Kawa w szkołach będzie zakazana. To plan Ministerstwa Zdrowia. Regulacje czekają też automaty z przekąskami
W tym artykule:
Ministerstwo Zdrowia przedstawiło proponowaną treść tzw. rozporządzenia sklepikowego. Dotyczy żywienia w przedszkolach i szkołach. Nowe zasady od września przyszłego roku mają zastąpić te obowiązujące od 2016 roku. W tej chwili trwają konsultacje społeczne nad projektem.
Dieta planetarna wkroczy do szkół?
Co zakłada projekt? Przede wszystkim wprowadza zasady diety planetarnej.
„Inaczej nazywana dietą dla planety, charakteryzuje się m.in.: zwiększeniem liczby posiłków z wykorzystaniem sezonowych i regionalnych warzyw i owoców, produktów zbożowych pełnoziarnistych, potraw z nasion roślin strączkowych z jednoczesnym ograniczeniem mięsa i przetworów mięsnych” - czytamy w uzasadnieniu projektu.
Dlatego od września 2026 każdy posiłek w szkołach powinien zawierać warzywo lub owoc.
„Przynajmniej raz w tygodniu powinna być serwowana potrawa z nasion roślin strączkowych” - to kolejna zasada z projektu rozporządzenia.
- Warzywa sezonowe - tak. Natomiast strączkowe? Niekoniecznie - zastrzega Dominika Naworska, dyrektorka Zespołu Szkolno-Przedszkolnego nr 9 przy ul. Umultowskiej w Poznaniu. - Warzywa strączkowe poza sezonem będą drogie. Trzeba zapewnić, żeby ten zapis nie odbił się na cenie posiłków. Poza tym, dania z ich wykorzystaniem są dość ciężkostrawne, co w przypadku młodszych dzieci może być problemem.
Według Naworskiej pomysł na przynajmniej jedno danie wegetariańskie w tygodniu nie jest najgorszy, ale musi być ono ciekawie podane. W tej chwili takie potrawy w ofercie cateringowej „nie schodzą”.
Zgodnie z projektem minimum dwa razy w tygodniu podawane mają być dania z mięsem.
- Nie przesadzajmy. Przecież wegetarianin i tak nie będzie jadł mięsa - komentuje Jerzy Małecki, dyrektor Zespołu Szkół Łączności w Poznaniu. - Mamy dojrzałą młodzież, która ma swoje ulubione posiłki. Choć zastrzegam - powinny być zdrowe. Ale czy dwa razy mięso, czy raz ryba? Zostawmy to kupującym.
Ofertę automatów uregulują przepisy
To nie koniec zmian. Resort chce też mocniej uregulować produkty, które mogą być sprzedawane w sklepikach, a przede wszystkim - w automatach. Odgórnie określona będzie maksymalna zawartość w nich cukru, soli czy tłuszczy.
- Myślę, że to dobre rozwiązanie. Jako szkoła nie weszliśmy w automaty, bo w tej chwili ich ofertę zbyt ciężko kontrolować, a kiedy przyzwyczai się dzieci, że są - trudno to później ograniczyć - tłumaczy dyrektor Naworska.
Potwierdzają to słowa Beaty Korbanek, dyrektorki Zespołu Szkolno-Przedszkolnego nr 5 na os. Kosmonautów w Poznaniu. Przyznaje, że kilka razy przymierzała się do likwidacji automatów, ale dzieci są do nich przywiązane.
- Mają dobre strony, bo w ich ofercie poza przekąskami jest też np. woda. Jeśli w trosce o zdrowie dzieci powstałyby kryteria dla asortymentu, byłoby dobrze. Warto jednak pomyśleć o tym, żeby skonstruować je w ten sposób, żeby znalazły się firmy, które zechcą je spełnić - podkreśla Korbanek.
Zauważa, że od momentu wprowadzenia pierwszych zmian w szkolnych sklepikach w 2016 roku, świadomość wśród rodziców i dzieci wzrosła.
- Kiedy w naszym automacie pojawiała się niezdrowa żywność, od razu było mi to zgłaszane. Uważam, że na terenie szkół nie powinniśmy jej sprzedawać - wspomina dyrektorka ZSP nr 5.
Dominika Naworska proponuje, żeby zamiast wyłącznie wydawać rozporządzenie dotyczące żywienia w szkołach, przygotować także kampanię społeczną dla rodziców.
- Co z tego, że dziecko zje w szkole zdrowy obiad, zgodny z normami, jeśli w śniadaniówce będzie miało bułkę z nutellą? Nadal potrzebne jest budowanie świadomości społecznej.
Koniec z kawą w szkołach. Także dla pełnoletnich
Trzecia zmiana budzi najwięcej emocji. Mowa o całkowitym zakazie sprzedaży kawy w placówkach oświatowych bez względu na wiek kupującego. Ministerstwo przekonuje, że to odpowiedź na postulaty rodziców. I o ile w szkołach podstawowych nie stanowi to wielkich kontrowersji, bo ze względu na wiek uczniów na terenie wielu z nich już dziś nie sprzedaje się kawy, inaczej jest w liceach i technikach, gdzie część uczniów jest już pełnoletnia.
- Wielka szkoda. Uważam, że osoby pełnoletnie powinny mieć dostęp do kawy - komentuje Małecki. - W weekendy prowadzimy również kwalifikacyjne kursy zawodowe, gdzie uczestnicy naprawdę są pełnoletni. Sobotnie zajęcia bez kawy? Trudno sobie to wyobrazić.