Nielegalne truskawki na straganach w Łodzi droższe niż na rynkach. Straż miejska ma mnóstwo zgłoszeń
Na ulicach Łodzi pojawiły się nielegalne stoiska z truskawkami. Paradoksalnie ich ceny często są wyższe niż na rynkach i w warzywniakach.
Truskawki w Łodzi sprzedawane są też nielegalnie
W ostatnich dniach na terenie całej Łodzi rozstawiane są tymczasowe stoiska z kobiałkami truskawek. Pojawiają się przy ruchliwych skrzyżowaniach, m. in. przy przystanku Centrum, na trasie WZ przy al. Kościuszki, ul. Kilińskiego, czy koło popularnych przystanków i sklepów na ul. Kopcińskiego.
Wiele osób zatrzymuje się przy straganach wierząc, że to okazja prosto od rolnika. Tymczasem… ceny wcale nie są takie niskie. Przy ul. Kopcińskiego za kilogram truskawek nielegalnie sprzedawanych na ulicznym straganie trzeba zapłacić nawet 16 zł. Tymczasem tuż obok w warzywniaku przy ul. Narutowicza… truskawki są po 15 zł/kg. To denerwuje sklepikarza.
- Ludzie nawet nie wchodzą do mnie do sklepu, bo są przekonani, że na straganie jest taniej. Tymczasem taniej jest u mnie, a sprzedawca ze straganu nie ponosi żadnych kosztów: nie płaci ZUS, czynszu, prąd. Proszę sobie wyobrazić jaki ma zarobek - wylicza sprzedawca z warzywniaka.
Poza centrum nielegalne truskawki kupimy za 14 zł, ale znacznie taniej jest na rynkach. Na Wodnym Rynku były po 12 zł, na Górniaku można było wyszperać je już od 10 zł w górę.
Nielegalni sprzedawcy truskawek najczęściej biorą towar z rynku przy ul. Zjazdowej a następnie rozprowadzają je na straganach wykorzystując do tego pracowników. Czasem jednak rzeczywiście przywożą je prosto od podłódzkich rolników, bo tam zwykle jest taniej.
To denerwuje stałych sprzedawców, którzy przez cały rok ponoszą opłaty. Z obserwacji straży miejskiej w Łodzi wynika, że to najczęściej oni dzwonią do służb zgłaszając nielegalny handel. Tylko we wtorek (3 czerwca) takich zgłoszeń straż miejska miała 20.
Strażnicy jadąc na miejsce sprawdzają, czy sprzedawca działa na wyznaczonym do handlu terenie (jeśli staje na miejskim gruncie), czy ma pozwolenie na prowadzenie działalności handlowej i posiada zalegalizowaną wagę. Jeśli jest na ogólnodostępnym terenie prywatnym sprawdza tylko pozwolenie i legalizację wagi. W zdecydowanej większości te warunki nie są spełnione.
- W 99 proc. przypadków okazuje się, że handel truskawkami w takich miejscach nie jest prowadzony legalnie. To przypadłość każdego sezonu – mówi Marek Marusik z łódzkiej straży miejskiej.
Jak wyjaśnia z kobiałkami nie stoją osoby zbierające truskawki z własnej działki czy ogródka, ale zorganizowani handlarze, zaś walka z nimi wspiera uczciwych sprzedawców. Klienci powinni to zrozumiec.
- Strażnik kontrolując takie miejsce nie „gania człowieka z truskawkami”, tylko wspiera legalnego przedsiębiorcę, który opłaca podatki, legalizuje wagę i przez to truskawki może mieć troszkę droższe – wyjaśnia.
W przypadku sprawdzenia nieprawidłowości strażnicy miejscy mogą ukarać sprzedawcę mandatami – do 500 zł za każde z tych wykroczeń.
- Zazwyczaj zaczynamy od upomnienia, następnie nakładamy grzywnę, a jeśli to nie pomoże kierujemy sprawę do sądu – wylicza Marusik.
Strażnicy miejscy nie mogą natomiast rekwirować truskawek. - Nie mamy warunków do przechowywania truskawek tak, by mogły dotrwać do rozprawy sądowej. W takiej temperaturze już wieczorem nie nadawałyby się do sprzedaży i ich wartość wyniosłaby 0 zł – wyjaśnia strażnik.