Młodzieżowy Ośrodek Wychowawczy w Malborku tą imprezą otwiera się na miasto. MOWTROP odbył się już po raz 22.
MOWTROP od początku służy integracji
Czerwcowa impreza w Młodzieżowym Ośrodku Wychowawczym im. Tadeusza Kościuszki w Malborku została zorganizowana po raz 22. Pierwsze edycje miały formułę gry terenowej po mieście (stąd ten „TROP” w nazwie), a z biegiem lat ewoluowały w kierunku festynu, szczególnie dla dzieci z przedszkoli i podopiecznych placówek szkolnictwa specjalnego. Wychowankowie MOW pełnią rolę gospodarzy, wspierani przez swoich wychowawców i nauczycieli na stanowiskach z przygotowanymi atrakcjami. Dużą pomocą zawsze służą też - i tak było tym razem - służby mundurowe: policjanci, strażacy i żołnierze Wojsk Obrony Terytorialnej.
W czwartkowe przedpołudnie (5 czerwca) teren MOW znów zmienił się w wielki plac zabaw do momentu, gdy się nie rozpadało.
No szkoda, bo cała nasza społeczność ośrodka wiele energii poświęciła na przygotowanie festynu, a zaprosiliśmy m.in. dziesięć przedszkoli. Ale przynajmniej te półtorej godziny się odbyło – mówi Karol Chlebowski, dyrektor MOW w Malborku.
Od początku idea jest taka, by otwierać ośrodek na miasto i na odwrót. To przecież nie więzienie, tylko placówka wychowawcza, gdzie na podstawie decyzji sądu trafiają chłopcy, którzy mogli pobłądzić, bo przeważnie zabrakło właściwej opieki z najważniejszej strony – od rodziców.
- Te dzieci nie są z naszego miasta, nie są z powiatu, tylko z innych części Polski. Angażujemy się w wiele akcji wolontariackich, a festyn również jest jednym ze sposobów, żeby integrować się z lokalną społecznością. Ważne jest, żeby ci chłopcy wchodzili w interakcje, żeby uczyli się nawyków funkcjonowania w społeczeństwie – mówi Karol Chlebowski.
Obecnie w malborskim MOW przebywa 93 wychowanków, a maksymalnie może ich być 96. Dyrektor zapewnia, że oczywiście w miarę możliwości wychowawcy starają się, by atmosfera była rodzinna. Jak słyszymy, potwierdzeniem faktu, że podopieczni czują się tu dobrze, jest brak ucieczek.
- To są dzieciaki, które z różnych przyczyn sobie nie radziły, dlatego trafiły do nas. My z kolei staramy się trafić do nich, działać w tym kierunku, żeby uwierzyli w siebie. Wydobywanie tego potencjału trwa nieraz kilka lat, ale pokazujemy im, że naprawdę mają wartość. Jeśli wychowawca jest mocno zaangażowany, to dostrzega efekty swojej pracy, gdy wychowankowie już odejdą z ośrodka. Często kontaktują się z nami, wiemy, co u nich słychać. Czasem po odejściu od nas życie weryfikuje i wtedy dociera do nich, że tam, w Malborku, był wychowawca, który pokazał, jak sobie radzić, i że faktycznie to się sprawdza – mówi Karol Chlebowski.
A MOWTROP jest jednym z wielu elementów w uzyskaniu tego celu.