Kaseta wraca do łask! Nostalgia zapisana na taśmie. Poczujesz ją w Muzeum Kaset Audio i Sprzętu Hi-Fi w Poznaniu

W świecie cyfrowych plików i streamingu takie miejsce może zadziwiać. Bartosz Zawendowski stworzył pierwsze w Polsce muzeum zafoliowanych kaset audio i sprzętu hi-fi z lat 70. i 80.
Muzeum kaset audio i sprzętu hif-fiBartosz Zawendowski stworzył pierwsze w Polsce muzeum zafoliowanych kaset audio i sprzętu hi-fi z lat 70. i 80.
Źródło zdjęć: © Polska Press Grupa | Łukasz Gdak
Maciej Szymkowiak
  • Muzeum kaset audio i sprzętu hif-fi
  • Muzeum kaset audio i sprzętu hif-fi
  • Muzeum kaset audio i sprzętu hif-fi
  • Muzeum kaset audio i sprzętu hif-fi
[1/4] Bartosz Zawendowski stworzył pierwsze w Polsce muzeum zafoliowanych kaset audio i sprzętu hi-fi z lat 70. i 80. Źródło zdjęć: Polska Press Grupa | Łukasz Gdak

Muzeum Kaset Audio i Sprzętu Hi-Fi

Nie oszukujmy się. Większość z nas trzyma muzykę w chmurze, a odtwarzaczami są aplikacje w telefonie. I chociaż nadal są kolekcjonerzy fizycznych wydań pod postacią CD, czy też płyty winylowych, to autor poznańskiego muzeum kaset i sprzętu hi-fi postanowił cofnąć się jeszcze bardziej w czasie. Do analogowych fundamentów dźwięku. W niewielkim lokalu przy ul. Garncarskiej 9 stworzył miejsce, w którym każdy eksponat ma swoją historię, a do tego wciąż działa i to jak!

– Muzeum kaset audio New Old Stock, czyli, jak sama nazwa wskazuje, „starych, nowych” kaset – mówi nam Bartosz Zawendowski, twórca miejsca. – To znaczy takich, które nigdy nie zostały rozfoliowane, cały czas są w fabrycznych opakowaniach. Mamy tu także sprzęt hi-fi z przełomu lat 70. i 80.

Na półkach leżą setki taśm, od klasycznych żelazowych, przez chromowe, aż po metalowe — rzadkość dziś nie do przecenienia. Obok nich – błyszczące decki Technicsa, Hitachi czy Toshiby, każdy z historią i indywidualnie zaprojektowanym podświetleniem. Muzeum tętni brzmieniem, ale nie takim z głośników Bluetooth. Tutaj dźwięki mają swoją fizyczność. Są prawdziwe, ciepłe, analogowe.

– Kasety to fizyczne nośniki, które można wziąć do ręki, komuś podarować. To nie plik w folderze. To coś, co gra i trwa. Pokazuję tu reprezentatywne egzemplarze ze swojej prywatnej kolekcji, która liczy już około 600 taśm – mówi właściciel. – To tylko wycinek. Niestety, miejsce nie pozwala na wystawienie wszystkiego, ale pokazuję tu reprezentatywne egzemplarze. Co jakiś czas je wymieniam, więc ekspozycja się zmienia. Mamy tutaj sprzęt kilku firm z tamtego okresu — końcówki lat 70. i początku 80.

Tak brzmiała muzyka w latach 70.

Muzeum nie jest klasycznym muzeum w tradycyjnym rozumienu, w którym eksponaty tylko stoją. To miejsce to również żywa historia formatu, który przez dekady był królem ulicy, radia i domowego salonu. Wszystko wewnątrz lokalu działa. Każdy, kto odwiedza to miejsce, może posłuchać opowieści o Lou Ottensie — wynalazcy kasety kompaktowej, który w 1963 roku zaprezentował światu rewolucję w Hamburgu.

