Łeba: Szykuje się nalot turystów. "Nawet kurnik by się teraz sprzedał"
W Łebie praktycznie nie ma już miejsc noclegowych. Deszczowy lipiec spowodował, że turyści wykorzystują słoneczną aurę i masowo jadą nad morze.
- Nawet kurnik teraz by się sprzedał - śmieje się Ewa Horanin, prezes Lokalnej Organizacji Turystycznej Łeba-Błękitna Kraina.-Praktycznie już w Łebie nie ma miejsc, chyba że są to pojedyncze przypadki.
Na Bookingu znajdziemy jeszcze ostatnie sztuki, ale tanich już praktycznie nie ma. Najtańszy pokój na 3 dni dla dwóch osób kosztuje prawie 3 tys. zł, najdroższy apartament ponad 10 tys. zł. Pozostałe po 4 tys., 5 tys. i 6 tys. I to wszystko.
-Turyści powinni kierować się raczej w stronę Nowęcina, Żarnowskiej albo daleko od plaży - mówi Ewa Horanin.- Będzie zlot motocykli, szykuje się nalot turystów i zlotowiczów a jest pogoda bardzo dobra. Lipiec nie był najlepszy, więc turyści chcą sobie go odbić.
Szefowa LOT-u podkreśla, że sama ma dwa domki z pełnym obłożeniem i codziennie odbiera meile i telefony z pytaniami o miejsca. Dodaje też, że wbrew pozorom ceny aż tak znacznie nie skoczyły od ubiegłego roku. Tyle, że te tańsze pokoje się wyprzedały i została finansowa czołówka. Zdaniem prezes LOT-u lipiec mógłby być lepszy nawet mimo deszczu, gdyby polscy turyści potrafili spędzać wolny czas poza plażą.
-W ostatnich tygodniach goście wyjeżdżali z Łeby wcześniej, bo lało, ale też powodem jest to, że nie potrafią w takich sytuacjach spędzać wolnego czasu, chociaż jest tu wiele miejsc, które warto zobaczyć - mówi Ewa Horanin.- Natomiast nie mają z tym problemu goście z z zagranicy, np. Czesi. Oni rano wyjeżdżają a wieczorem wracają, a Polacy jeszcze tego nie potrafią.
Tymczasem pięknych miejsc wokół Łeby nie brakuje. Są ruchome wydmy, gdzie można wypocząć na plaży bez tłoku, Słowiński Park Narodowy, urokliwa dzika plaża w Ulinii. Średniowieczne grodzisko w Białogardzie, dworki. Ciekawych miejsc jest dużo, wystarczy wyjechać za Łebę, żeby uciec od tłoku.