źle skończyć - przekazuje Dorota.

Nasza kolejna rozmówczyni spotkała plującego rowerzystę na Brucknera. Właśnie wracała z pracy. Widziała, że ktoś na rowerze się zbliża, ale jakoś szczególnie się nim nie przejęła. Tym bardzie, że obok miał wydzielony pas.

On jednak z każdą sekundą był coraz bliżej. Po chwili poczuła na sobie jego wzrok. Później była już tylko ślina. Trafił na szyję i dekolt.

Od tamtej pory Dorota cały czas obserwuje rowerzystów. Nie wie, kiedy go spotka, ani jak będzie się zachowywał. Obawia się najgorszego. Że może znaleźć naśladowców. Albo zacząć oblewać ludzi kwasem.

Niektóre kobiety zastanawiały się, czy go nie zgłosić. Nie wiedziały jednak, co powiedzieć policjantom. Nie mają żadnych siniaków ani blizn. Nie wspominają też o groźbach karalnych. Do niedawna nie miały miały nawet pojęcia, że jedna się wyłamała.

Dr Katarzynę Serafińską, psycholożkę z Instytutu Psychologii Uniwersytetu Wrocławskiego, wcale nie dziwią te reakcje i uczucia. Uważa, że kobiety mają pełne prawo mówić o incydentach z udziałem opluwacza, określając je jako naruszenie granic, a nawet przemoc.

- Tylko od kobiet i od ich bagażu doświadczeń zależy, w jaki sposób będą reagowały na takie zachowanie. Jeśli któraś z nich była ofiarą przemocy, nękania czy naruszania cielesności, to istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że oplucie może wyzwolić ewentualną traumę, dotychczas stłumioną w ciele lub psychice. Taki incydent stanie się wówczas wyzwalaczem bardzo trudnych emocji - dodaje psycholożka.

Krzywe zwierciadło

Wiktoria mówi, że nie czuje lęku przed rowerzystą. Najpierw była zaskoczona, że potrafi tak precyzyjnie wycelować. Później przyszedł wstyd, a za nim wściekłość. Na smutek nie było czasu. Musiała pozbyć się śliny z twarzy i kurtki. Nie chciała, żeby ktoś je zobaczył.

- Od początku uważam, że takie zachowanie jest niedopuszczalne, jednak tłumaczyłam sobie, że być może zostało wywołane jakąś ekstremalną frustracją rowerzysty. Później zobaczyłam, że nie jestem jedyna. Teraz najważniejsze jest dla mnie to, żeby ofiary nie czuły się winne, ani nie miały wyrzutów sumienia. Ja miałam, a powinien mieć sprawca. To był jakiś absurd, jak w krzywym zwierciadle - dodaje Wiktoria.

Twierdzi, że incydent z opluwaczem jej tak bardzo nie dotknął. Widzi jednak, że mocno odbija się na innych. Jedna z internautek napisała, że przytrafiło jej się to akurat w dniu, w którym po kilku miesiącach ciężkiej depresji odważyła się wyjść z mieszkania.

Bo nikt z tym nic nie zrobi

- Wrocław nie jest bezpieczny dla kobiet. W ostatnim czasie jest jakiś wysyp niebezpiecznych mężczyzn i zboczeńców, którzy nie mają skrupułów, żeby zaczepiać w biały dzień. Nigdy nie wiesz, kogo spotkasz. Policja powinna coś z tym zrobić - uważa Iwona, kolejna poszkodowana przez opluwacza.

W sieci pojawiają się artykuły o mężczyznach, którzy masturbują się w miejscach publicznych, bekają na innych ludzi czy z otwartymi, gnijącymi ranami na rękach zaczepiają przechodniów. Do mało honorowego grona należy również kierowca hulajnogi, zrywający łańcuszki z szyi, a także amator cudzych kolczyków.

Niektórych z nich miała szansę spotkać na swojej drodze partnerka mecenasa Damiana Jacenko. To ona pokazała mu grupę na Facebooku, gdzie co jakiś czas pojawiał się post o kolejnej oplutej dziewczynie. Chcieli pomóc.

Od słowa do słowa powstał zamknięty czat, do którego cały czas dołączają nowe kobiety. Jest ich ponad 70. Wymieniają się doświadczeniami, szukają wsparcia, pomocy, ale też ustalają dalszy plan działania. Część z nich odważyła się złożyć oficjalne zawiadomienie na policję.

- Moja narzeczona padła ofiarą grasującego wcześniej "bekacza". Miała też styczność z panem, co miał chorą rękę. Na szczęście pozostało po tym tylko nieprzyjemne wspomnienie, jednak mnie również w jakiś sposób to dotknęło. Zostało naruszone poczucie bezpieczeństwa i spokoju mojej narzeczonej. Mając na uwadze jej przeżycia, zdecydowaliśmy się pomóc. Zaczęła nagłaśniać sprawę, a ja pomagam z zaplecza prawnego. Robię to po to, żeby organy ścigania nie traktowały tych kobiet jako zbieraniny losowych osób. Zależy nam na tym, żeby miały merytoryczne wsparcie - mówi radca prawny Damian Jacenko.

Nie wiadomo, ile kobiet w rzeczywistości zostało poszkodowanych przez opluwacza. Nasze rozmówczynie szacują, że może być ich ponad 150. Nie wszystkie jednak chcą otwarcie opowiadać o tym, co je spotkało.

Dla starszego pokolenia zostanie oplutą w miejscu publicznym wiąże się z potwornym wstydem. Małgorzata dowiedziała się, że jej mama padła ofiarą opluwacza dopiero po tym, jak sama opowiedziała o swoich przeżyciach. Kobieta trzymała to w sobie przez dwa lata.

