Od rzezi do meczetów. Pierwsze lata islamu w Europie
Zaczęło się od jednej bitwy, a skończyło na całym półwyspie. Gdy w 711 roku Arabowie wylądowali na wybrzeżu Hiszpanii, nikt nie przypuszczał, że w zaledwie kilka lat zdobędą niemal całe królestwo. Chrześcijańska Hiszpania, osłabiona wewnętrznymi sporami, niemal bez walki ugięła się pod naporem islamskich wojsk. Ale jak to możliwe, że garstka wojowników z Afryki Północnej zmiotła z mapy potężne państwo Wizygotów?
Chrześcijanie vs muzułmanie
W okresie muzułmańskiej napaści Hiszpania była od wieków chrześcijańska (z istotną mniejszością żydowską). Na początku V wieku na tych terenach osiedlili się Wizygoci – jedno z wielu pogańskich plemion, które opanowały zachodnie Cesarstwo Rzymskie. Początkowo przyjęli oni heretycką formę chrześcijaństwa (arianizm), ale do 589 roku nawrócili się na główny nurt chrześcijaństwa.
Pierwsze misje zwiadowcze wyznawców Allaha do Hiszpanii donosiły o napotkanych wielkich wspaniałościach i pięknie, co tylko podsyciło ambicje muzułmanów. W 710 roku, podczas jednego z najazdów, muzułmanie, jak przekonują źródła, "kilkakrotnie wtargnęli na kontynent i unieśli ze sobą bogate łupy".
Zachwyt pozostał nieodwzajemniony. Najwyraźniej mieszkańcy najbardziej wysuniętych na zachód terenów Europy postrzegali najnowszych konwertytów na islam, to jest Berberów, dokładnie tak samo, jak mieszkańcy ziem wschodnich patrzyli na pierwszych muzułmanów, czyli Arabów: nieprzychylnie. Za kroniką Al-Makkariego:
"Kiedy któreś z rozproszonych plemion Berberów zamieszkujących wzdłuż północnego wybrzeża Afryki zbliżało się do brzegu morza, wśród Greków [chrześcijan] narastały obawy i konsternacja. Z lęku przed najazdem uchodzili oni we wszystkich kierunkach, a strach przed Berberami urósł do tak przemożnych rozmiarów, że wtopił się w ich naturę i w późniejszych czasach stał się ważną cechą ich charakteru. Z drugiej strony Berberowie, zapoznawszy się z wrogością i nienawiścią mieszkańców Andaluzji, tym bardziej nienawidzili ich i zazdrościli im, i w pewnym stopniu z tego powodu nawet długo później trudno było znaleźć Berbera, który nie nienawidziłby najserdeczniej Andaluzyjczyka i na odwrót".
Tarik ibn Zajat w natarciu
Postawiwszy stopę na hiszpańskiej ziemi, zislamizowani Berberowie dali upust tej "serdecznej nienawiści". Podczas jednego z pierwszych rajdów berberyjski wódz "podpalił ich domy i pola, a także spalił darzony przez nich wielką czcią kościół. Następnie wyrżnął wszystkich napotkanych mieszkańców i wziąwszy kilku jeńców, powrócił bezpiecznie do Afryki".
Udane najazdy podsyciły marzenia o masowym podboju. Pod koniec kwietnia 711 roku wódz berberyjski Tarik ib Zajat zakończył przygotowania. Na czele "armii liczącej siedem tysięcy ludzi, głównie Berberów i niewolników, z których tylko nieliczni byli prawdziwymi Arabami", odbył brzemienną w skutki podróż do Hiszpanii przez Słupy Herkulesa i wylądował w miejscu, które obecnie na cześć najeźdźcy zwane jest Gibraltarem (po arabsku "Góra Tarika"). Aby dać jasno do zrozumienia, że odwrót nie wchodzi w grę, Tarik nakazał spalić wszystkie łodzie: "Nie przybyliśmy tu, aby wracać. Podbijemy i zasiedlimy te ziemie albo zginiemy".
Najeźdźcy zaczęli pustoszyć okolicę, aby wzbudzić strach w sercach niewiernych. Jedna z opowieści, utrwalona w najstarszej muzułmańskiej kronice podboju Hiszpanii Ibn Abd al-Hakama (ur. 803), jest szczególnie wymowna:
"Osiedliwszy się na wyspie, muzułmanie nie znaleźli tam innych mieszkańców poza plantatorami winorośli. Wzięli ich do niewoli. Następnie zabrali jednego z robotników winnicy, zarżnęli go, poćwiartowali i ugotowali na oczach jego towarzyszy. Gotowali również mięso w innych kotłach. Gdy mięso zostało przyrządzone, wyrzucili ciało mężczyzny, którego ugotowali; nikt nie wiedział, że zostało wyrzucone; i jedli mięso, które ugotowali, podczas gdy reszta robotników winnicy patrzyła. Nie wątpili oni, że muzułmanie spożywają ciało ich towarzysza".