– Chodziło o to, by zastąpić nieporęczne magnetofony szpulowe czymś bardziej praktycznym. Taśmy szpulowe były niewygodne, bo trzeba było ręcznie je przewijać z jednej szpuli na drugą. Lou Ottens postanowił stworzyć coś mniejszego, kompaktowego – mówi Zawendowski. – Stąd właśnie nazwa „kaseta kompaktowa” — taśma zamknięta w kasecie. Była mniejsza, poręczna, można ją było schować do kieszeni. Prosta w obsłudze. Philips nie sprzedał licencji, tylko udostępnił ją za darmo. Dzięki temu produkcja mogła się szybko rozwinąć na całym świecie. No i w niedługim czasie kasety całkowicie wyparły magnetofony szpulowe. Pojawiły się decki kasetowe, a na całym świecie zaczęto produkować różnego rodzaju sprzęt do ich odtwarzania — wzmacniacze, całe wieże. Przemysł kasetowy rozwinął się niesamowicie.

Zwiedzający dowiaduje się, dlaczego BASF i TDK konkurowały z Sony i Maxellem oraz czemu nie każda taśma pasuje do każdego magnetofonu.

– Philips, choć pierwszy, z czasem został wyprzedzony przez Japończyków. Ich taśmy miały lepszą dynamikę, większe pasmo przenoszenia, a producenci tacy jak Fuji czy Sony tworzyli nośniki z dodatkiem kobaltu – wyjaśnia właściciel.

Słuchając go, można odnieść wrażenie, że kasety nie tyle „wracają”, co nigdy naprawdę nie odeszły. Są jak analogowe płyty winylowe: zawsze miały wiernych fanów, tylko przez chwilę było o nich ciszej. Te, które pokazuje są nieodpakowane, dzięki czemu nie tracą na wartości. W muzeum można też zobaczyć i usłyszeć sprzęt z duszą tamtych lat. Decki z lat 70., wzmacniacze Denona, kolumny z Niemiec Zachodnich, a nawet polskie gramofony z Foniki. Wszystko działa, gra, świeci i budzi zachwyt. Co więcej, właściciel jest też majsterkowiczem, więc stary sprzęt ożywia i łączy. Gdy coś przekracza jego umiejętności, to może iść do specjalistycznego punktu serwisowego.

– To nie są łatwe rzeczy — sam trochę znam się na elektronice, ale raczej skupiam się na podświetleniach, diodach LED i kwestiach mechanicznych, jak wymiana pasków - mówi. - Paski w magnetofonach często się rozpadają, czasem zamieniają w smołę. Wszystko zależy od tego, jaka guma była użyta. W starszych magnetofonach mechanizmy są skomplikowane, ale jest więcej miejsca do pracy, łatwiej dostać się do środka. Lubię to robić i, muszę powiedzieć, dobrze mi to wychodzi. Lubię też łączyć japońskie wzmacniacze z niemieckimi kolumnami. To daje ciekawe brzmienie i pozwala porównać jakość. Paski, głowice, podświetlenia, wszystko robię sam. Natomiast w magnetofonach po 1990 roku, dostęp do wnętrza twórcy specjalnie utrudnili, żeby samemu nie grzebać. Wymienić pasek w takim oznacza nierzadko rozebranie całego magnetofonu. Dosłownie, żeby wyciągnąć mechanizm i w ogóle dostać się do tego paska. Dlatego dziś lepiej, żeby zajęły się tym specjalistyczne serwisy.

Są tu też prawdziwe perełki: sprzęt marki Cybernet, dziś już zapomnianej japońskiej firmy, która potrafi zadziwić brzmieniem i stylistyką. Kolumny RFT z NRD — odświeżone, przemalowane, z nowym życiem. Sprzęt nie stoi — działa, gra, żyje.

Nie tylko dla znawców. Skąd pomysł?

Miejsce odwiedzają różni ludzie: pasjonaci, kolekcjonerzy, ale też młodzież, która po raz pierwszy w życiu widzi kasetę. Są zdziwieni, że kiedyś muzyka nie była „na klik”.

– Przychodzą zarówno osoby w moim wieku, jak i młodsi. Jedni patrzą i nie mają pojęcia, co to jest. Gdy zaczynam opowiadać, są zdziwieni, że na takich nośnikach kiedyś nagrywano dźwięk. A kiedy już puszczę kasetę, to często słyszę: „O kurczę, ale to fajnie gra!”. Są tacy, co się zachwycają, ale są też i tacy, co przechodzą obojętnie. Większość odwiedzających to ludzie w wieku 40–50 lat, choć trafiają się i dużo młodsi – wyjaśnia Zawendowski.