- To musiał być ten sam mężczyzna. Wszystko się zgadza. Rysopis i przebieg zdarzenia pokrywają się z tym, o czym pisały dziewczyny na grupie. Byłyśmy już u mecenasa - wspomina Małgorzata.

Poprosiliśmy dr Berenikę Dyczek, socjolożkę z Uniwersytetu Wrocławskiego, o próbę wyjaśnienia, dlaczego w takich miastach jak Wrocław dochodzi do tego typu incydentów. Okazuje się, że powodów może być kilka. Są to przede wszystkim zmiany społeczne, na które wpływają media społecznościowe. Dr Dyczek skupia się na jeszcze dwóch kwestiach: zanikającej uważności i braku reakcji na cudzą krzywdę.

- Mamy podział na dwa systemy mówiące o tym, co jest dopuszczalne, a co nie. Z jednej strony nad normami czuwa prawo, z drugiej społeczeństwo. Do niedawna to właśnie ten nieformalny system kontroli był ważniejszy. Jednak przykład, o którym rozmawiamy (opluwacz - red.), pokazuje, że być może oddziałuje on na nas coraz słabiej - mówi dr Berenika Dyczek, socjolożka z Uniwersytetu Wrocławskiego. - Rolę może tu również odgrywać zmniejszanie wrażliwości społecznej. Siedzimy w komórkach, interesujemy się tym, co dzieje się w naszym prywatnym i wirtualnym życiu, ale coraz mniej uwagi poświęcamy otoczeniu. Starsze osoby, wychowane w nieco innym modelu, były przyzwyczajone, by reagować. Dla młodszej generacji nie jest to już tak oczywiste. Podejrzewam, że niektórzy intuicyjnie czują, że ta sfera kontroli nieformalnej przestaje działać. Myślą, że mogą sobie pozwolić na więcej, bo nikt nic im nie powie - dodaje socjolożka.

O jego losie zadecyduje sąd

Opluwacz wpadł w ręce policji 26 maja. To 23-latek, który na stałe mieszka we Wrocławiu. Dwa dni później mężczyzna usłyszał zarzuty. Miał naruszyć nietykalność cielesną co najmniej 25 kobiet.

On nie zaprzecza. Podczas przesłuchania składa wyjaśnienia. Tłumaczy swoje zachowanie tym, że te kobiety po prostu weszły mu na ścieżkę. A jeździ głównie wtedy, gdy źle się czuje w domu.

Dominik Ch. raz w tygodniu musi się stawiać na komisariacie. Tak będzie aż do rozprawy. Grozi mu kara ograniczenia wolności, do roku więzienia albo grzywna.

Oplute przez niego kobiety nie oczekują pieniędzy. Niektóre nie chcą nawet, żeby je przepraszał. Po prostu liczą, że ten koszmar się skończy. Że nie będą musiały oglądać się przez ramię za każdym razem, gdy wyjdą na ulicę.

Wybrane dla Ciebie

Chcesz zostać ratownikiem wodnym? Ukończyć kurs pierwszej pomocy? Zdobyć patent sternika? WOPR Pleszew zaprasza
Chcesz zostać ratownikiem wodnym? Ukończyć kurs pierwszej pomocy? Zdobyć patent sternika? WOPR Pleszew zaprasza
Sztuczna inteligencja w sądzie. Spory rozwiązywane w sekundy
Sztuczna inteligencja w sądzie. Spory rozwiązywane w sekundy
Wotum zaufania i absolutorium dla prezydenta Skierniewic. Ale nie jednogłośne
Wotum zaufania i absolutorium dla prezydenta Skierniewic. Ale nie jednogłośne
Kujawsko-Pomorskie: Nici, które łączą pokolenia - poszukiwane instytucje do projektu rękodzielniczego
Kujawsko-Pomorskie: Nici, które łączą pokolenia - poszukiwane instytucje do projektu rękodzielniczego
Będzie remont na estakadzie S7 w Skarżysku - Kamiennej. Kierowców czekają utrudnienia w ruchu
Będzie remont na estakadzie S7 w Skarżysku - Kamiennej. Kierowców czekają utrudnienia w ruchu
Typowo zgierskie paczkomaty z jeżami? To możliwe, trzeba zagłosować!
Typowo zgierskie paczkomaty z jeżami? To możliwe, trzeba zagłosować!
Tragedia pod Łebą. 69-latek rozbił się quadem
Tragedia pod Łebą. 69-latek rozbił się quadem
„Chcemy zostawić coś potomnym”. Kapsuła czasu trafiła na fasadę kościoła ewangelicko-augsburskiego w Lublinie. Zobacz zdjęcia
„Chcemy zostawić coś potomnym”. Kapsuła czasu trafiła na fasadę kościoła ewangelicko-augsburskiego w Lublinie. Zobacz zdjęcia
Poznań ma się czym chwalić w sporcie młodzieżowym. Juniorki czterech poznańskich klubów zdobyły w tym roku aż pięć złotych medali MP
Poznań ma się czym chwalić w sporcie młodzieżowym. Juniorki czterech poznańskich klubów zdobyły w tym roku aż pięć złotych medali MP
Opłaty PKP. Kiedy trzeba dopłacić za bagaż  i ile za przewóz psa?
Opłaty PKP. Kiedy trzeba dopłacić za bagaż i ile za przewóz psa?
Jeremias naruszył dobra strajkujących? 31 wezwań do zapłaty
Jeremias naruszył dobra strajkujących? 31 wezwań do zapłaty
35-lecie samorządu terytorialnego w powiecie malborskim. Rozmowa z Janem Michalskim
35-lecie samorządu terytorialnego w powiecie malborskim. Rozmowa z Janem Michalskim