Poznań: Kamienica z zawalonym stropem. Takich budynków jest więcej
"Perełka architektoniczna" z zawalonym stropem
Psy przeszukiwały budynek, strażacy postawieni na nogi. Taki jest efekt lat zaniedbań przy ul. Działyńskich 8. Budynek, który w 2014 roku miasto Poznań sprzedało za połowę ceny wywoławczej, po reklamowaniu obiektu jako "kamienica z duszą" - dziś straszy mieszkańców. Zawalił się bowiem fragment stropu między kondygnacjami. Na miejscu nikt nie ucierpiał a budynek nie grozi zawaleniem. Nie oznacza to, jednak że sprawa będzie zamieciona pod dywan.
Świadek podniósł alarm. Spójrzcie na nagranie ze Śląska
Powiatowy Inspektorat Nadzoru Budowlanego (PINB) zapowiedział szczegółową kontrolę budynku, która odbędzie się 21 sierpnia.
- Chcemy dokładnie ocenić jaki jest stan pozostałych elementów konstrukcyjnych. Póki co nie stwierdzono żadnych oznak mogących spowodować katastrofę budowlaną - mówi Paweł Łukaszewski, szef PINB. - Oczekujemy, że właściciel na poważnie zajmie się docelową naprawą obiektu, by uratować tę perełkę architektoniczną.
Zagłębiając się w historię budynku widać jednak lata zaniedbań.
Historia kamienicy przy Działyńskich 8
Kamienica przy Działyńskich 8 powstała w 1895 roku, a jej powierzchnia użytkowa to ponad 2,5 tysiąca m2. Obiekt należał do miasta Poznań do 2014 roku. Wówczas historyczny budynek został sprzedany za 5 mln zł, czyli dużo poniżej ceny wywoławczej, która wynosiła 9 mln złotych. Na konto miasta trafiło, jednak zaledwie 2,5 mln złotych. Miało to związek z indywidualnym wpisem budynku do rejestru zabytków z 2011 roku. Zgodnie z ustawą o gospodarce nieruchomościami 50 proc. z kwoty sprzedaży właściciel ma przeznaczyć na remont zabytku.
Nowy właściciel kamienicy nie przywrócił jej dawnego blasku. Mimo wpisanego w umowę zobowiązania do zabezpieczenia dachu po trzech latach okazało się, że właściciel zabezpieczył dach... folią. Kamienica niszczała.
W 2018 roku wszczęto postępowanie nakazowe, po którym zabezpieczono dach, naprawiono rury spustowe oraz zabezpieczono otwory okienne na parterze. Dodatkowo zlecono opracowanie projektu budowlanego dotyczącego remontu i przebudowy kamienicy, do której nigdy nie doszło.
Firma będąca właścicielem budynku znalazła się bowiem w stanie upadłości. Obiektem zaczął zarządzać syndyk, który działał wyłącznie w celu doraźnego zabezpieczenia budynku. Działyńskich 8 uwzględniliśmy w przeglądzie niszczejących kamienic tuż po katastrofie budowlanej przy ulicy Roosevelta 8.
Ostatecznie budynek sprzedano w maju spółce z Krakowa.
- Przypadek mamy szczególny z powodu zmiany właściciela, który nie jest winny poprzednich zaniedbań - tłumaczy Łukaszewski.
Historia architektonicznej perełki jest o tyle smutna, że jej "bliźniaczka", czyli Działyńskich 7 jest w trakcie remontu. Wartość inwestycji szacowana jest na ok. 4,3 mln złotych. Oba budynki przetrwały wojnę, bez żadnych ubytków, ich ostatnie losy kompletnie się jednak różnią.
Czy w Poznaniu jest więcej zaniedbań?
Blisko rok po katastrofie budowlanej przy ulicy Roosvelta 8, po raz kolejny na jaw wychodzą problemy z poznańskimi kamienicami. Sytuacja z Działyńskich 8 nie jest jedyna. 14 sierpnia na ul. Dąbrowskiego w Poznaniu gzyms runął na ziemie. Już wcześniej inspektorat otrzymywał sygnały o złym stanie kamienicy. Gzyms jaki czas temu runął z innej strony budynku. W najbliższy piątek zostanie przeprowadzona kontrola i sprawdzone, czy obiekt przeszedł obowiązkowe kontrole okresowe.
Przypomnijmy. W 2024 roku 243 z 791 poznańskich obiektów wielkopowierzchniowych na czas nie przeprowadziło kontroli stanu technicznego, bądź o niej nie poinformowało. To blisko 30 procent.
- Takie kontrole dotyczą obiektów użytkowanych, jednak to nie zwalnia właścicieli z obowiązku podejmowania działań zapobiegających zagrożeniu bezpieczeństwa przez pustostany - uważa Paweł Łukaszewski, szef PINB.
Za niestosowanie się do obowiązku kontroli okresowej grozi jednak zaledwie... 500 zł kary. Czy na właścicieli można nałożyć większe kary i obowiązki?
- To kwestia należąca do parlamentarzystów, którzy powinni mieć świadomość i zastanawiać z jakich powodów właściciele nie dbają o swoje obiekty. Właściciele tłumaczą nam, że nie mają środków finansowych na remont i odbudowę - opowiada Łukaszewski. - Te kary powinny być większe... Maksymalny mandat był zawsze taki sam, odkąd pamiętam i wynosił 500 złotych kary. Są jeszcze grzywny, ale stosujemy je w bardziej drastycznych naruszeniach prawa i przy zagrożeniu życia ludzi.