Planuje w przyszłości może spotkania odsłuchowe, koncerty kasetowe i porównywanie brzmienia sprzętów. Być może będzie też kanapa, żeby można było w spokoju posłuchać np. The Doors czy Budki Suflera. Na razie są fotele. Pomysł zrodził się spontanicznie. Można przynieść własną kasetę i zobaczyć jak brzmi na sprzęcie.

– Szukałem miejsca na zupełnie coś innego, ale gdy wszedłem do tego lokalu, poczułem: „Zrób muzeum”. W domu wszystko zalegało – kasety, sprzęt, pamiątki. Postanowiłem: czas to pokazać światu – wyjaśnia.

Ekspozycja może zmieniać się co jakiś czas. Coś się naprawia, coś dochodzi. Każda kaseta ma swoją historię. Na przykład pierwsza wyprodukowana przez Panasonica – nadal w tekturowym pudełku, zawinięta w celofan. Unikat na skalę światową. Zbierać zaczął ok. 30 lat temu. Nie skupiał się, jednak na ilości, jak inni kolekcjonerzy. Polował na konkretne, znane modele i rzadziej spotykane egzemplarze.

– Nie mam kont streamingowych. Nie używam Spotify. Jestem dinozaurem, ale myślę, że to, co robię, ma wartość. Dziś kaseta to nośnik nie tylko dźwięku, ale wspomnień, emocji, stylu życia – deklaruje właściciel. – Ceny są różne: od kilkunastu do nawet kilkuset złotych. Wszystko zależy od modelu, dostępności, rodzaju taśmy, czy to metal, chrom czy żelazo. Na przykład mam tutaj BASF z końcówki lat 80., chyba z 1989 roku.

Zwykła kaseta żelazowa, ale bardzo dobrej jakości. Dziś może kosztować 30–40 zł. Co w nich jeszcze urzekającego?

- To nośnik, który da się wiele razy używać. Nagrywać, kasować i znowu nagrywać. Jakość dźwięku po nawet dziesięciu zapisach niewiele się zmienia. Musiałaby być nagrana kilkadziesiąt, może i sto razy, żeby było coś wyraźnie słychać - stwierdza.

Co jeszcze jest w zbiorach Bartosza Zawendowskiego? Kaseta z ngraniem „Makbeta” z lat 80., którą współcześnie można porównać do audiobooków. Poza tym walkmany, w tym jeden z sygnaturą MTV.

- To dość unikatowy sprzęt, nie tylko przez tę reklamę MTV, ale też dlatego, że ma nadrukowany rok produkcji, czyli 1998. To stosunkowo młody Walkman, ale już z końcówki ery kasetowej. W tych nowszych modelach zaczęto stosować aluminiowe obudowy: lekkie, solidne. Ten akurat działa na jedną baterię i ma funkcję auto-reverse. W dodatku nie waży dużo, co widać, gdy porówna się go z tym starszym Akai z początku lat 80. Różnica w wadze jest kolosalna, ale za to ten starszy ma wbudowane radio, może zapamiętać do 10 stacji, jest zegarek, jest też auto-reverse. To sprzęt naprawdę wysokiej klasy - opowiada z pasją.

Nowy-stary świat analogowego dźwięku

Muzeum działa od maja. Wielu z gości wchodzi z ciekawości. To miejsce przypomina ewolucję odsłuchów. Włożenie kasety do magnetofonu, wciśnięcie „play” i czekanie, aż głowica zetknie się z taśmą. To wszystko ma swój urok. Urok, który dziś — choć może nieco zapomniany — wciąż działa. I pięknie gra.

— Nagrywałem sobie audycje z Trójki, zwłaszcza niedzielne programy Piotra Kaczkowskiego — „MiniMax”, gdzie puszczał premiery utworów. To były czasy. W latach 80. był jeszcze program „Słuchajmy razem” i „Studio Stereo zaprasza” — emitowane na falach Polskiego Radia. W tych audycjach puszczano całe longplaye — bez gadania, bez reklam. Można było sobie nagrać całą płytę. To było coś niesamowitego. I mieliśmy wtedy naprawdę fajne nagrania. Teraz wszystko jest na wyciągnięcie ręki, nie ma już takiej magii oczekiwania – opowiada właściciel.

