Łódź: Chłopiec przedarł 10 zł. Wymiana banknotu wymagała dwóch wizyt
Chciał wymienić przedarty banknot w NBP w Łodzi
W plecaku szkolnym wnuczka łodzianin Grzegorz Popławski znalazł przedarty na pół banknot 10-złotowy. Postanowił mu pomóc i wymienić go na cały. W banknocie brakowało jednego rogu, ale połówki do siebie pasowały i każda miała ten sam numer. - Wydawało się, że jest to sprawa z gatunku prostych, a dzieciak kupi sobie loda - wspomina łodzianin.
Niestety się mylił. Odwiedził dwie filie banków komercyjnych, które powinny prowadzić wymianę, ale nie załatwił sprawy. W końcu 6 czerwca wziął rower i pojechał do oddziału Narodowego Banku Polskiego przy al. Kościuszki w Łodzi.
Okazało się, że kasjerka nie może tak po prostu wymienić mi banknotu - denerwuje się łodzianin. - Musiałem wypełnić wielki kwestionariusz, w sumie osiem stron wydruku dla mnie, a do tego jeszcze bank zrobił dla siebie kopie - relacjonuje łodzianin.
Mimo stosika dokumentów nie dostał nowej "dychy" od ręki. Musiał zdeponować swój podarty banknot w NBP i czekać na decyzję.
Była pozytywna. Po dwóch tygodniach na jego domowy adres przyszedł list polecony z Warszawy z informacją, że banknot został zidentyfikowany, a jego równowartość czyli 10 zł przelana na rachunek bankowy łódzkiego oddziału "celem odbioru osobistego w godzinach otwarcia kas".
Pan Grzegorz pojechał do banku znowu - tym razem z wnuczkiem.
Musiałem wylegitymować się, poczekać na przełożonego, podpisać kolejny kwit i dopiero wtedy pani wydała mi banknot 10-złotowy - relacjonuje łodzianin.
Jak przyznaje poziom biurokracji go zirytował.
- Wykonana przy tej okazji praca była więcej warta niż to przedarte 10 zł. Byłem wkurzony ilością zmarnowanych drzew, pracy drukarek i prądu koniecznych do tego, żeby wymienić banknot dzieciakowi. Kierownik mógłby wyjąć dychę z portfela i załatwić sprawę - denerwuje się łodzianin. Jak dodaje koszty takich operacji ponoszą przecież wszyscy podatnicy.
Zapytaliśmy o przyczyny tak dużych formalności biuro prasowe NBP, ale mimo wysłania kilku mejli ale od czterech tygodni nie dostaliśmy odpowiedzi. A gdy dzwoniliśmy na telefon biura nikt nie podnosił słuchawki.
Wymiana banknotów w NBP. Jakie są zasady?
Okazało się jednak, że kilka lat temu bank wyjaśniał nam już te zasady.
Zdecydowana większość uszkodzonych banknotów, oczywiście pod warunkiem, że jest autentyczna, a nie fałszywa, jest wymieniana bezpośrednio w naszych kasach od razu podczas pierwszej wizyty - mówił nam w 2016 roki Tadeusz Słomczyński, ówczesny pracownik łódzkiego NBP. - Tak dzieje się w przypadku lekko naddartych, przedartych w połowie lub z malunkami - tłumaczył.
W bardziej skomplikowanych przypadkach banknot wysyłany jest do wydziału ekspertyz w centrali NBP w Warszawie.
Do ekspertyzy trafiają każdorazowo banknoty podarte na więcej niż dziewięć części lub mające ubytek w miejscu przerwania oraz banknoty zbutwiałe, wyprane, z wypalonym lub wyciętym fragmentem, przez co nie można jednoznacznie ocenić ich autentyczności - wyliczył nam Tadeusz Słomczyński.
Ekspertyza jest też konieczna, jeśli nie wiadomo ile banknotu brakuje. Od tego zależy bowiem ile klient dostanie za wymianę. Jeśli ma ponad 75 proc. powierzchni wymieniany jest na taki sam, jeśli ocalało 45-75 proc. powierzchni klient dostanie połowę wartości. Mniejsze fragmenty banknotów nie podlegają wymianie.
To oznacza, że całą procedurę wysyłki do Warszawy spowodował brakujący narożnik banknotu.
Nie wiadomo, co wnuczek zrobi z tak odzyskaną "dychą". Rodzina nie wyklucza, że oprawi ją na pamiątkę w ramkę.