Patryk z Rzeszowa jedzie rowerem z Polski do Afryki. Dla trenera Rafała Antończaka
Wysiłek połączony ze zbiórką
– W ramach wsparcia trenera Rafała Antończaka i jego rodziny podejmuję wyzwanie – mówi Patryk Magnucki z Rzeszowa. – Chcę przejechać rowerem z Polski do Afryki. Na co dzień nie jestem zapalonym rowerzystą, ale sport zawsze był ważną częścią mojego życia. Ta wyprawa to dla mnie sprawdzian – fizyczny i mentalny - zapowiedział końcem czerwca. I zaraz potem wsiadł na rower.
- Chcę, żeby ten wysiłek miał sens większy, niż tylko osobiste osiągnięcie. Dlatego łączę go ze zbiórką dla mojego trenera - opowiada Patryk, który ma już za sobą pierwsze dni wysiłku.
Jak na razie się nie boi. - Na ten moment... Choć na początku trasy, jak wsiadłem po raz pierwszy na rower, to miałem takie zawahanie "i co dalej?" - dodaje z uśmiechem.
Pierwsze przygody: portfel, kuchenka i przystanek
Rzeszowianin nie ma sztywnego planu podróży. - Póki co kieruję się na Innsbruck, stamtąd na południe do Włoch i później pojadę wzdłuż morza aż po Gibraltar. Chciałbym wyrobić się lekko w ponad miesiąc, ale nie wywieram na sobie presji.
Choć wiadomo - im szybciej, tym lepiej - bo wzywają obowiązki. Patryk na co dzień prowadzi klub sportów walki "Universal Fight Team Rzeszów". - Póki co mam godne zastępstwo, dzięki czemu mogę sobie pozwolić na taką podróż - zauważa.
- Sama jazda na ten moment jest przyjemna, chociaż zdążyłem już zgubić portfel (na szczęście bez dokumentów), a dzień później miałem awarię kuchenki turystycznej, którą też trzeba było gasić awaryjnie. Z kuchenki wielkości pięści buchnął ogień sięgający klatki piersiowej, ale to dopiero pierwszy tydzień, jeszcze wszystko przede mną... - opowiada Nowinom Magnucki.
Jak wygląda spanie podczas takiej podróży? - Śpię w namiocie, choć zdarzyło mi się spać awaryjnie na przystanku. Jednak wybrałem kiepski przystanek, bo ławka była za mała i nie mogłem się dobrze wyspać. Pewnie kilka razy wezmę jakiś motel - zapowiada trener sportów walki, który m.in. ma pod sobą Tomasza Kawę, który w lutym br. został mistrzem Polski Muay Thai IFMA U’23 w kategorii do -63,5 kg.
- W ostatnich dniach spałem tylko po cztery, pięć godzin, ale jakoś tego nie odczuwam. Na razie delektuję się tym wyjazdem, każdy dzień przynosi coś nowego. Spotykam dużo dobrych ludzi, którzy mi pomagają. Sporo osób do mnie pisze i wspiera mnie w tej podróży, za co jestem im bardzo wdzięczny.
Opiekę nad Rafałem sprawują rodzice
Przypomnijmy. We wrześniu 2021 roku Rafał Antończak, reprezentant Artfight Rzeszów zasłabł podczas walki z Filipem Rządkiem w formule boksu birmańskiego. Fighterowi z Rzeszowa stanęło nagle serce. Z powodu niedotlenienia doznał uszkodzenia mózgu. Do tego czasu walczy o powrót do zdrowia. Choć wybudził się ze śpiączki, wciąż potrzebuje intensywnej i kosztownej rehabilitacji. Całą opiekę nad nim sprawują jego rodzice.
Więcej niż trener
Patryk zaczął trenować u Rafała Antończaka w wieku 15 lat. - Zawsze mogłem liczyć na jego wsparcie na zawodach, jak i w życiu prywatnym, był dla mnie wzorem. Wiele mnie nauczył – o sporcie, dyscyplinie, charakterze. Zbieram środki, które pomogą w jego walce oraz wesprą jego rodziców w codziennych wyzwaniach. Każda złotówka ma znaczenie – ja daję z siebie wszystko na trasie, a Was proszę o wsparcie tej zbiórki - apeluje Patryk Magnucki.
- Nawet gdy brakowało mi pieniędzy na karnet, nie robił z tego problemu – załatwił mi pracę w swoim sklepie, żebym mógł opłacić treningi, jeździł ze mną na każde zawody, motywował mnie i wspierał na każdym kroku... Po prostu jest dobrym człowiekiem i niestety takie sytuacje spotykają najczęściej dobrych ludzi.
A na koniec może góry...
- Jeśli chodzi o samą wyprawę, zainspirował mnie znajomy Mateusz Sobecki, który wraz ze swoim kolegą pokonali taką trasę docierając do Gibraltaru. Później usłyszałem, że często ludzie organizują takie zbiórki relacjonując właśnie podróż i wtedy pomyślałem sobie, że mogę podjąć wyzwanie i jeszcze pomóc Rafałowi i jego rodzicom. Obecny stan zdrowia Rafała jest stabilny, jednak wciąż wymaga on stałej opieki i rehabilitacji.
Celem jest uzbieranie 20 tysięcy złotych. Na ten moment na liczniku zbiórki wybiło już ponad 12 tysięcy zł.
- Cieszę się, że ludzie tak licznie pomagają, to motywuje mnie jeszcze bardziej - dodaje Patryk, który zamierza z Gibraltaru dostać się promem do Maroka, a następnie wrócić do Polski samolotem. A jak czas i finanse pozwolą, to Patryka czeka jeszcze wyjście na Tubkal – najwyższy szczyt Maroka i gór Atlas (4167 m n.p.m. - przyp. red.). Życzymy powodzenia!
- Cel zbiórki: 20 000 zł.
- Na co? Rehabilitacja Rafała Antończaka i wsparcie jego rodziny.
- Wpłacono już: ponad 12 000 zł.