Personel szpitala bije na alarm. Wkrótce nie będzie salowych
O trudnej sytuacji w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym przy ul. Borowskiej we Wrocławiu usłyszeliśmy od personelu tej placówki. Podczas rozmowy z dziennikarzami portalu gazetawroclawska.pl, przekazali, że władze szpitala chcą zatrudnić zewnętrzną firmę.
Jej pracownicy będą mieli m.in.: utrzymywać porządek, wywozić odpady, pomagać w opiece nad pacjentami i realizować usługi transportowe. Obecnie te obowiązki należą do salowych, noszowych i kierowców. Przetarg ma zostać ogłoszony jeszcze w lipcu. Postępowanie potrwa kilka miesięcy.
Tomasz Król, rzecznik prasowy USK we Wrocławiu informuje, że władze szpitala uruchomiły specjalny punkt konsultacyjny, a także zorganizowały spotkania z personelem. Do jednego z nich doszło we wtorek (1 lipca). Tam pracownicy mieli usłyszeć, że nie zostaną zwolnieni, tylko będą przejęci przez zewnętrzną firmę.
- To była jedna wielka awantura. Dyrekcja w kółko powtarzała, że firma ma super maszyny. Na pytanie, dlaczego my ich nie kupimy, odpowiadali, że nie ma pieniędzy. Mówili, że mamy się cieszyć, że w ogóle z nami rozmawiają i nas o tym informują - opowiada pani Józefa (nazwisko do wiadomości redakcji).
Choć w zamiarze władz szpitala było to, aby cały proces był dla pracowników przejrzysty i spokojny, personel mówi, że poczuli się potraktowani jak śmieci. Nie wiedzą, jakie podejście będzie miała do nich firma. Obawiają się pogorszenia warunków pracy i obniżenia pensji. Twierdzą, że szpital załatwia sobie oszczędności, a przyszłemu kontrahentowi ręce do pracy.
- To głównie wiąże się z tym, że w przyszłości mogą być podwyżki, których szpital po prostu nie chce nam płacić. A my nie zarabiamy kokosów - dodaje salowa.
Tomasz Król podkreśla, że decyzja dyrekcji jest w pełni przemyślana. Przekazuje, że na podobne rozwiązania zdecydowało się już wiele innych nowoczesnych szpitali.
- Zlecając usługi sprzątania i pomocowe firmie zewnętrznej, szpital może skoncentrować swoją uwagę na świadczeniu podstawowych usług medycznych i zapewnieniu jak najlepszej opieki pacjentom. Pozwala to na osiągnięcie większej efektywności i skuteczności w leczeniu oraz lepsze wykorzystanie zasobów osobowych szpitala - dodaje Tomasz Król rzecznik prasowy Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego im. Jana Mikulicza-Radeckiego we Wrocławiu.
Mimo zapewnień o zabezpieczeniu pracowników, atmosfera w USK coraz bardziej się zagęszcza. Od pracowników usłyszeliśmy, że część personelu już zrezygnowała z pracy. Inni zastanawiają się, co mają zrobić. Szpital zagwarantował im, że wynagrodzenia i warunki pracy nie zmienią się (personel mówi, że na spotkaniu padła jedynie deklaracja dot. pierwszego roku od wprowadzenia zmian - red.). Pytanie tylko, co będzie dalej. I kto przejmie obowiązki.
- Pani wicedyrektor już nam zapowiedziała, że będziemy mieli inny zakres pracy. Salowe zostaną sprzątaczkami. Nie będziemy już mogły np. ścielić łóżek. Nasze obowiązki pewnie spadną na opiekunki medyczne, które i tak już teraz robią sporo - mówi pani Józefa.
Pracownicy uważają, że najgorsze w tej sytuacji jest to, jak traktują ich władze szpitala. Podczas spotkania z dyrekcją jeden z młodszych noszowych miał powiedzieć, że zostali sprzedani za maszyny.
- Pracujemy w piątek, świątek i niedziele. W tygodniu jeszcze nie jest najgorzej, bo na oddziale są 2 salowe i kuchenkowa, która wydaje posiłki, a czasem też sprząta gabinety lekarskie i toalety. W weekendy jest tylko jedna z nas, bo szpital oszczędza. A trzeba posprzątać kilkanaście sal i toalet, wydawać posiłki, posprzątać po nich, ogarnąć dwie sale zabiegowe - opisuje salowa.
Z relacji naszych rozmówców wynika, że szpital ani razu nie podał oszczędności jako oficjalnego powodu swoich działań. Główną motywacją władz placówki ma być poprawienie utrzymania czystości poprzez skorzystanie ze specjalistycznego sprzętu. Dyrekcja miała podkreślać to wielokrotnie podczas spotkania.
- Firmy outsourcingowe mają zwykle dostęp do bardziej efektywnych i specjalistycznych narzędzi i najnowszych technologii, a także dostosowania pełnego wyposażenia narzędzi, pracy i sprzętu - mówi Tomasz Król. - Właśnie dzięki takim rozwiązaniom, będziemy mogli skoncentrować się bezpośrednio na podstawowym obszarze naszej działalności jakim jest leczenie i rozwój – zwłaszcza w tak ważnych obszarach jak onkologia czy hematologia - dodaje.
Placówka nie odpowiedziała na pytanie, ilu osób dotkną planowane zmiany. Wiadomo jednak, że tylko na Borowskiej jest ponad 1500 łóżek dla pacjentów. W części szpitala funkcjonują już podobne rozwiązania.