Kibice Ruchu z FC Deutschland chcą ratować grób Ernesta Wilimowskiego
Kim dla pana jest Ernest Wilimowski i dlaczego jest on tak ważny dla kibiców Ruchu Chorzów?
Maciej "Maciar" Rudzki: Nie ujmując nikomu, bo mieliśmy bardzo dużo dobrych, wielkich piłkarzy jako Ruch Chorzów, ale Wilimowski był wybitny. W dzisiejszych czasach byłby stawiany przy Messim i Ronaldo, czy wcześniej obok Pele i Eusebio. "Ezi" w czasie, w którym grał, był najlepszym piłkarzem na świecie, a do dziś jest na pewno jednym z najlepszych, którzy grali. Nikt nigdy poza Wilimowskim nie strzelił Brazylii czterech bramek w jednym meczu na Mistrzostwach Świata. Był dobry nie tylko w jednej dyscyplinie. W piłce był najlepszy, ale miał też smykałkę do innych sportów, które również mu dobrze wychodziły. Grał np. w hokeja na lodzie i z tego co wiem z historii, był w tym całkiem niezły. To był wybitny sportowiec.
To w głównej mierze dzięki FC Deutschland grób "Eziego" został uratowany. Jak doszło do tego, że kibice zaczęli się opiekować miejscem jego pochówku?
Fanclub Deutschland nie tylko zajmuje się grobem, ale przede wszystkim odnalazł go. W Polsce nikt nie wiedział, gdzie się znajduje. Znaleźliśmy go w 2006 roku.
Jak udało Wam się go odnaleźć?
Pomagali nam chopcy z Ruchu zainteresowani Wilimowskim. Szukali różnych kontaktów i informacji. Po jakimś czasie wspólnie dotarliśmy do żony Wilimowskiego, która jeszcze w tamtym czasie żyła oraz do jego córki. W ten sposób dowiedzieliśmy się, gdzie został pochowany. Wtedy już było łatwiej, bo wystarczyło zadzwonić do dyrekcji cmentarza, żeby wszystko dokładnie ustalić.
Co było dalej?
W 2006 roku były w Niemczech Mistrzostwa Świata. Przyjechała do nas delegacja kibiców z Chorzowa i pojechaliśmy odszukać grób Wilimowskiego. Wiedzieliśmy już gdzie go mniej więcej szukać, ale nie było to takie proste, bo cmentarz w Karlsruhe jest ogromny. Wtedy ten grób jakoś funkcjonował, bo żyła jeszcze żona Wilimowskiego. Była to już wiekowa pani, dlatego nie chodziła tam systematycznie. Nie wyglądało to źle, ale był zaniedbany, dlatego postanowiliśmy pomóc. Nie mogliśmy być tam często, bo kolega był z Duisburga, a ja z Aachen i każdy miał do Karlsruhe ok. 300 kilometrów.
Kiedy to się zmieniło?
Pojechaliśmy na spotkanie Ślązaków w Rheinbergu, gdzie na turnieju piłkarskim reprezentowaliśmy Ruch jako FC Deutschland. Wtedy było już w prasie kilka artykułów o tym, że odnaleźliśmy grób Wilimowskiego. Podczas spotkania podeszło do nas kilku starszych panów, którzy powiedzieli, że mieszkają niedaleko. Nawiązaliśmy kontakt i oni też zaczęli tam przychodzić i dbać o to, żeby grób dobrze wyglądał. Po latach jednak kontakt nam się urwał, ale jako fanklub dalej zajmowaliśmy się grobem, ale staraliśmy się być tam regularnie 2-3 razy do roku. Wynajęliśmy też ogrodnika do opieki nad grobem. Później dołączył do nas nowy kolega, który był z Karlsruhe, a następnie kolejni dwaj z Rastatt. Mieliśmy już na miejscu kilku ludzi i zrezygnowaliśmy z ogrodnika.
Po latach pojawił się jednak nieoczekiwany problem.
Tak, okazało się w pewnym momencie, że grób był nieopłacony, więc zajęliśmy się tym, żeby go przedłużyć. Chcieliśmy na dziesięć lat, ale dostaliśmy tylko na pięć. Pomyśleliśmy sobie "trudno, za pięć lat znów przedłużymy", ale teraz wiemy, dlaczego nie dali na dłużej i nie pozwolili na budowę nowego pomnika. Wtedy nikt jeszcze nie mówił, że cmentarz stopniowo będzie zagospodarowywany na coś innego. Nieopłacone groby były systematycznie usuwane ze starszej części cmentarza. Tam rzeczywiście sporo grobów było zaniedbanych.