Po uwolnieniu chrześcijanie uciekli w trwodze i "zawiadomili ludność Al-Andalus, że muzułmanie żywią się ludzkim mięsem", co wzbudziło paniczny lęk po wsiach.
Okoliczności starcia
Prędko wysłano wiadomość do króla Roderyka przebywającego w Toledo, stolicy wizygockiej Hiszpanii: "Nasze ziemie najechał lud o nieznanej mi nazwie i pochodzeniu. Nie potrafię nawet powiedzieć, skąd przybyli – czy spadli z nieba, czy wyskoczyli z ziemi!".
Roderyk na czele tysięcy uzbrojonych możnych wyszedł na spotkanie armii muzułmańskiej, która do tej pory powiększyła się jeszcze o pięć tysięcy ludzi sprowadzonych z Afryki. W sumie w pobliżu cieku wodnego w południowej Hiszpanii, zapewne rzeki Guadalete, zgromadziło się dwanaście tysięcy wojowników.
Tarik na widok nadciągającej armii chrześcijan zgromadził wokół siebie swoich ludzi i napomniał ich: "Dokąd mielibyście umykać? Wróg jest przed wami, a morze za wami. Na Allaha! Nie ma dla was innego zbawienia, jak tylko w waszej odwadze i wytrwałości".
Nie pierwszy raz pod pobożnymi słowami ukryto jednak cielesne zachęty. Tarikowi udało się nawet w jednym zwięzłym zdaniu połączyć wizję zdobycia dwóch najbardziej kuszących nagród – niewyobrażalnych bogactw i pięknych kobiet – a także odwołać się do stereotypu rozwiązłych Europejek: "Z pewnością słyszeliście liczne opowieści o tej wyspie, wiecie zatem, że greckie dziewice, piękne jak hurysy [zmysłowe, niebiańskie kobiety], o szyjach lśniących od niezliczonych klejnotów i pereł, o ciałach odzianych w tuniki z kosztownych jedwabi naznaczonych złotem, czekają na wasze przybycie, spoczywając na miękkich łożach w wystawnych pałacach koronowanych panów i książąt".
Zabezpieczając wszystkie fronty, Tarik przywołał również zawsze korzystny układ z Allahem: jeśli "pospieszywszy jak wielu odważnych ludzi do walki", jakiś muzułmanin zginie w bitwie, "wiedzcie, że nagroda Allaha czeka na was" w raju.
Bitwa nad rzeką Gaudelete (711)
Podczas starcia obu sił Tarik dostrzegł Roderyka i zawołał: "Oto jest król chrześcijan!", po czym ruszył w szaleńczym pędzie na Wizygotów . Relacje z późniejszych wydarzeń są pobieżne i sprzeczne, wiadomo jednak, że wśród hiszpańskich możnych doszło do rozłamu, a co najmniej jedno ze stronnictw opuściło Roderyka w samym środku bitwy.
Tak czy inaczej, muzułmanie odnieśli przytłaczające zwycięstwo nad zachodnimi Gotami. "Bóg zgładził Roderyka i tych, którzy byli z nim – powiada Al-Hakam – i otworzył drogę dla muzułmanów; nigdy nie było na Zachodzie bardziej krwawej bitwy niż ta – ponieważ muzułmanie przez trzy dni nie chowali swych szabel do pochew".
Król albo poległ w bitwie, albo został zabity wkrótce potem, a reszta jego sił wycofała się do swoich ziem. Pozostali nie mieli tyle szczęścia: "Tak wielka była liczba Gotów, którzy zginęli w bitwie, że jeszcze przez długi czas po zwycięstwie kości zabitych można było oglądać na pobojowisku".
W ten sposób zakończyło się "prawie trzysta pięćdziesiąt lat panowania Gotów w Hiszpanii", podsumowuje Kronika mozarabska z roku 754.
Źródło
Niniejszy tekst stanowi fragment książki Raymonda Ibrahima Miecz i bułat. Czternaście wieków wojny między islamem a Zachodem (Wydawnictwo Rebis, Poznań 2025).