Łódź: Kłopotliwy problem działkowców w Rodzinnych Ogrodach Działkowych. Siusiać, czy nie siusiać? Działkowcy boją się mówić o tym głośno

Konieczność opróżnienia pęcherza to czynność naturalna i bezdyskusyjna. Normalnie wystarczy pójść do toalety. Niestety w przestrzeniach Rodzinnych Ogrodów Działkowych toaleta to temat tabu.

Choć w Łodzi nie każdy ogród ma prąd, często woda znajduje się w we wspólnych częściach w hydrancie to toaleta wydaje się podstawowym wyposażeniem działki. Zwłaszcza tam, gdzie woda za pomocą wodociągu dociera do każdego ogródka.

Teoretycznie działkowcy nie robią siusiu. W praktyce we wszystkich ogrodach obowiązkiem zarządu jest przygotować przestrzeń sanitarną. W zależności od infrastruktury we wspólnych przestrzeniach, najczęściej przy budynku administracji, przy głównym wejściu do ogrodu stoi toaleta podłączona do sieci kanalizacyjnej miejskiej lub toaleta typu toi toi, która po sezonie zostaje opróżniona.

W praktyce wystarczy poczytać ogłoszenia o sprzedaży działek w zasobach ROD. Niemal każda ma łazienkę z prysznicem i toaletę - klasyczną porcelanę. Bez takiego wyposażenia nikt nie wyobraża sobie działki, na której planuje się spędzać długie godziny po pracy lub nawet całe wakacje (co okresowo jest dozwolone, w przeciwieństwie do regularnego mieszkania na działce)

Te wspólne toalety służą głównie działkowcom, którzy mają swoje ogródki blisko ogrodowej toalety. Pozostali ratują się we własnym zakresie. Jakim? Łatwo sobie wyobrazić korzystanie z łazienki, która nie jest podłączona do kanalizacji, czy do szamba. Dokąd spływa mocz produkowany przez jedną czteroosobową rodzinę? Choć w tym przypadku niewielką różnicę robi jeden korzystający z działki działkowiec.

Każdy, kto kupuje działkę musi od razu wykopać szambo, nie ma dyskusji. Szambiarkę mamy zamówioną i ona wywozi nieczystości. Jeśli ktoś nie chce mieć łazienki w altanie może z tego zrezygnować. Mamy toaletę ogólnodostępną i można z niej korzystać - tłumaczy Mirosław Kubiak, prezes ROD Transmlecz przy ul. Kasprowicza.

Zgodnie z regulaminem ROD zakazane jest stawianie szop, komórek, toalet wolnostojących (lub typu TOI TOI), klatek dla zwierząt, gołębników wolnostojących, murowanych grilli itp. (§ 68 pkt 4) - ten zapis wyklucza szczególnie korzystanie z tzw. sławojek, które w latach 90 pojawiły się w ogrodach jak grzyby po deszczu.

Działkowcy boją się mówić głośno o problemie siusiania. Oficjalnie korzystają z toalety wspólnej lub trzymają zwieracze tak mocno, że zanoszą problem do domu. W praktyce oczywiste jest, że na terenie ogrodu, na którym działa kilkadziesiąt 300-metrowych ogródków, nikt nie biegnie do toi toia. Sprawę załatwia się na miejscu, tylko w sekrecie, w obawie przed sąsiadem, który może donieść te praktyki do zarządu. W praktyce kryją się wszyscy, również ci nowi działkowcy, którzy altanę z łazienką i toaletą kupują w dobrej wierze.

Można jednak zaobserwować jak na działkach przybywa toaletowych namiotów campingowych (do kupienia w sklepach sportowych), które jak łatwo się domyślić służą i za toaletę i za prysznic. Do środka wystarczy wstawić toaletę turystyczną, którą działkowcy wylewają po prostu do wspólnych toi toiów.

Mam troje dzieci i nie wyobrażam sobie, żeby z każdym z nich po kolei biegać do publicznej toalety. A one spędzają teraz wakacje na działce z dziadkami. Szczególnie, że działkę mamy blisko kilometr od wspólnej toalety. Co jakiś czas mąż opróżnia ją do toi toia ustawionego przez zarząd naszego ogrodu - opowiada jedna z działkowiczek.

Są i tacy, którzy siusiają tradycyjnie do wiaderka i z nim biegną co jakiś czas do wspólnej toalety, żeby je opróżnić.

Za złamanie regulaminu ROD grozi nawet usunięcie ze społeczności i odebranie działki. Trudno jednak wyobrazić sobie egzekwowanie tego przepisu, bo na działkach nawet prezesi korzystają z takich nielegalnych, tajemnych rozwiązań, a wielu chwali się nawet swoimi pięknymi łazienkami.