Misie symbolem smutku po śmierci 6-latka. Tragedia w Zduńskiej Woli

Maksymilian miał tylko 6 lat. Misie stały się symbolem smutku

Podobno wszyscy wiedzieli. Bzdura? Co wiedzieli? Kto wiedział? O czym wiedział? Pozostają tylko teorie i domniemania. Dziecko nie żyje. Teraz ludzie przynoszą maskotki, kwiaty, zapalają znicze. 7 maja 2025 roku służby zanotowały śmierć 6-letniego Maksymiliana w centrum Zduńskiej Woli. O pomoc poprosiła 31-letnia matka chłopca, Paulina M. Stwierdziła, że dziecko nie oddycha. Dziecko nie żyło. Ona i jej partner, 28-letni Daniel Sz. trafili do aresztu. Mężczyzna może dostać dożywocie.

Mnóstwo mieszkańców Zduńskiej Woli oskarża siebie wzajemnie. Miasto huczy od plotek, pomówień. Wszyscy stawiają sobie pytanie: jak można temu było zapobiec. Większość wie, tak twierdzi. Bez wahania wskazuje winnych. Chodzi o tych przysłowiowych innych. Kiedy pytamy, czy Pani, Pan słyszeli – pada odpowiedź: nie.

W tym przypadku, czyli w Zduńskiej Woli przy placu Wolności (ironia losu – wolność) doszło do zbrodni, tak okrutnej, że dziennikarzowi trudno jest się wysłowić.

Maksymilian miał 6 lat. Podobno, był szczęśliwym dzieckiem. To bardzo względne pojęcie. Do dziś nie wiemy, czy był szczęśliwym chłopczykiem.

Mama Maksymiliana ma 31 lat. Do kamienicy przy placu Wolności w Zduńskiej Woli wprowadziła się niewiele przed świętami wielkanocnymi. Ta kamienica nie słynie z dobrej opinii, podobnie, jak ta część miasta. Paulina M. (mama Maksymilianka) wprowadziła się do niej, bo uciekała przed poprzednim partnerem. Związana już była z Danielem Sz. Nikt nie wie, czy przy placu Wolności chcieli ułożyć sobie rodzinne życie, czy chcieli się schować przed sąsiadami wśród których nie mieli dobrej opinii. Opinie były takie, że „chlali i ćpali”.

Paulina w kamienicy przy placu Wolności była słabo znana. Tak twierdzą sąsiedzi, z którymi rozmawialiśmy. Jej partner, Daniel Sz. wcześniej też podobno do towarzyskich nie należał. Współmieszkańcy, jak twierdzą, nie wiedzieli ich wiele razy. Chłopca nigdy nie widzieli.

Jaka była sytuacja w tym domu? Plotek jest mnóstwo. Dziś każdy coś wie – rzekomo. Sprzeczność informacji jest przerażająca.

Wiadomo o tym, że Paulina M. pracowała. O jej partnerze wiadomo, że wcześniej był karany. Paulina uciekała, rzekomo przed poprzednim, by znaleźć się w ramionach Daniela. Ten, według prokuratury miał doprowadzić do śmierci jej synka.

Miasto huczy. Ludzie są przerażeni, zbulwersowani. Trudno się dziwić taki emocjom. Wielu pamięta tzw. ustawę Kamilka. "Ustawa Kamilka" (inaczej nazywana "Lex Kamilek") to nowelizacja przepisów mająca na celu lepszą ochronę dzieci przed przemocą, w szczególności przed przestępstwami na tle seksualnym. Została wprowadzona po tragicznym przypadku 8-letniego Kamilka z Częstochowy, który zmarł w wyniku znęcania się. Głównym celem ustawy jest wzmocnienie procedur dotyczących ochrony małoletnich w placówkach, które mają z nimi kontakt

Ta ustawa zmienia paradygmat myślenia o przemocy w Polsce. Nie tylko mówi, jak reagować, kiedy do przemocy doszło, ale przede wszystkim nakazuje wyciągać wnioski i przeciwdziałać krzywdzeniu dzieci. Ta ustawa to hołd dla Kamilka i innych dzieci, które są bądź były krzywdzone w dzieciństwie. Dodatkowo ustawa długo wyczekiwane standardy ochrony małoletnich przed przemocą, które będą obowiązywać we wszystkich placówkach zajmujących się dziećmi. Te przepisy są po to, by wszyscy wiedzieli, kiedy trzeba reagować i jak należy zareagować, gdy widzimy czy podejrzewamy, że dziecku dzieje się krzywda – podkreślała w lutym 2024 roku Rzeczniczka Praw Dziecka Monika Horna-Cieślak.

Najlepszym przykładem tego, że urzędnicy sobie, a życie sobie jest sytuacja, do jakiej doszło w Zduńskiej Woli. Czy trzeba będzie przyjąć nowy projekt zatytułowany „Lex Maksymilian”?