Nie samą pracą żyje człowiek. Urzędniczka biega maratony
Początki
Po ukończeniu szkoły Monika Papierak ukończyła kurs nauczyciela tańca w tym samym czasie pokochała ekonomię, a sport porzuciła. Do aktywności wróciła 10 lat temu. Przygodę z bieganiem rozpoczęła udziałem w Biegu Niepodległości, pokonując dystans 10 km.
Pokonałam wtedy samą siebie. Pasją do tego sportu zaraził mnie mąż. Wtedy też usłyszałam od innych zawodników o maratonie w Nowym Jorku - podkreśla Monika Papierak.
Na tamten moment nie wyobrażała sobie pokonania 42 km, jednak wiedziała, że stanie się to jej nowym celem. Przygotowywała się cały rok, wstając wcześnie rano przed pracą by pobiegać. Stopniowo do każdego biegu dokładała 1,5 km.
Był to niesamowity stres. Bałam się tej ściany - u początkujących maratończyków jest to 27 km. Jednak po długich przygotowaniach udało się. W 2016 roku zaliczyłam swój pierwszy maraton, w którym wzięło udział kilkadziesiąt tysięcy biegaczy - dodaje.
Monika Papierak wraz z mężem planowali połączyć swoją pasję jaką jest bieganie wraz ze zwiedzaniem świata, dlatego zdecydowali się na maratony poza granicami kraju. Dotychczas odwiedzili: Paryż, Istambuł, Izrael, Nowy Jork, Porto, Medoc, Honolulu, Malaga i w końcu wymarzony Sydney.
Łodzianka na krańcu świata
Podczas tegorocznego maratonu w Sydney łodzianka pobiła swój dotychczasowy rekord. 42 km i 195 m przebiegła w 3 godziny i 58 minut. Teren był szczególnie trudny ze względu na wymagający profil trasy.
Do Sydney polecieliśmy 3 dni wcześniej ze względu na długi lot. Poza tym potrzebowaliśmy trochę czasu by się zaaklimatyzować w nowym środowisku i przygotować swój organizm na ogromny wysiłek - wspomina.
W Australii temperatury były znośne ze względu na porę roku (obecnie kończy się tam zima). Biegaczka zaznacza, że tamtejsi mieszkańcy żyją tymi maratonami, co za tym idzie - są wiernymi kibicami.
Najbardziej zaskoczył mnie spokój i dzikość tego rejonu świata. Tereny są bardzo rozległe, ludzi niewiele, dzięki czemu zwierzęta mogą żyć w swoim naturalnym środowisku - mówi Monika Papierak.
Wbrew pozorom i powszechnym mitom związanych z Australią biegacze nie napotkali na swojej drodze żadnych węży ani dużych pająków.
Kolejny cel
Jeszcze nie było nas w Afryce. Myślimy o Kapsztadzie w RPA - dodaje biegaczka.
Bieganiem zaraziła swoich znajomych, a także wnuczki. Niewykluczone, że w przyszłości spotkają się na trasie, by wspólnie cieszyć się tą pasją.