Majowe opady deszczu cieszą podkarpackich rolników. Od kilku lat doskwiera im susza hydrologiczna
Według synoptyków Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej od wtorku znów będzie padać. Jednak będą to głównie przelotne deszcze, również burze. Także sumy opadów powinny być mniejsze niż w sobotę i niedzielę.
- Opady deszczu mogą przełożyć się na lokalne wzrosty stanu wody, szczególnie w zlewni górnego Sanu. Zapas wody w glebie, także w głębszych warstwach, jest wystarczający. W Bieszczadach wskaźnik wilgotności gleby przekracza nawet 80 proc. W ciągu najbliższego tygodnia w województwie podkarpackim nie prognozujemy zwiększonego zagrożenia suszą hydrologiczną. Lokalne opady deszczu, także te związane z burzami mogą korzystnie wpłynąć na retencjonowanie wody - informuje Agnieszka Prasek synoptyk IMGW.
Jest rezerwa powodziowa
Powoli zapełniają się zbiorniki retencyjne, chociaż niektóre z nich są dalekie do osiągnięcia normalnego poziomu ilości wody. Jak informuje Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej w Rzeszowie, sytuacja jest stale monitorowana. Przykładowo zbiornik Klimkówka posiada 363 proc. rezerwy powodziowej, zbiornik Besko - 98 proc., zbiornik Maziarnia - 101 proc., zaś zbiornik Solina - 313 proc.
Zadowolenia z majowych opadów nie kryją rolnicy.
- Ten deszcze są zbawienne dla nas, robią bardzo dobrą robotę w kontekście suszy hydrologicznej, która panuje od kilku lat. Gdyby tak popadało co najmniej trzy doby, to by uprawom wyszło na dobre. Już teraz rośliny się regenerują, co oznacza, że będą dojrzewać, jak należy. Ze strachem jednak spoglądam na prognozę pogody i patrzę, czy nie czekają nas przymrozki, które byłyby zabójcze dla większości roślin ciepłolubnych. Część z nich została wysadzona z rozsad, co oznacza, że gdyby temperatura spadła poniżej zera, to dla rolnika byłoby to prawdziwą katastrofa -mówi Stanisław Bartman, prezes Podkarpackiej Izby Rolniczej.
Mamy już klimat jak w Afryce
Plusy w padającym deszczu widzi również Jacek Skawina, rolnik z Lubeni. On także najbardziej obawia się niskich temperatur. Twierdzi, że mogą one stać się powodem znacznego opóźnienia wegetacji wielu warzyw i zbóż.
- Takiego zimnego maja, to ja nie pamiętam od kilkunastu lat. Kwiecień był cieplejszym miesiącem. Teraz widać opóźnienia na zagonach. Rośliny jare nie chcą się rozwijać. Młode ziemniaki, kapusta, czy truskawki dostaniemy jedynie ze szklarni lub spod folii, ponieważ na gołym powietrzu nic nie chce rosnąć. Także rzepak nie zawiązuje pędów. Dobrze, że chociaż zaczęło padać i gleba się nawadnia. Chyba klimat dla rolnictwa robi się jak w Afryce, jest pora deszczowa i pora upałów. Okres przejściowy jak wiosna jest coraz krótszy. Obawiam się, że będzie to wszystko miało wpływ na opóźnione dojrzewanie, spadek plonów co się będzie wiązało ze wzrostem cen produktów rolniczych lub tych wytwarzanych na bazie rolnictwa - wyjaśnia Jacek Skawina z Lubeni.
Wszystko wskazuje na to, że podkarpaccy rolnicy mogą odetchnąć z ulgą, ponieważ według synoptyków z IMGW przymrozki ominą nasz region. Niskie temperatury prognozowane są na południowym zachodzie naszego kraju.