Legenda z Auschwitz. Tancerka, która rzuciła wyzwanie SS
Już w październiku 1943 roku obóz Auschwitz zatrzymał oddech. Z wagonu wysiadła Franceska Mann, znana z niezwykłej urody i baletowej perfekcji. Gdy esesman Schillinger zbliżył się do niej, tancerka rzuciła mu butem w twarz, pozbawiła go broni i…
Scena warszawska przed wojną
Franceska Mann urodziła się jako Franciszka Manheimer-Rosenberg w 1917 roku w Warszawie. Studiowała balet pod kierunkiem Ireny Prusickiej w renomowanej szkole tańca.
Jej talent rozwinął się szybko. W 1939 roku reprezentowała Polskę w prestiżowym konkursie baletowym w Brukseli, gdzie zajęła czwarte miejsce. Sukces ten otworzył jej drzwi do najlepszych warszawskich teatrów.
Przed wojną występowała regularnie w Melody Palace, jednym z najpopularniejszych lokali rozrywkowych stolicy. Publiczność zachwycała się jej gracją i techniką. Krytycy doceniali nie tylko umiejętności taneczne, ale także sceniczną obecność i naturalny magnetyzm. Mann stała się jedną z najbardziej obiecujących młodych tancerek polskiej sceny baletowej.
Wybuch wojny w 1939 roku przerwał jej karierę. Wraz z innymi Żydami trafiła do getta warszawskiego w 1940 roku. Życie artystyczne praktycznie zamarło. Mann walczyła o przetrwanie, rzadko wspominając dawną sławę sceniczną.
Droga do Auschwitz przez oszustwo
W 1943 roku Franceska Mann wpadła w pułapkę zwaną "akcją Hotelu Polskiego". Niemcy rozpuścili plotki o możliwości wyjazdu do Szwajcarii w ramach wymiany jeńców. Setki Żydów uwierzyło w tę szansę na ocalenie. Mann należała do grupy około 1700 osób, które zgłosiły się do rzekomej akcji wymiany.
Najpierw trafiła do obozu przejściowego Bergen-Belsen, gdzie warunki były stosunkowo znośne. Niemcy podtrzymywali iluzję wyjazdu do neutralnej Szwajcarii. Deportowani otrzymywali nawet specjalne dokumenty mające potwierdzać ich status wymienianych jeńców. Nadzieja utrzymywała się przez kilka miesięcy.
23 października 1943 roku pociąg z Bergen-Belsen dotarł do Auschwitz-Birkenau. Już na rampie stało się jasne, że obietnice były kłamstwem. Niemcy rozdzielili mężczyzn od kobiet. Mann znalazła się w grupie około 200 kobiet prowadzonych bezpośrednio do krematorium.
Naziści zastosowali standardową procedurę oszukiwania ofiar. Mówili o "dezynfekcji" i "prysznicu". Kobiety miały się rozebrać i ułożyć ubrania w porządku. SS-mani Walter Schillinger i Wilhelm Emmerich nadzorowali proces rozbierania.
Bunt w komorze śmierci
Franceska Mann zrozumiała prawdę o swojej sytuacji. Zamiast poddać się panice, wykorzystała swoje aktorskie umiejętności. Rozbierała się powoli, z teatralną gracją, która przykuwała uwagę strażników. Każdy ruch wykonywała z baletową precyzją, hipnotyzując oprawców.
Walter Schillinger zbliżył się do nagiej tancerki. Mann pochyliła się, jakby chciała zdjąć but. W tym momencie chwyciła obcas i z całą siłą uderzyła Niemca w twarz. Schillinger zatoczył się, tracąc równowagę. Mann błyskawicznie wyrwała mu pistolet z kabury.
Pierwszy strzał trafił Schillingera w brzuch. Niemiec upadł śmiertelnie ranny. Drugi strzał ranił Wilhelma Emmericha w nogę. Chaos wybuchł natychmiast. Inne kobiety, zachęcone odwagą Mann, rzuciły się na pozostałych strażników.
Jedna z kobiet rozerwała niemieckiemu żołnierzowi skórę na głowie. Inna zadrapała twarz kolejnemu oprawcy. Przez kilka minut w komorze gazowej trwała dzika walka. Nagie kobiety walczyły gołymi rękami przeciw uzbrojonym nazistom.
Koniec buntu i śmierć bohaterki
Przewaga liczebna i uzbrojenie Niemców szybko przechyliły szalę walki. Dodatkowe oddziały SS wdarły się do komory. Komendant obozu Rudolf Höss przybył osobiście z granatami ręcznymi. Rozkaz był jednoznaczny - zabić wszystkie kobiety.
Franceska Mann zginęła w czasie strzelaniny. Niektóre relacje twierdzą, że popełniła samobójstwo, strzelając sobie w głowę. Inne źródła mówią o jej rozstrzelaniu przez nazistów. Szczegóły pozostają niepewne ze względu na chaos tamtych chwil.
Wszystkie 200 kobiet zostało zamordowanych. Część zginęła od kul, resztę zapędzono do komory gazowej. Żadna nie przeżyła tego dnia. Walter Schillinger zmarł w drodze do obozowego szpitala lub na miejscu. Wilhelm Emmerich przeżył, ale do końca życia kulał na ranną nogę.
Relacje o buncie Franceski Mann zachowały się dzięki świadkom z Sonderkommando. Filip Müller i Jerzy Tabau opisali te wydarzenia w swoich wspomnieniach. Ich zeznania stały się podstawą późniejszych opracowań historycznych.