Dziś wraca do tych emocji. Dla niego to nie tylko hobby. To forma resetu. Czas na zwolnienie. Przetrzeć winyl, ustawić igłę, zamknąć oczy i słuchać. Tak samo z wkładaniem kasety.

— Na przykład mam magnetofon z 1978 roku. Działa, nagrywa. Inne też, ponieważ to nie może tylko stać. Sprzęt musi grać. Jak człowiek, jak się nie rusza, to zaraz umiera. Albo samochód, jak postoi rok, to nie odpali. Dlatego uruchamiam je regularnie – opowiada.

Zainteresowanie kasetami, które obserwuje u podobnych sobie słuchaczy, traktuje nie jako sentyment, ale jako sygnał: coś w tym jest.

— Skoro wracają do taśmy, to znaczy, że szukają czegoś więcej niż tylko kliknięcia i algorytmu. Może chodzi o czas? O uwagę? O dotyk? — zastanawia się — I właśnie dlatego kaseta ma jeszcze dużo do powiedzenia.

Wstęp do muzeum jest bezpłatny. Wejść można od wtorku do czwartku w godz. 15.30-20. Dwie pierwsze soboty miesiąca i ostatnia niedziela miesiąca w godz. 13-18.

Wybrane dla Ciebie

Poznań: Duże zmiany w komunikacji miejskiej. Kilka linii zmieni trasy
Poznań: Duże zmiany w komunikacji miejskiej. Kilka linii zmieni trasy
Łobez: Ciało mężczyzny znalezione w aucie. Prawdopodobnie, to nie był wypadek
Łobez: Ciało mężczyzny znalezione w aucie. Prawdopodobnie, to nie był wypadek
Wynieśli niepełnosprawnego Filipa na Giewont. Spełnili jego marzenia
Wynieśli niepełnosprawnego Filipa na Giewont. Spełnili jego marzenia
Lubelskie: Bus wjechał w poloneza ciągnącego przyczepę kampingową. Cały zestaw się przewrócił
Lubelskie: Bus wjechał w poloneza ciągnącego przyczepę kampingową. Cały zestaw się przewrócił
Warszawa: Dwóch nastolatków sterroryzowało tramwaj. Byli pijani
Warszawa: Dwóch nastolatków sterroryzowało tramwaj. Byli pijani
Góra Kalwaria: Terenowe auto dachowało na torze. Kierująca ze złamaną ręką trafiła do szpitala
Góra Kalwaria: Terenowe auto dachowało na torze. Kierująca ze złamaną ręką trafiła do szpitala
Wkrótce otwarcie labiryntu w kukurydzy pod Grabowem. Wiemy, co zaplanowano!
Wkrótce otwarcie labiryntu w kukurydzy pod Grabowem. Wiemy, co zaplanowano!
Uroczysta akademia z okazji Święta Policji w Legnicy. Awanse, wyróżnienia i podziękowania
Uroczysta akademia z okazji Święta Policji w Legnicy. Awanse, wyróżnienia i podziękowania
Skulsk: Peja zagra darmowy koncert na plaży w ten weekend. Przed nami Dni Skulska 2025
Skulsk: Peja zagra darmowy koncert na plaży w ten weekend. Przed nami Dni Skulska 2025
Starogard Gdanński: Zakupy po nowemu. Zmiany na targu miejskim
Starogard Gdanński: Zakupy po nowemu. Zmiany na targu miejskim
W parafii w Borui Kościelnej zmieni się proboszcz. Mieszkańcy wystosowali list do Metropolity Poznańskiego
W parafii w Borui Kościelnej zmieni się proboszcz. Mieszkańcy wystosowali list do Metropolity Poznańskiego
Lepiej tego nie ignoruj. Mechanicy mówią jak nie stracić pieniędzy
Lepiej tego nie ignoruj. Mechanicy mówią jak nie stracić pieniędzy