Kilka samochodów na rodzinę? Już nie. Oto nowy trend w motoryzacji

- Od jakiegoś czasu obserwuję zupełnie odwrotną tendencję niż jeszcze kilka lat temu, rodziny coraz częściej zostają przy jednym samochodzie - mówi Przemysław Koselski, broker, właściciel Agencji Ubezpieczeniowej Asekuracja w Bydgoszczy. - Rezygnują z aut np. dla żony i syna, kupują jedno lepsze lub jeżdżą starym, gdy jest w dobrym stanie, ale wszyscy jednym. Powód? Rosnące koszty utrzymania samochodów i wszystkiego. Dlatego spodziewam się, że ten trend będzie się nasilał.

Jeszcze całkiem niedawno modne było mieszkanie pod miastem i dojazd do pracy czy szkoły autem, każdy swoim: mama, tata i syn. Jednak miejscowości obok dużych miast są dobrze skomunikowane m.in. z Bydgoszczą czy Toruniem. Do ościennych gmin można dojechać miejską komunikacją, pociągiem, prywatnym busem czy autobusem.

Kredyty na wybudowane pod miastem domy mocno podrożały i gdzieś trzeba szukać oszczędności. I wtedy zamiast trzech samochodów zostaje jeden. Zawsze to jakaś oszczędność, choć kosztem wygody.

Ponadto nieraz nie opłaca się już naprawiać starego samochodu, a nowe są bardzo drogie.

- Rano razem jedziemy z żoną jednym samochodem do pracy, ale ona inaczej kończy, ja o różnych godzinach, i sama wraca do domu pociągiem lub miejskim autobusem linii 99 – opowiada pan Marek z Nowej Wsi Wielkiej, nauczyciel w jednej z bydgoskich szkół. – Kiedyś mieliśmy dwa auta, ale wzrosły koszty ich utrzymania, więc zdecydowaliśmy się sprzedać jedno, gorsze. Życie pokazało, że wcale nie potrzebowaliśmy dwóch.

Dodajmy, że autobusami nr 99 dojeżdżają do i z Bydgoszczy mieszkańcy gminy Nowa Wieś Wielka. Trasa prowadzi z placu Kościeleckich przez Brzozę, Chmielniki, Prądocin, Januszkowo do Nowej Wsi Wielkiej.

Paliwo drogie, naprawy bardzo drogie i straszą też, że bardzo podrożeje przegląd techniczny, a OC?

Ubezpieczenie OC drożeje i będzie drożeć, ponieważ rosną koszty likwidacji szkód, napraw samochodów, części do nich czy sumy gwarancyjne takiej polisy.

- Ubezpieczenie odpowiedzialności cywilnej kierowców, którzy mają na koncie szkody wzrosło z 500 do nawet 1000 złotych, czyli w niektórych przypadkach aż o 100 procent - wylicza broker z Bydgoszczy.

Podwyżki dla kierowców, którzy kontynuują ubezpieczenie i nie powodują szkód sięgają 10 - 15 procent. Najbardziej boleśnie odczuwają je właśnie ci, którzy powodują wypadki i stłuczki.

- Powiedzmy, że ktoś taki płaci obecnie 500 zł, a nowa umowa oznacza dla niego 800 czy nawet 1000 zł, tanio już było - twierdzi Koselski.

Ubezpieczyciele domagają się dalszych podwyżek. Samochodowe OC to najpopularniejsza, ale najmniej rentowna kategoria polis.

„Ten rodzaj ubezpieczeń wygenerował tylko 29 mln zł rentowności, a to i tak sukces, bo jeszcze w zeszłym roku PZU do nich dopłacał. Zresztą, nie od dzisiaj nie są zbyt opłacalne polisy, w zeszłym roku na całym rynku ubezpieczeniowym firmy dopłaciły do tej działalności mniej więcej 500 mln zł” - napisał Maciej Samcik w portalu „Subiektywnie o finansach”.

„Obecne ceny polis samochodowego OC są nie do utrzymania” – powiedział, cytowany przez Samcika, Andrzej Klesyk, prezes PZU.

W pierwszym kwartale firma PZU sprzedała polisy za 7,53 mld zł, wypłaciła 4 mld zł odszkodowań i wydała 1,2 mld zł za akwizycję, czyli utrzymanie sieci agentów i prowizje dla nich.

Firmy dopłacają do polis, choć ich ceny już teraz rosną.

Z ostatnich danych Rankomatu wynika, że:

• średnia cena OC przekroczyła właśnie 700 zł,
• gdy rok temu o tej samej porze wynosiła 640 zł (o ok. 10 proc. mniej),
• a dwa lata temu – tylko 525 zł.

To oznacza, że tylko przez dwa lata przeciętna polisa samochodowego OC podrożała o jedną trzecią.