Co stało się, gdy przedłużenie wygasło?
Dostałem informację, że tamta część będzie likwidowana i zaczęliśmy działać, by zachować ten grób, a że nie można było tego zrobić w tym miejscu, w którym był, to podjęliśmy decyzję, że będzie ekshumacja i przenosiny grobu. Chciałbym to wyjaśnić, bo pojawiło się wiele komentarzy, by nie przenosić grobu. Wiele razy to tłumaczyłem, ale chcę podkreślić: grób zostaje na tym cmentarzu, tylko będzie przesunięty w inne miejsce, około stu metrów dalej od miejsca, w którym teraz pochowany jest Wilimowski. Po ekshumacji będzie spoczywał na tym samym cmentarzu.
Wśród komentarzy pojawiły się też takie opinie, że ekshumację i przeniesienie grobu powinny wesprzeć Polski Związek Piłki Nożnej oraz jego niemiecki odpowiednik
Wszyscy wiedzą, jaka była historia Wilimowskiego. Druga wojna światowa to nie był łatwy czas i niektórzy skreślili go jako zdrajcę, a inni widzą to inaczej. My po prostu podjęliśmy wyzwanie i wzięliśmy je na siebie. Ostatecznie zarówno DFB (Deutscher Fußball-Bund, czyli niemiecki związek piłki nożnej, red.) jak i PZPN (a dokładniej Śląski Związek Piłki Nożnej, red.) zaproponowały wsparcie naszej inicjatywę. Już wcześniej chcieliśmy doprowadzić do takiej współpracy, przy pomyśle postawienia nowego pomnika, do czego nie doszło przez plan likwidacji tej części cmentarza.
Niektórzy chcieli też, by "Ezi" był pochowany na Śląsku, skąd pochodził, ale ostatecznie grób zostanie w Karlsruhe
My nie wiemy, czy Wilimowski sam by tego chciał. Ekshumacja będzie tylko dlatego, że grób musi być przeniesiony, żeby został. Będzie spoczywał na tym samym cmentarzu, na którym został pochowany. Uszanowaliśmy to, że od 1997 roku jest tam pochowany. Nic innego nie wchodziło w rachubę od samego początku.
Data ekshumacji i ponownego pochówku została wyznaczona na 30 sierpnia. Czy to już szczęśliwy finał tej historii?
Mamy jeszcze sporo pracy, tak samo jak stowarzyszenie "Historia Ruchu", które razem z nami zajmuje się tą sprawą. To przede wszystkim biurokracja, musimy opłacić różne rzeczy i przygotować się do ceremonii. Każdego dnia coś się dzieje, każdy coś robi, żeby dopiąć to na ostatni guzik. Jesteśmy coraz bliżej, ale grób na sto procent zostanie przeniesiony. Najważniejszy będzie ten ostatni dzień. Trochę stresu jeszcze będzie, bo chcemy, żeby to wszystko wyszło dobrze. Zjawi się trochę gości: burmistrz Karlsruhe, prezydent Chorzowa, kibice, delegaci związków piłkarskich z obu krajów, sponsorzy oraz polskie i niemieckie media. Całą ceremonię ekshumacji i przenosin grobu poprowadzą kapelani Ruchu Chorzów.
Do tego konieczna była społeczna zbiórka pieniędzy, w której udało się zebrać 100 tys. zł.
To całkowity koszt. To nie tak, że tyle kosztuje sama ekshumacja i przeniesienie grobu. W to wliczają się też różne inne rzeczy, jak np. trumna, kwiaty i wiele innych wydatków. Każdemu, kto się dołożył, bardzo dziękujemy. Sami też zbieraliśmy na to pieniądze jako FC Deutschland poprzez zbiórki i sprzedaż fanklubowych gadżetów, podobnie jak stowarzyszenie historyków. Pomogli nam też sponsorzy i związki piłkarskie z obu krajów. W akcję włączyła się cała społeczność Ruchu: klub i inne fankluby, wszyscy się zmobilizowali. Niebieska rodzina jak zawsze okazała się niezawodna.