Łódź: "Horror w Zgierzu". Oskarżony przed sądem, 30 zarzutów
Wcześniej oskarżony wystąpił o przydzielenie - z powodu kłopotów finansowych - obrońcy z urzędu (do tej pory miał obrońcę z wyboru), którym został adwokat Przemysław Nowak. Ponadto wystąpił z wnioskiem o odsunięcie od procesu prokurator Joanny Bednarskiej, ale niczego nie wskórał, bowiem jej zwierzchnicy nie zgodzili się na takie posunięcie.
Obiad jak u mamy. Karkówkę w marynacie układam na kiszonej kapuście i wkładam do piekarnika
Znęcanie się, wyłudzanie pieniędzy...
W tej sytuacji prokurator Bednarska mogła odczytać akt oskarżenia. Wynikało z niego, że Marek N. znęcał się fizycznie i psychicznie nad podopiecznymi, którzy przebywali w fatalnych warunkach - bez leków, zmian opatrunku i należytej opieki medycznej, przez co zostali narażeni na utratę zdrowia i życia. W efekcie 42 osoby doznały ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, czego następstwem była śmierć 12 osób. Ponadto 51-latek został oskarżony o wyłudzanie pieniędzy i nieruchomości, przywłaszczanie rent i emerytur podopiecznych, w tym po ich śmierci, a także o "znieważenie prochów ludzkich" poprzez ich składowanie w placówce na podłodze pod biurkiem.
Oskarżony nie przyznał się do winy
Oskarżony nie przyznał się do winy. Potwierdził, że był administratorem Domu Schronienia w Zgierzu, na które to stanowisko powołał go biskup Marek K., jego przełożony w Kościele Starokatolickim. Marek N. zaznaczył, że jego placówka nie była Domem Pomocy Społecznej, lecz domem schronienia dla bezdomnych, którzy zwykle nie mieli pieniędzy na pobyt w placówce - 1,5 tys. zł miesięcznie - i mogli liczyć jedynie na zasiłki z pomocy społecznej, które były zbyt małe na pokrycie kosztów. Dlatego oskarżony często był w rozjazdach zabiegając o pieniądze dla domu schronienia. Wtedy zastępował go Patryk P., zaufany człowiek biskupa Marka K. i to właśnie oni - według Marka N. - w dużej mierze ponosili winę za to, co działo się w placówce.
Podawał się za księdza, którym nie był
Afera ta, znana jako horror w Zgierzu, była głośna w całej Polsce. Marek N. podawał się za księdza Kościoła Starokatolickiego Rzeczypospolitej, którym nie był. Został zatrzymany 26 października 2016 roku. Od tej pory przebywa za kratami. Okazało się, że był już wiele razy karany - m.in. przez sądy w Wieluniu, Myszkowie, Wołominie i Warszawie. Przeważnie były to kary w zawieszeniu, co - zdaniem śledczych - tylko go rozzuchwalało.
W sprawie afery w Zgierzu został już ukarany za pięć zarzutów dotyczących oszustw, przywłaszczeń i pozbawienia wolności, które prokuratura wyłączyła do osobnego rozpoznania i skierowała do Sądu Rejonowego w Zgierzu. Ten skazał "księdza" na cztery lata więzienia i 13,5 tys. zł grzywny. Wyrok jest prawomocny. Obecny proces, w którym Marek N. usłyszał 30 zarzutów, trzeba było wznowić w nowym składzie z powodu długiej choroby poprzedniej sędzi przewodniczącej.