Krzymów: Igłą malowane. Świat haftu krzyżykowego Sławomira Ulińskiego
Sławomir Uliński urodził się na Mazurach, mieszkał na Śląsku, a od ponad dwóch dekad ma dom w Genowefie w gminie Krzymów. To właśnie tam, w otoczeniu spokoju i natury, rozwija swoją niezwykłą pasję – haft krzyżykowy. Wyszywa od ponad dwudziestu lat, a niedawno – między między innymi na zaproszenie wójt gminy Krzymów, Danuty Mazur – zaprezentował swoje prace podczas wystawy w Gminnej Bibliotece Publicznej.
Spotkanie w bibliotece, która od kwietnia działa w nowej odsłonie, otworzyła dyrektor Agata Kordylewska. W ciepłej atmosferze, wśród przyjaciół, sąsiadów i mieszkańców gminy, pan Sławomir opowiadał o swojej pasji, która wymaga ogromnej cierpliwości, precyzji i zamiłowania do piękna. – Podziwiam ludzi, którzy mają pasje. To jest najważniejsze w życiu – mówił artysta, którego igła potrafi „namalować” najpiękniejsze motywy.
Miała czerwone światło. Nie zatrzymała się. Dramatyczne nagranie
W jego dorobku znajdują się zarówno motywy sakralne i historyczne, jak i pejzaże, reprodukcje obrazów czy damy w kapeluszach. – Bardzo lubi te motywy moja żona Wiesława. Jak tylko pojawiają się nowe wzory, to zamawia. Dlatego chciałbym jej bardzo podziękować – podkreślił pan Sławomir. Pani Wiesława, nie kryjąc wzruszenia, przyznała, że wspólne zamiłowanie do sztuki stało się częścią ich codzienności.
Wszystko zaczęło się dawno temu, jeszcze w dzieciństwie. – Wszczepiła mi to moja babcia. Dawała mi igłę i kazała wyprowadzić wzór. Zaczęło się od wyszywania poduszek. Pierwsza była papuga – wspominał po latach. Dziś jego prace zachwycają nie tylko precyzją, ale też skalą. Największe, jak „Ostatnia Wieczerza”, powstają przez wiele miesięcy. – Taki obraz haftowałem pół roku. Na dużych pracach jest nawet 130 tysięcy oczek i około pięćdziesięciu kolorów – tłumaczył.
Jak mówi, haft to zajęcie dla ludzi cierpliwych i dokładnych. – Trzeba mieć dużo cierpliwości i czasu, żeby to wykonywać – przyznał z uśmiechem. Dodał też, że matematyka przydaje się bardziej, niż mogłoby się wydawać. – Oczka trzeba liczyć. Jak się pomylę, to pruję, bo dwa oczka źle zrobiłem. Każdy obraz zaczyna od lewego, górnego rogu i konsekwentnie przesuwa się dalej, aż całość nabierze kształtu. – Kolory są ponumerowane. Jak skończę jeden obraz, to dopiero zabieram się za kolejną pracę. Nie robię równocześnie kilku obrazów – zdradził.
Pasja do haftu to jednak nie wszystko. Pan Sławomir kocha także swój ogród, w którym samodzielnie wykonał kapliczkę. Wraz z żoną uwielbiają podróże i odkrywanie nowych miejsc. – Żona to mój kontroler jakości. Sprawdza, co pominąłem, a potem obszywa maszyną każdy obraz, żeby się nie siepał. Pierze, prasuje i trafia do oprawy – śmieją się państwo Ulińscy.
Gotowe prace oprawiane są w zakładzie szklarskim przy ulicy Wodnej w Koninie. Część z nich zdobi dom pod lasem, inne trafiają do rodziny lub znajomych. – Nie lubię się rozstawać z moimi obrazami. Ale jak przyjechał szwagier, zobaczył Konstytucję 3 Maja i bardzo mu się spodobała... No to musiałem oddać – wspominał z rozbawieniem.
Podczas spotkania nie zabrakło pytań o szczegóły techniczne: rodzaj muliny, podkład, ścieg. Okazało się, że wśród uczestników jest więcej osób, które również haftują lub chciałyby spróbować swoich sił. Na zakończenie dyrektor biblioteki, Agata Kordylewska, podziękowała panu Sławomirowi za udostępnienie swoich zbiorów. – Poza zdrowiem, powodzeniem i szczęściem rodzinnym życzymy, żeby nie zabrakło żadnego koloru nici i żeby wzrok nigdy nie zawiódł – powiedziała, zamykając to inspirujące spotkanie.
Wystawa w bibliotece w Krzymowie była nie tylko okazją do podziwiania niezwykłych prac, ale też do refleksji nad tym, jak pasja potrafi wypełnić życie sensem, spokojem i pięknem – dosłownie „igłą malowanym”.